* Czy pamiętasz….? *

Cmentarz Osobowicki jest wyjątkowo piękny o tej porze roku. Teraz, gdy drzewa jakby specjalnie przybierają różnokolorowe barwy strojąc się na te Święta, tak przyjemnie spacerować tymi dębowymi alejami!
Płoną znicze, podkreślając czerwień i złoto szat wielkich, starych klonów, buków, dębów. Ciemnozielone tuje i świerki , dumne z tej wiecznej zieleni, odważnie chcą dogonić pięknem te, z którymi tak cudownie kontrastują.
Wrocławska nekropolia; prawdziwe „Miasto w mieście; Miasto przy mieście” …Ciche, spokojne, gdzie tylko zdaje się słyszeć szept kamiennych Aniołów, pochylających się z troską nad grobami…gdzie czasem słychać cichy szloch tych, którzy tak bardzo tęsknią
*
Jak co roku odwiedziłam tam groby moich Dziadków. Pięć grobów moich Bliskich.
Na czarnych, granitowych płytach pokrywających mogiły mojej Babki i Dziadka złote litery:
Żołnierz Armii Krajowej . Zmarł/zmarła w 1982 roku ”
Wszyscy moi Dziadkowie zmarli w latach osiemdziesiątych. Niedługo po tym, gdy wyjechaliśmy z Księżną Matką z naszego rodzinnego domu, na zawsze.
Zamieszkaliśmy mniej więcej w połowie drogi Wrocław – Legnica.


*
Nie znałam Legnicy i choć mieszkam tak blisko, do dziś nie znam dobrze. Rzadko odwiedzałam to miasto ;nigdy nie było ku temu powodu ani pretekstu nawet. Słyszałam tylko od znajomych, że tam ” pełno Ruskich
Pamiętam moje wrażenia z pierwszej wizyty w Legnicy. Szare, brzydkie, ponure miasto.
I..i ten ” radziecki duch” unoszący się wszędzie! Rosyjskie napisy na obskurnych murach, obok polskie, bardzo, bardzo antyradzieckie.
Lata osiemdziesiąte. Dziewczyny w bluzkach- kimonach, czerń przeplatana ostrym różem i turkusem. Wysokie szpilki i ostre makijaże, cieniowane, tapirowane włosy.
” Dla kogo one tak stroją się?- naiwnie myślałam- ta Legnica taka..pusta! ”
Miałam zaledwie 10 lat, gdy przeprowadziliśmy się do naszego miasteczka niedaleko i nie wiedziałam, nie miałam pojęcia, że w tej ” pustej Legnicy” jest największy garnizon Armii Radzieckiej na zachodzie! Mieściło się tam dowództwo i koszary Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej . Potem dowiedziałam się, że połowa- dokładnie połowa: na 100 tysięcy mieszkańców ówczesnej Legnicy, 50 tysięcy to oficerowie, podoficerowie i żołnierze radzieccy oraz ich rodziny!
Zaczęłam rozumieć ” czemu te panie tak się stroją” ;)))
Koszary! Wojsko! Nie ważne jakie wojsko; przecież ” za mundurem…”
*
Legniczanie nie znosili Rosjan ( i vice versa) , ale jednak obie te grupy żyły w swoistej symbiozie. Handlowali ze sobą- a czy jest coś, co może bardziej złączyć dwie grupy ,niż interesy? I- jak się okazuje – nie tylko .
*
Kilka lat temu obejrzałam film ” Mała Moskwa” . Opowieść o Legnicy i o wielkiej miłości TAM. O Legnicy lat sześćdziesiątych, gdzie ” najważniejszymi” jej punktami były garnizony wojsk radzieckich.

W jednym z takich „punktów” toczy się akcja ww filmu.
Nie będę opowiadać filmu, nigdy nie robię tego.
Każdy przecież ( szczególnie teraz w Dobie Internetu i ” kina domowego” może obejrzeć ).
Chcę tylko podzielić się z Wami , tutaj, swoimi emocjami. Właśnie dziś, w wigilię Dnia Zmarłych.
*
Kilka lat temu, gdy obejrzeliśmy ( ja i moja Rodzina) ten film, pierwsze wrażenia były dla wszystkich NAS prawie jednakowe:
” piękny temat, mógłby być szlagier, film klasy światowej , nawet Oscarowy, gdyby nie…”-
i zaczynało się to ” gdyby”, wg każdego inne.
” Gdyby może reżyser zrobił to z większym rozmachem? Gdyby Lesław Żurek zagrał z ikrą? Gdyby były większe pieniądze..? ”
itd
Można byłoby ” gdybać ” tak w nieskończoność.
Powstał taki, a nie inny film. Film, gdzie moje ” gdybanie” zeszło na plan bardzo, bardzo daleki.
*
Po projekcji..byłam roztrzęsiona. Wściekła! Na cały świat! Nie, nie płakałam, bo rzadko płaczę ( szczególnie przy kimś..)
Długo nie mogłam otrząsnąć się.
Jak mogli JĄ ZABIĆ??
Oficjalna wersja głosi, że popełniła samobójstwo.
Samobójstwo? Nigdy nie jest ” samo z siebie”! Ktoś- Coś Ja pchnęło ku temu. Mówi się” nieszczęśliwa miłość”
Bzdura! Złe sformułowanie. Nie ma czegoś takiego, gdy dwoje ludzi się kocha i chce być razem!
To..okoliczności, życie, system, ale nie miłość Ją zabiła!
A film..film jest na faktach. To Jej grób. Rosjanki, która pokochała polskiego oficera.
Tam. W Legnicy.W latach sześćdziesiątych…
Do dziś legniczanie zapalają tam znicze.

Naprawdę nazywała się Lidia Nowikowa.
W myśl ” wersji oficjalnej” popełniła samobójstwo w październiku 1965 roku…
A jak było naprawdę…?
*
Film też nie daje odpowiedzi.
Film maluje miłość Polaka i Rosjanki. Rosjanki, żony oficera Armii Radzieckiej, który przybył wraz z Nią, na rozkaz władz do Legnicy, do tego największego radzieckiego garnizonu.
Rosjanki, która pokochała polską kulturę, która nauczyła się j.polskiego i która przepięknie zaśpiewała Demarczyk:

*
Dla mnie ten film jest pomnikiem . Pomnikiem Wielkiej Miłości, która Rzeczywiście miała miejsce.
Pięknej, zakazanej i gorącej miłości w szarym mieście.
W mieście, którym „znakiem rozpoznawczym” wówczas były koszary…

Snu czas*

Domyślam się, że słowa moich Znajomych pod poprzednią notką (” już czwartek wygasa” ) , oznaczają, że powinnam coś napisać ;)
Otóż napiszę, że..nic mi się nie chce pisać. I że w ogóle nic mi się nie chce o tej porze roku i przy tej aurze.
Pomimo tego, że lubię przecież jesień!
Sprzeczność?
Pewnie tak. Mój Król Ojciec powiedział kiedyś:
Angie, dziecko moje, Ty czasem jesteś zaprzeczeniem nawet siebie
Dlatego proszę nie dziwić się. Tym moim sprzecznościom :)
Lubię jesień, lubię kolorową, ciepłą Złotą , królewską . Lubię też tę słotną, wietrzną listopadową. Tę, gdy wstają z letniego snu duchy, duszki, a złośliwe chochliki śmieją się tańcząc drwiąc z podmuchów północnego wiatru na gałęziach starych, wielkich drzew. Gdy dym z kominów małych domków przypomina, że zaraz Zimy czas :)
Tę, gdy pukają do mojej duszy różne wspomnienia. Wspomnienia nie tylko ciepłych chwil; wspomnienia marzeń.
Tak, właśnie tak: wspomnienia marzeń. Opowiem o tych marzeniach następnym razem.
Teraz..teraz chce mi się spać. Mogłabym spać ciągle. Przełom października i listopada zawsze oznacza dla mnie jedno: popadam w dziwny, jesienny sen. Jakiś rodzaj letargu. Owszem, wstaję dzielnie o 5:30 i pędzę co dzień do pracy gdzie przez 8 godzin coś tam robię . Pracę swoją jednak traktuje jako swoistą..przerwę w śnie. Choć nawet TAM jest czasem tak sennie.
Szczególnie w pochmurne dni. Nawet kolorowe drzewa zdają się układać do snu:

*

*
Po południu jeśli nie muszę nigdzie jechać lub czegoś ważnego robić- natychmiast zasypiam. Po 17ej zwykle zrywam się, by wykonać wszystkie ważne czynności z zakresu obowiązków domowych , po czym..zasypiam znów. Bez problemu.
Niedawno mój Brat skwitował to wszystko słowami:
” no tak; jaka Pani, takie zwierzęta”- akurat przyszedł do mnie ( ma swój klucz, niestety..) gdzie zastał mnie podczas drzemki w towarzystwie ( śpiących) moich trzech kotów
:)
Swoją drogą ,też się czepia! Sam potrafi spać całe dnie, niezależnie od pory roku, a ja zapadam w swój sen jesienny tylko teraz. I jak sama nazwa wskazuje : jesienią!

*

Śpię. Śpię późną, jesienną porą. Nabieram sił. Przed 11 listopada budzę się. 11ego są mojego Brata imieniny, które zawsze ja wyprawiam. To jest mój prezent dla Niego. Zawsze , od lat ten sam – ale nie TAKI SAM- i zawsze mój Brat jest zachwycony :)
Od tego dnia już nie śpię. Zaczyna się ciąg różnych ważnych i mniej ważnych imprez. To czas urodzin moich najbliższych znajomych. Moich Przyjaciół. Zaczyna się swoisty karnawał, czas imprez i różnych spotkań towarzyskich; czas zabaw, który kończy się..31go stycznia :)
I połowę tych wszystkich świąt szykuję ja.
*
Dlatego teraz, proszę, pozwólcie mi spać. Muszę naładować akumulator sił
*
Chcę śnić swoje piękne sny. I tęsknić za tęsknotą.
I tęsknić za swoimi marzeniami.
Patrzeć w gwiazdy.
bo…
” jeśli kochasz kwiat, który znajduje się na jednej z gwiazd….”
;)

* Już wtorek wygasł gdzieś…*

*
Kolejny jesienny wieczór.
Wieje zimny wiatr…wicher. Opowiada baśnie i legendy o dalekich krajach.. o dalekich wydarzeniach.
Budzi duchy Przeszłości
Szum drzew za oknami, delikatny stukot szyb.. od małych gałązek strącanych przez wiatr .
Nie mogę zasnąć.
Chcę spać i nie spać zarazem.
Przeszłość nie dała się całkiem upchnąć w szufladce ” było”.
Wiem. Wiem, czego nie chcę tam zamknąć.
Kiedyś o tym opowiem :)
A teraz…
już prawie środa…

*

*
…Już wtorek wygasł gdzieś
Za oknem środa rano
Jak dawniej wszystko jest
Choć nie tak samo
(Hej) tabakiero czas
na sen lecz nim odfrunę
ty papierosa daj
jak jego pocałunek
zaśnij i niczego
na dzisiaj już nie żałuj
masz znak na sobie jego inicjałów …

* Zostań tam…*

*

Pozwoliłam mojemu sercu upaść
I kiedy upadło, podniosłeś się by rościć sobie do niego prawo …

W piosence można się zakochać; piosenkę można pokochać,
tak jak kocha się MUZYKĘ.
Piosenka jest muzyką i słowem…słowem, które może być tak mocne, tak bliskie;
słowem, które przywołuje nagle chciane i niechciane wspomnienia…

Ale podpaliłam deszcz
Obserwowałam jak pada kiedy dotknęłam Twojej twarzy
Cóż, płonął gdy płakałam,
Bo słyszałam jak wykrzykuje Twoje imię

Wracasz. W snach. W piosenkach.
W każdym miejscu…
Bałam się jesieni. Myślałam, że zabije mnie pustka ,a wspomnienia, jak krwiożercze bestie wyjdą z ciemnych zakamarków
świata duchów.
Myślałam, że krople deszczu będą kuły jak nóż wbijany w serce na wspomnienie wiosny ,a zimny, jesienny wiatr uśpi mnie na zawsze.
Nic takiego nie stało się.
A JESIEŃ… ukoiła mnie, deszcz zmył dawne łzy , a wiatr kołysze do snu :)
Wracasz w snach, wołasz mnie, pukasz do mych drzwi. A ja mówię:
Nie. Już nie czas.

I pchnęłam nas w płomienie
Cóż, poczułam, że coś umiera
Bo wiedziałam, że to ostatni raz, ostatni raz

Zostań TAM. We wspomnieniach.
W piosence…

*Matrix? ;) * Czyli Mała Wiedźma, wellcome:> *

Nie, tego nie wytrzymam! To chyba ponad moje nerwy i ponad wszelkie wyobrażenie rodzicielstwa!
A mówiłam swej Przyjaciółce 22 lata temu, gdy byłam w ciąży z Pierworodnym:
– słuchaj..tak myślę, że nie mogłabym mieć dziewczynki …To ponad moje nerwy! Popatrz sama: takie nastoletnie kretynki, śpiewające w chórkach lub te tam, no, cheerleaderki! Lub te tam, no…no te co tańczą w tych zespołach i wdzięczą się do wszystkich!Brrr! I jeszcze takie- podobno- pyskate! Nie, nie dam rady! Ma być SYN i koniec!
*
Spełniło się. Był syn, potem drugi.
*
Po jedenastu latach od narodzin Pierworodnego LOS mi dał Ją.
BYŁAM SZCZĘŚLIWA. Najcudowniejsze STWORZENIE na Ziemi, podobna do Braci, ale jednak taka..inna. Delikatniejsza. Śliczna!I tak radosna!
” Może dojrzałam do ” posiadania” córki”- myślałam .
Mała Wiedźma naprawdę byłą radosnym, cudownym dzieckiem. Dopóty, dopóki..dopóki moje „wizje małych dziewczynek” nie zaczęły się urealniać….
*
9 lat potem zaczęło się ( i trwa do dziś- czyli prawie 11 lat potem! ) :

– Mama wiesz…Ty byłabyś ładną kobietą, gdybyś miała ładną buzię
– Mama, przeklinasz, a to nieładne! Sama mi nie pozwalasz mówić ” fuck” przecież!
-Mamusiu, a czemu Ty urodziłaś dwóch takich idiotów? ( mowa o Jej Braciach… )
– Mamusiu, Ty jesteś naprawdę starsza ode mnie aż o 30 lat?? To czemu..czemu chodzisz tak młodo ubrana?
*
Jedziemy ze szkoły. Nagle gość przede mną hamuje i wysadza przy drodze dzieci. Śpieszy mi się do pracy z powrotem, jestem wściekła.
– ca za dupek!- wyrywa mi się
– Mama, pokazać mu PALCA?
-NIEEE!- aż zaniemówiłam- skąd Ci to przyszło na myśl w ogóle??
bo Ty pokazałaś kiedyś! Kilka razy nawet!
– Dziecko…nie kilka a tylko DWA razy! Tak, zrobiłam tak i było to BARDZO NIEŁADNE! Ale jak mi facet prawie miażdży opla, bo wyjeżdża z podporządkowanej, nie patrząc wcale na to, że KTOŚ jedzie na głównej, to czasem naprawdę nie można pohamować się….
– a tamten drugi dupek?
– tamten drugi to, pamiętasz, krzyczał na nas, że wjechałyśmy jemu na podwórko..
– a czemu wjechałyśmy tam?
– bo musiałyśmy wybrnąć z korku, to była jedyna droga, żeby uciec stamtąd. Musiałam zawrócić…a ten..hmm. „Pan” na nas nakrzyczał. Pamiętaj córeczko, że na Ciebie nikt nie może krzyczeć! Nie można sobie na to pozwolić! Nigdy!
– no to czemu teraz nie mogłam pokazać tamtemu ” fuck”? Tak palcem tylko…
– dziecko, przecież On zatrzymał się, aby wysadzić swoje dzieci tylko!
– ale Cie wkurzył!
– no tak, bo musiałam zatrzymać się przez niego. Ale nie zrobił nic takiego, by pokazać mu zaraz palcem!!! Poza tym MAŁA DZIEWCZYNKA nie może pokazywać palcem ” fuck” !
– dlaczego?
– bo ta chamskie! To wstrętne! A ja tak zrobiłam wtedy..bo..bo byłam kierowcą, strasznie wkurzonym kierowcą!
aha…
*
_ Mamo, posiedź ze mną przy kolacji troszkę. Pranie poczeka.
– dobra, masz tu ściereczkę
– po co?
– aby wytrzeć paluszki
– aaaa..myślałam, że znów uda mi się wytrzeć w meble…
*

Dzień jak co dzień. Czekam na Nią z obiadem. Mam nie dzwonić, bo ” wróci z angielskiego sama i to siara, jak wydzwaniam” . Ok. Czekam . Nagle trzask zamykanych drzwi, futryny ledwo wytrzymują.
– jestem!- radosny głos dźwięczy w całym domu
Wychodzę z kuchni spytać Ją ,czy raczy zjeść pierożki z wody, czy podsmażone.
I ..staję jak wryta.
– jak Ty się ubrałaś do szkoły??? jak mogłaś pójść w bluzce w wyciętymi ramionami?? I..ile Ty masz bransoletek na sobie??? czyś Ty oszalała??
Patrzy na mnie niepewnie. Kontynuuję:
następnym razem idź w ogóle nago! Włóż tylko może te swoje hawajskie girlandy!!
ale Mama…tak wszyscy chodzą!
nie ma czegoś takiego jak ” wszyscy”!!!
I nagle…nagle uderza we mnie potężna FALA…

*
„FALA”
25 lat temu. Król Ojciec patrzy na moje ścięte włosy i jaskrawe pasemka:
– coś TY z sobą zrobiła???
– a nic. To normalne. Tak wszyscy noszą.

dziecko! Ty moje durne dziecko! Nie ma czegoś takiego jak ” WSZYSCY” Jest może jakiś odsetek takich niby ” nowoczesnych”, tych, jak im tam, punków? Metali? Takich ekscentryków, takich dziwaków… Ale nie mów mi nigdy ” WSZYSCY”!!!
*
Jasna cholera! Powtórzyłam słowa swego Ojca!
Czy TO TAK ZAWSZE W ŻYCIU JEST???

*
– Mama, ścisz to wycie- chciałam poleżeć słuchając chwilę Metallici. Wspomnienia młodości…ehhh
– Mama ścisz, bo to jakieś ryki! Ja teraz z Gabrysią ( kuzynką) ćwiczę choreografię
– jaką , do licha znów choreografię??
– nooo, Mam cicho, zaraz zobaczysz!
Po kwadransie: stają na przeciw mnie dwie małe dziewczynki. Włączają jakieś disco i tańczą,
Ślicznie i w rytm!
Patrzę na nie i nie mogę oderwać wzroku. Tańczą świetnie! I takie zgrabne! Takie piękne!
– i co Mama?
– noo, cudownie! Tylko zwróć uwagę, dziecko, na ten krok , gdy śpiewa”…”
– Mama! Ty tylko zrzędzisz!
– ależ chcę Ci pomóc!
– eee tam! Sama sobie pomogę!
:)))
*
Ja wiem, że jestem starą babą , co się nie zna , ale TA CHOLERA MOGŁABY CZASEM MNIE POSŁUCHAĆ!!!
*
Gdy patrzę..gdy patrzę na te Jej hawajskie ( sztuczne! ) girlandy, te Jej plakaty z tymi , jak to mój Ojciec nazywa
” amerykańskimi kurewkami” i w tym wszystkim patrzę na Nią, aż…aż
chce mi się żyć!
:)))

Jesień..? *

Tu lubię czasem być :)

Nie przypuszczałam,że zobaczę w mojej knajpce swoje marzenie :)

NENUFARY!

Dziś miałam sen , inny niż wszystkie moje sny…
Młody człowiek.. dużo młodszy ode mnie…
Od dawna widzę w snach kogoś, kto bacznie mi się przygląda. Nigdy jednak nie mogę dostrzec Jego twarzy wyraźnie.
Dziś udało mi się dojrzeć Go . Prawie…
Czyżby ..?
;)

* Sama. I szybko! ;) *

Kilka lat temu ( dobrych kilka ) kupiliśmy z Ex auto. Nasze pierwsze auto! Tak złożyło się, że tuż przed zakupem naszego cudownego opla ,skończyliśmy niemal równocześnie kursy Prawa Jazdy. Ex był po kolejnym odwyku.
Gdy pojawiła się nasza Astra, rzecz oczywista, Ex przejął ją we władanie. Jak większość mężczyzn , potrafił jeździć już od lat ; ” dokument” miał tylko umożliwić mu poruszanie się autem po całym świecie.
I jak większość mężczyzn, Ex miał umiejętność prowadzenia samochodu ” we krwi”. Prowadził naprawdę świetnie. Fascynowało mnie i było wielką moją zagadką jak On potrafi tak równo, tak bezbłędnie wjechać między różne inne auta i tak idealnie zaparkować naszą astrę! Nawet tyłem!!
Przecież ja też mam Prawo Jazdy…ale czemu On jest tak błyskotliwy w tym, a ja nie??? – szlag mnie trafiał na te myśli.
Uczył mnie. On i mój Brat. Mówili, że ” jest bardzo dobrze jak na kobietę ” . Nie satysfakcjonowało mnie to, mimo wszystko . Dlatego gdy tylko miałam okazję jechać gdzieś blisko , zabierałam astrę i jechałam. Sama.:))) Radziłam sobie, ale…
Mój brat i mój Ex byli i tak niedoścignieni…
Czułam ciągły niedosyt, tym bardziej, że po Wielkich Miastach zawsze jeździł Ex. Bałam się i szkoda było zwykle czasu na ośmielanie mnie…

*

Niecałe dwa miesiące po zakupieniu auta, zaplanowaliśmy wycieczkę w góry z dziećmi. Naszą Astrą oczywiście.
Zarezerwowałam miejsca w schroniskach, upiekłam kurczaki i różne mięsa na wyjazd, upiekłam, ciastka itd, załatwiłam pieniądze. Teoretycznie ( i praktycznie) jak zwykle załatwiłam wszystko. Ex miał tylko z nami BYĆ i prowadzić auto .
Mieliśmy jechać skoro świt, gdy On wróci ze zmiany nocnej.
Wrócił. Może: ledwo wrócił…..
– tooo cooo kochanie, kurwa, jedziemy? Jessstem gotów!- wybełkotał.
Opadły mi ręce. Dlaczego , dlaczego akurat teraz, teraz , gdy dzieci czekają ze spakowanymi plecaczkami, on się nachlał??
Zrobiłam coś, co NIGDY nie zdarzało mi się. ROZPŁAKAŁAM SIĘ przy swej Księżnej Matce….
– widzisz Mamo? Nie pojedziemy…przez niego…co ja zrobię??
– uspokój się. Nie płacz. Masz Prawo Jazdy przecież, pojedziesz Ty!
– w góry???? Ja???
– dziecko, nie dramatyzuj. Znasz zasady, znasz auto ,a droga tam jest prosta. Zaraz Ci pokaże na mapie. Ja sto razy tamtędy jeździłam SAMA. Czas na Ciebie :)
– dobrze. Pojadę.Ale SAMA, bez tego bydlaka!

*

Ponieważ Ex nie pozwolił się wysadzić z samochodu, Brat zadecydował:
– nie wyrzucaj go Angie, niech jedzie. Wytrzeźwieje w końcu do jutra, jutro przed Wami Przełęcz Śmierci, on dobrze jeździ….A teraz jedź Ty. Tak jak uczyłem Cię.Ostrożnie, rozglądaj się uważnie, nie wyprzedzaj ,gdy nie trzeba. Spokojnie. Dasz radę.

*
Droga w góry była drogą przez mękę . Moją drogą przez mękę. Ex pól drogi śpiewał i śmiał się do rozpuku- z moich błędów.
– moja Niuuuniia! Jak Ty pięknie wymusiłaś pierwszeństwo! hahaha! Ooo, moje serce, jak Ty cudnie przekraczasz prędkość!
Nie słuchałam go. Musiałam odciąć się.
ZAWSZE SIĘ ODCINAM. BY PRZETRWAĆ. DO DZIŚ .
(Choć już dawno nie jestem z nim..)
*
Dojechaliśmy . Góry! Piękno ich pozwoliło mi na chwilę zapomnieć o całym tym stresie związanym z wyjazdem.
– Mamusiu, patrz! Teraz , do tego zamku , musimy jakoś dojechać samochodem. Pod górkę będzie ostro!- zaszczebiotał z tyłu Pierworodny
– ok dzieci, wjeżdżamy! A Ty- zwróciłam się do Ex- skończ z tym chorym, pijackim śmiechem i teraz skoncentruj się. Przed nami góra. Masz mi pomóc!
a w czym? Serpentynka! Cudo! To jedziemy Niunia! Gaz!
Potem zabiję pijaka, teraz muszę TAM dojechać- pomyślałam.
Jechaliśmy drogą serpentyn. Przepiękna wstążka. Coraz wyżej i wyżej.
– Patrzcie dzieci jak pięknie! Jakie cudowne, stare świerki!
– Mama, ale tam jest psepaść – zapiszczał Mały Lewek
– to co Durniu, że jest przepaść- odezwał się Pierworodny- jedziemy autem! Lepiej patrz na drogę i pomóż mi szukać drogowskazu do Zamku, bo Ojciec chyba jeszcze dobrze nie widzi i nie pomoże Mamie!
Wspinaliśmy się naszą Astrą coraz wyżej. Widoki bajeczne! I nagle:
– Mama- głos dwóch małych chłopczyków wyrwał mnie ze skupienia nad pokonywaniem serpentyn- Mama, my przejechaliśmy drogowskaz chyba! Tam dalej, znaczy wcześniej było : ZAMEK w prawo! A Ty jedziesz ciągle pod górę!
Rozejrzałam się. Chyba mają rację. jesteśmy BARDZO WYSOKO. Zatrzymałam auto na przełęczy.
– dobra, to teraz musimy zjechać w dół…jakoś…
– eee tam, Serce, nie dramatyzuj, nie musisz nawet zawracać- odezwał się nagle Ex- zjedziesz w tył kawałek i skręcisz w prawo!
Myślę, ze każdy wie jak trudno- a szczególnie nowicjuszowi!- zjechać po ” serpentynie” w dół tyłem!
Widzisz we wstecznym tylko po swojej lewej PRZEPAŚĆ i Żadnych barierek obok, żadnych pasków w środku drogi nawet!
MAKABRA!
Musiałam zjechać. Kawałek. TYŁEM. Nie wiem ile, może 50, może 100 metrów w dół? Równo, równolegle do mdłej linii wąskiej szosy…
Zobaczyłam maleńkie skrzyżowanie.
– To tu! Dobra, jedziemy zaraz w prawo!
*

I stało się coś , czego nie zapomnę do końca swoich dni.
Gdy zjechałam do krzyżówki, zaciągnęłam ręczny, by utrzymać się na tej stromej górze i skręcić w prawo.
Zaciągnęłam hamulec ręczny a moja Astra——–jechała nadal w dół! Prosto w przepaść! Mijały SEKUNDY, próbowałam hamując ” roboczym”, zwykły zatrzymać auto. Nacisnęłam z całej siły ten zwykły, ” roboczy” .
– Wychodzić z auta! I to już! Proszę dzieci, wyjdźcie stąd natychmiast!- jakoś zatrzymałam opla. Moja prawa ręka utkwiła w jakimś dziwnym, maksymalnym uścisku na hamulcu ręcznym; prawa noga z całej siły dociskała zwykły.
– nie wyjdziemy Mama! Masz COŚ Z TYM ZROBIĆ!- krzyknął Pierworodny
– Mama, zrób coś- zapłakała Małą Wiedźma
– Mamusiu, nie wyjdziemy bez Ciebie- zaszeptał Mały Lewek
– Jasna Cholera, wyjść stąd i to już!!!
Nagle paniczny śmiech Ex wyrwał wszystkich z szoku
– Ty Idiotko- zwrócił się do mnie miło Ex- nie wiesz jak się robi ” górkę” ???
– Ty Kreaturo, wiem! Ale zrozum: ręczny wysiadł!
– daj mi go- Ex chwycił moją dłoń trzymającą kurczowo hamulec ręczny
– oo! Faktycznie coś nie tak! Rób ” górkę” bez ręcznego! Tak jak Cie uczyłem! Operujesz teraz samym nożnym! Jarzysz?? Wyjedziemy stąd- Ex nagle otrzeźwiał
– jak wyjedziemy?? Jak wyjedziemy, skoro jesteśmy NAD przepaścią?? Bierz dzieci i wyjdźcie stąd, natychmiast!!
– Nie. Masz ruszyć TAK JAK POTRAFISZ TO ZROBIĆ! Pamiętasz?
Pamiętałam. Cały czas. Pomyślałam, że NIE MA TAM PRZEPAŚCI. Ot, zwykła ” górka”

Taka, jaką ” robiłam ” setki razy. Teraz tylko GAZ do dechy!

:)))
*
Nie wiem jak to zrobiłam. Nie wiem jak dokonałam tego, ze Astra skoczyła nagle jak dziki królik, że zaryczała jak lew i znalazła się w bezpiecznym miejscu na przełęczy….
Dojechaliśmy do Zamku. Bezpiecznie, choć z zepsutym ręcznym.
Ex jakby otrzeźwiał.
wiesz co stara? Ty dobrze jeździsz! Ty sobie RADZISZ!

*

Nie wiem czy dobrze, ale jeżdżę. SAMA.
Od wielu lat już…
Szybko, bardzo szybko
:)