Lubię lato, ale jeśli spędzam je na tym, co widzicie….
Dziwię się, że przetrwałam te okropne upały. Wciąż jakieś rodzinne, mniejsze i większe uroczystości, przyjazdy i wyjazdy latorośli( oraz ich przyjaciół) i ja bez przerwy w kuchni. Nasz DOM przyciąga jak magnes, wszyscy go lubią, wszyscy zachwycają się jedzeniem, które przyrządzam, ale…
ale, cholera jasna, ja też potrzebuję odpoczynku!
Marzyłam o morzu; kocham Bałtyk i nic nie ładuje tak akumulatora moich sił życiowych, jak nawet tylko kilka dni nad naszym morzem.
Zaplanowałam wyjazd nad morze, kilka wersji.
Los chyba jednak uwziął się na mnie: Temu akurat nie pasuje, Ta mogła , ale już nie może, Ta znów w szpitalu, Tamten gdzieś jedzie, Latorośle gdzieś w świecie. Księżna Matka nie ruszy się, ponieważ w sierpniu musi dopilnować formalności związanych z budową nowego zamku, R. woli nad jeziora ...
Szlag trafił! Nie wiadomo o co chodzi( a jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o….)
Ok, to pojadę sama albo wcale nie pojadę. O! Zrobię ogólnie na złość wszystkim , nie tylko dlatego, że aż tak będą mnie teraz żałować i współczuć mi ; nie kochani, ONI powinni wiedzieć już jak gorzkie/ dla nich/ konsekwencje może przynieść jesienią brak mego odpoczynku/ i brak widoku morza w sierpniu/!
Żart żartem; stanęło na tym, że tego lata tylko młodzież wyjeżdża; my, starzy mamy obejść się smakiem ( bo to i tamto).
Nie pozostało mi więc nic innego, jak zdjąć kokardki z włosków, nie zaciskać piąstek ,nie tupać nóżkami i nie rozpaczać. Nie pojadę( bo to i tamto).
Poza tym ktoś i tak musi przerobić te ogórki(acha: jeśli ktoś powie dziś przy mnie słowo” ogórek”- zrobiłam ogórki kiszone, ogórki w curry, ogórki w miodzie, ogórki z kurkumą- to , uprzedzam, sprawię, że słowo” paw” dostanie realnego wymiaru , w tym nieeleganckim jego znaczeniu, of course ;))
*
Pewnego dnia przybył w rodzinne progi mój Pierworodny. Świeżo upieczony magister był nieco zaskoczony tym, że widzi mnie szorującą kratę od grilla, a już wyraźnie zniesmaczony moimi słowami:
„o, dobrze, że już jesteś dziecko, pomożesz mi przygotowywać grilla na tę TWOJĄ jutrzejszą imprezę!”
Usłyszałam tylko”Dobrze, zaraz”- i tyle widziałam go.
Gdy około dziesiątej wieczorem nadal byłam zajęta ( przygotowywaniem jego imprezy) , oznajmił:
– wiesz Mama, to nieładnie, że jestem tak witany w domu. Ty wcale nie masz dla mnie czasu.…
Pomyślałam, że ma szczęście, że jest moim synem, bo inaczej miałby chyba zaraz wbity nóż( ten nóż, którym akurat obierałam fasolkę i ziemniaczki na jego jutrzejszą imprezę) w jego durne ciało.
Uświadomiłam swej uroczej Latorośli płci męskiej, że właśnie przyjechał DO DOMU, a nie na kolejne swe spotkanie biznesowe czy bankiet w hotelu. I żeby wybaczył mi, że widzi mnie spracowaną, spoconą, a nie w eleganckiej kreacji w najbardziej cool restaurant przy zastawionym stoliku ze świecami,zachwycającą się w nieskończoność jego podbojami świata. Shit!
Impreza z jego znajomymi udała się . Nie mogli uwierzyć, że to wszystko sama zrobiłam.
Kilka dni później Pierworodny zadzwonił:
-Mama, tak pomyślałem: Ty tylko ciągle ten dom i praca, miasto i ten Twój ogródek( nikomu tak naprawdę niepotrzebny) i te tam różne przetwory.I teraz ta budowa domu. Ty nie pojedziesz nad morze,Ty nigdzie nie pojedziesz w tym roku, bo ciągle MY i DOM…dlatego wypatrzyłem fajne miejsce w Tatrach…Jadę tam zaraz z S. Gdybyś tylko chciała, gdybyś nie była taka uparta! Proszę, pojedź z nami , ja oszczędziłem trochę, stawiam!
Przyznam, wzruszyłam się.
Ale i tak powiedziałam swoje:
– ale przecież wiesz, że wysokie góry mi niewskazane, źle znoszę taki klimat i tak ostre powietrze!
– oj Mama, Ty większość rzeczy niby źle znosisz, a i tak świetnie się trzymasz!Zawsze przesadzasz! Nie, nie musisz wspinać się z nami; ważne, żebyś pojechała i odetchnęła trochę od WSZYSTKIEGO! Tylko włóż jakieś wygodne buty, nie muszą być eleganckie, mają być wygodne, pamiętaj, że to góry!
Pewnie chciał dodać, że to ” nie rewia mody”.Dobrze,że się powstrzymał!
I tak kiedyś zamorduję gówniarza! :)))
*
Kochani, to chyba jakiś swoisty symbol mego życia:
marzyłam o morzu, a jadę w góry!
Kocham góry, bardziej jednak zimą.
Ale jak się nie ma co się lubi…
Jeśli nie padnę gdzieś w Tatrach, na pewno zdam relację z tego mego spontanicznego wyjazdu z Pierworodnym!
Tymczasem
HEJ!
;)))
***
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.