Na Waszą prośbę znów o miłości.
Dedykując mojej drogiej Andżelice;
Jeśli uważacie , że to to Harlequin, to bądźcie pewni,że spisany dokładnie z jej opowieści.
Z życia.
Bo ————-
może też trafi nam się w życiu kiedyś totalnie cudowny, kiczowaty ” harlequin” ;)
Nie śpię dzisiaj
Może nigdy nie będę.
Winy z przeszłości przyszły
Zobacz jak zbierają się razem.
Za oknem
Za drzwiami
I znam powody,
dla których wszystkie tutaj przyszły.
Przypadkiem wpadła mi w ręce. Moja stara,jedwabna, ciemnoczerwona torebeczka. A właściwie sakiewka, rodzaj woreczka z czarnymi sznureczkami- wstążeczkami, które zawiązane w śmieszną kokardę mocno ściskały jego końce. Wiedziałam co jest w środku tego połyskującego ciemną czerwienią woreczka. Przeszłość. Dni i noce, o których nie chciałam myśleć, które upchnęłam w najdalszą część swej duszy i tej starej komody. Wspomnienia, które czasem wracały w snach, brutalnie pieszcząc moje śpiące ciało. Wspomnienia, które musiałam odganiać gdy nachalnie próbowały wkraść się we mnie kiedy byłam z nim.
Nie wiem dlaczego czarne wstążeczki znalazły się znów w moich dłoniach. Nieposłuszne , te moje nieposłuszne palce jednym, sprawnym ruchem rozwiązały kokardę. Znów,jak przed dwoma laty trzymałam ją w rękach. Znów przeszedł mnie ten sam, ten doskonale znany dreszcz.
Moja czarna, jedwabna koszulka. Właściwie koszulinka, haleczka, która nie była ani koszulką, ani halką. Króciutka, na ramiączkach, pod biustem rozcięta. Dwa kawałki czarnego jedwabiu połączone w górnej części czarną koronką, która pajęczynką splotów delikatnych nici łączących porozrzucane gdzie nie gdzie czarne różyczki, niby zakrywając, w rzeczywistości poprzez dwa duże otwory cudownie odsłaniała moje jędrne piersi. Przy każdym moim kroku dwie czarne poły jedwabiu niżej,rozchylały się ukazując moje biodra i brzuch. I czarne, koronkowe majteczki.
Nie pamiętam już, który z nich mi ją podarował.Zresztą- czy to ważne? Nie,nigdy nie było to istotne. Byli moim dużymi, żywymi zabawkami; sympatycznymi stworzonkami, z których jedno, co mogłam z wzajemnością czerpać bez końca, to rozkosz. Mogłam pieprzyć się z nimi, pieprzyć ich, a potem pijąc wino z przyjaciółkami śmiać się z ich potknięć, gaf; z nich. I opowiadać o tych wszystkich drogich hotelach i wypasionych imprezach, na które mnie zapraszali. I chwalić się nowymi kieckami, torebeczkami, majteczkami, maskotkami od nich. Tak, mężczyźni to dość pożyteczne i nawet urocze stworzenia.
(…)
Adama poznałam na jednej z tych sztucznych, obrzydliwych imprez organizowanych przez Firmę. Miało nie być mnie tam, miałam znów jechać do Berlina. Życie plecie się jednak dziwnie; w ostatniej chwili nasz wyjazd został odwołany, w ostatniej chwili zdecydowałam się pójść na tę imprezę.
Jeśli istnieje coś takiego jak coup de fudre, to nagłe uderzenie pioruna nazywane zwykle i przez zwykłych ludzi miłością od pierwszego wejrzenia, to właśnie tego doświadczyłam w tamten piątkowy wieczór. Adam w swojej śmiesznej , niedbale włożonej w spodnie koszuli, grzecznej, ale stanowczo niemodnej fryzurze nie pasował do tych picusiów , tych wypacykowanych kretynów w nowych, drogich garniturach i pachnących najnowszym krzykiem mody perfumowej. Poznałam go, gdy podpita tańczyłam ze swoją potencjalną , kolejną ofiarą, napalonym, przystojnym, tępym skurwysynem. Niechcący wpadłam na Adama, któremu również niechcący wylało się białe wino na moją nową, piękną, oblepiającą me ciało niczym druga skóra, bardzo seksowną sukieneczkę w czarno- złote wzory. Spojrzałam w jego niebieskie oczy i po sekundzie wiedziałam już, że nie będzie moją dużą zabawką. Dwa dni później , ku zdziwieniu wszystkich znajomych, wprawiając w osłupienie swe przyjaciółki, zdecydowałam się być z nim. Tylko z nim. Na zawsze..
(…)
Przez te kilkadziesiąt miesięcy naszego związku , często zastanawiałam się, czy on wie, czy zdaje sobie sprawę z tego , jaka byłam kiedyś. A może jaka nadal jestem wewnątrz…? I czy człowiek jest w stanie tak naprawdę zmienić swoją duszę?
Czy zna, czy chce znać mnie tamtą? Tę drugą mnie..?
Tego wieczora czułam się dziwnie zakładając znów tę jedwabną, obszytą na górze koronką z dwoma pustymi miejscami wyciętymi specjalnie na piersi haleczkę- nie haleczkę. Pończochy, czarne szpilki, niedbale upięte włosy. Ostry makijaż i mocne perfumy. Taką mnie ubóstwiali, taką siebie, świadomie zepsutą, rozkosznie wyuzdaną samiczkę homo sapiens ,kochałam.
Podeszłam do niego cicho. Czytał coś, na stole stało otwarte czerwone wino i nasze kieliszki. Zerknął na mnie nieśmiało zsuwając okulary. Lekki podmuch odkładanej na stół gazety, a może delikatny, czerwcowy wiatr, który dyskretnie wdarł się do pokoju przez uchylone okno, rozchylił poły mojego czarnego wdzianka, odsłaniając me czarne , koronkowe majtki, pełne biodra i wąską talię. Patrzyłam bez mrugnięcia, bez uśmiechu; patrzyłam uważnie na jego twarz. Oplótł mnie wzrokiem. Powoli, z góry na dół.
Delikatnie dotknął mych piersi, brzucha i łona. Wstał i z wprawą, do jakiej doszedł kochając się ze mną godzinami, zdjął ze mnie śliczne, koronkowe majtki. Nagle gwałtownie chwycił wpół i odwrócił od siebie. Jego ręka zatopiła się w moich włosach, druga z całych sił rozchyliła me uda. Zabolało, gdy poczułam go w sobie. Nie zwrócił na to uwagi ; a może zwrócił właśnie, może tego chciał.
-przestań, nie tak!
Nie słuchał. Chwytając mocno me włosy ,splatając je jakby bez czucia w dłoni , raz po raz wbijał się we mnie nie dotykając, nie całując mnie. I nie mówiąc nic.
Nagle spytał:
– tego chciałaś?
Nie odpowiedziałam. Poczułam na swych dłoniach trzymających z całych sił wystający brzeg komody dziwne ciepło.Łzy. Moje zatrute łzy. W tej chwili obrócił mnie znów do siebie i położył na naszym ulubionym, miękkim dywanie. Patrząc zachłannie na moje piersi jednym, gwałtownym ruchem rozerwał to cudne, koronkowo- jedwabne wdzianko, które z kurewskim wdziękiem opatulało me ciało. Czarna koronka , która zamiast zasłaniać nie zasłaniała nic, leżała obok mnie na dywanie w postaci dziwnych, niezgrabnych skrawków pajęczyn. Dwie połowy jedwabnej halki- nie halki leżały osobno pode mną. Zamknęłam oczy.
Poczułam jego usta na swoich. Delikatnie całował mnie w szyję, dekolt, delikatnie dotykał językiem mych nabrzmiałych sutków i tak samo delikatnie je ssał. Pieścił mnie znów doskonale. Jak zawsze.
Nie rżnął już mnie ; kochał mnie jak zwykle, kochaliśmy się jak zawsze,teraz nie zwracając uwagi na kapiące na nas ze stołu z przewróconych wcześniej kieliszków , czerwone wino.
*
Leżeliśmy na miękkim dywanie obok siebie. Mokrzy.
Od potu i czerwonego wina.
– przepraszam- szepnął patrząc przed siebie.
– nie musisz.
– nie; przepraszam za to, że zniszczyłem Twoją …pamiątkę.
– nie szkodzi . Nie miała dla mnie żadnej wartości ..emocjonalnej.
Patrząc wciąż gdzieś w przestrzeń, chwycił mą rękę i uśmiechnął się.
– czy podobam ci się też taka? Czy możesz zaakceptować mnie też taką? Tę..drugą?
Milczał.
Oparł głowę na dłoni. Spojrzał na mnie , przycisnął moją otwartą dłoń do swych ust.
-Kocham Cię. Każdą.
***
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.