* Wrzesień w borach*

Bory Dolnośląskie fascynują swym pięknem o każdej porze roku, a u schyłku lata i jesienią przyciągają istne rzesze dolnośląskich miłośników grzybobrania.
Każdy grzybiarz wie, że na hasło już są!, lub np. wczoraj nieśli dwa kosze! , należy odłożyć wszystko, przełożyć co się da „na jutro” , nastawić budzik na czwartą rano i jechać w bory!
Tak też uczyniliśmy. Pomimo niepogody, prognozowanego( trafnie..) deszczu, udaliśmy się w nasze ulubione, położone tuż przy Pustyni Borów Dolnośląskich, lasy sosnowe.

Przyjechaliśmy w deszcz…
poranek

…ale można było o nim zapomnieć, widząc coś takiego:
wrzosy, wrzosy

Widok liliowych wrzosowisk i bajecznie pięknych sosen zapierał dech w piersiach i rekompensował wszystkie niewygody spowodowane deszczem:

Gdy wracaliśmy, było już dość pogodnie.
Dawno ustał deszcz, a mnie znów urzekły wrzosy i stare tory kolejowe, biegnące gdzieś hen wśród borów:
road to...

Bór darzy ;) :
obiad

Pomimo tego, że faktycznie nie było zapowiadanego wysypu grzybów, czas spędzony w borze był / jak zawsze/ magiczny i piękny.
I gdy zamykam oczy, wciąż widzę:

piękny wrzesień
:)
***
O Borach Dolnośląskich i wydmach w środku leśnych kniei ( Pustyni Borów Dolnośląskich) , w miarę możliwości czasowych, napiszę.
Dla ciekawych wyglądu pustyni śródlądowej, zeszłoroczna fotorelacja z październikowej wyprawy tam:

* Bory Dolnośląskie , baśń i gąski *

***

Niedziela w zamku, czyli o anty- diecie wiosennej;)

Ostatnio gdzie nie spojrzę, tam albo jakieś diety-cud, albo zdjęcia wiotkich dziewcząt w wiosennych sukienkach. Ba! Nawet gdy otwieram pocztę, pierwsze co widzę to ” Schudnij przed wiosną! ” lub” Instytut idealnej sylwetki zaprasza” .
Ja rozumiem, że powinnam zrzucić co-nieco, ale wszystkie , nawet najbardziej niewinne sugestie z zewnątrz, zaczynają powoli wyprowadzać mnie z równowagi.
Na domiar złego, co nie wpadnę do Wugusia, to na stole same pyszności! Ja tu staram się żyć o jarzynkach i jogurtach, a tu na Wichrowych jak nie jakieś mięsne zawijańce, naleśniki, to jeszcze obok dobre piwo!
http://szapiski.wordpress.com/2013/03/10/roladki-drobiowa-i-wolowa-duszone-w-borowikach/
Żeby było weselej, gdy odwiedziłam niedawno Even, tam różne rodzaje ryb! No niby rybka zalecana w diecie, ale jak się spróbuje tak kilka ( naście)…

A może rybkę?


Nie oszczędził mi nerwów nawet Caddi, podając ostatnio pysznego łososia!

SMAKOWITA ZEMSTA


Nie wspomnę już o Witamince, u której bywam niemal co dzień:
http://conaobiad.wordpress.com/2013/03/09/tabbouleh/

Wobec tej zbiorowej zmowy i igraniu z moją silną wolą, postanowiłam zaprosić Was do mojej, zamkowej kuchni.

W niedzielę rodzina zwykle jest w komplecie. A, że prawie każdy je coś innego, trzeba sprostać gustom i oczekiwaniom wszystkich.

Dla amatorów grzybów:

Zupa z gąsek.
Zdjęcie2577 (Kopiowanie)

Paszteciki z kapustą i grzybami.
Zdjęcie2431 (Kopiowanie)
Dla Panów:
oczywiście schabowe!
20130310482 (Kopiowanie)

20130310484 (Kopiowanie)

20130310485 (Kopiowanie)

Dla Pań:
pieczona pierś kaczki z jabłkami
20130310489 (Kopiowanie)

I dla próbujących dbać o linię ;)
Pierś kurczaka w ziołach z papryką.
20130310487 (Kopiowanie)

A na deser…
ok, nie będę aż tak złośliwa ;)

***

Dama i prawdziwki;)

Kilka tygodni temu, przed świętami byłam na babskiej imprezie. Nagle, niespodziewanie, skrzyknęłyśmy się z koleżankami, z którymi nie rozmawiałam od dobrych kilkunastu lat.  Widuję je czasem, zwykle mijamy się na ulicy lub w sklepach; zawsze miłe
” cześć, co słychać? ” , zdawkowe odpowiedzi i na tym koniec.
Tym razem postanowiłyśmy się wreszcie spotkać, wysączyć różne trunki i pogadać. Każda z nas miała przynieść jakieś żarcie.
Przygotowałam dwie sałatki i pieczoną karkówkę. Wzięłam też słoik marynowanych prawdziwków.
Gdy wyjmowałam wałówę , moje koleżanki zaniemówiły. Nie rozumiałam:
– o co chodzi?
W końcu jedna przemówiła:
– wiesz Aga..my..tzn przynajmniej ja nigdy nie posądziłabym Cię o robienie sałatek. Albo pieczenie mięs! Albo te grzyby…
Gdyby nie to, że siedziałam, z pewnością usiadłabym. Konsternacja.
DLACZEGO???
– a bo Ty Aga, taka Dama! Ty, zawsze taka elegancka..myśmy były pewne, że Ty stołujesz się gdzieś w Wielkim Świecie , a nie babrasz z gotowaniem!
Miałam ochotę je rozszarpać. Moje własne koleżanki! Toż żeszz od ponad dwudziestu lat wyprawiam wszystkie imprezy w zamku sama! MAJ GOD!
Czy to, że na zewnątrz zwykle nie widują mnie w dresie i bez makijażu, znaczy , że taka elegancka jestem na co dzień?
Pomyślałam wtedy, że pewną moją część, mnie tę od kuchni lepiej WY, odwiedzający mnie tutaj, znacie.
I czyż nie jest to tak, jak kiedyś mądrze powiedziała ( akurat tu a propos kontaktów internetowych) Justyna:

Taka jedna z netu , napisała do mnie na czacie
– czytam Twojego bloga, dużo o Tobie wiem ha!
– Super, odpowiedziałam i jednocześnie pomyślałam, gówno wiesz.
Tu ja wyznaczam granice prywatności, tyle o mnie wiesz,ile ja tego chcę i nic poza tym
.

http://blogjustyny.wordpress.com/2012/08/

Tak, to MY wyznaczamy granice;
śmieszne jednak, gdy wyznaczamy te granice, nie jak w blogosferze, świadomie, a całkiem spontanicznie i w pewien sposób niechcący. Automatycznie. Czasem ludzie , których faktycznie lubimy ,malują sobie nasz obraz  jednostronny, a przez to tak odległy od rzeczywistości.
Lub NASZEJ rzeczywistości.
Moje koleżanki przekonały się, że jestem tą dawną Angie. Że potrafię nadal, jak one śmiać się z durnych żartów, pić wodę rozmowną kląć i płakać. I, cholera, gotować! ;)))
*
Ponieważ tej zimy mamy jesień, silą rzeczy ,przychodzą na myśl jesienne obrazki.

 
SAMSUNG

SAMSUNG

SAMSUNG

SAMSUNG

SAMSUNG

SAMSUNG

Zdjęcie2258 - kopia

Prawie cała moja rodzina to pasjonaci grzybów- tak zbierania, jak spożywania ich w różnej postaci. Największą popularnością cieszą się oczywiście grzyby marynowane. Niedopuszczalne jest mieszanie prawdziwków z innymi; dopiero pod koniec sezonu Brat łagodniej patrzy na sprawę i pozwala mi robić niejednorodne słoiki
Zdjęcie2426

Zdjęcie2421

Większość grzybów przeznaczamy na suszenie, resztę zamrażamy.
Jesienią grzyby zajmują całą, dużą szufladę zamrażarki.
Czasem zapominam o tym ( ileż można jeść grzyby? ;)) , ale ponieważ byłam dziś u Wg

http://szapiski.wordpress.com/2013/01/08/krupnik-nalesniki-z-grzybami-i-kompot/

przypomniała mi się pyszna potrawa z prawdziwków, którą być może niedługo zrobię. Zaznaczę od razu, że to absolutnie nie dla dbających o linię lub/ i wątrobę. Ani też , niestety, nie dla tych niejedzących mięsa.
Ciekawe, że nie robiłam tej potrawy dobre kilkanaście lat! Nie miałam też nigdzie przepisu. I nagle, pod wpływem jakiegoś impulsu, przypomniałam sobie. Proste:

1. Kilka ( 5-6 kawałków schabu na kotlety)
2. 6 średnich cebul ( niekoniecznie)
3. 6 dużych lub 8 średnich ziemniaków
4. duży, głęboki talerz lub miska prawdziwków
5. Około 30 dkg wędzonego boczku
6. Garść posiekanego kopru lub pietruszki
Trochę mąki pszennej, sól, pieprz, olej, kubek gęstej śmietany i gruba, emaliowana brytfanna 30/ 22 cm.

Kotlety rozbić na średnio grube plastry. Przyprawić, otoczyć w mące i obsmażyć na gorącym tłuszczu. Cebulę pokroić w grube krążki i lekko podsmażyć.
Na dnie brytfanny ułożyć pokrojony w plastry boczek. Na to pokrojone w niezbyt grube plastry ziemniaki. Delikatnie posolić i popieprzyć. Na nich pokrojone dość grubo świeże / lub mrożone/ prawdziwki, a potem również pokrojoną w plastry, posoloną lekko cebulę. Na nią kotlety. Na kotlety cebulę i identycznie jak wcześniej, grzyby i ziemniaki.
Całość zalać wodą ( do ostatniej warstwy) i pod przykryciem , zagotować.
Zmniejszyć gaz i około godziny pozwolić potrawie dusić się na małym ogniu. Gdy ziemniaki już ” dochodzą”, zalać wszystko ( koniecznie leciutko osolona! ) śmietaną. Posypać zieleniną. Bardzo delikatnie mieszać tak, by śmietana mogła dostać się pomiędzy każdą warstwę naszej potrawy.
Zdjęcia nie są rewelacyjnie, ale gwarantuję: smakuje wyśmienicie!

Zdjęcie2286

Zdjęcie2285

Zdjęcie2288

*** Christmas Time ***

Gdy mieszka się w Domu Rodzinnym z Matką swą rodzoną, święta muszą być obfite. Tak w pożywienie, jak i gości.Do rodzinnego domu przecież ściągają wszyscy, z różnych zakątków świata .
Trudno powiedzieć teraz, co łatwiej dziś zliczyć :gości czy ilość potraw; po raz pierwszy od kilkunastu dni mam chwilę, by usiąść spokojnie, odsapnąć i zrelaksować się słuchając muzyki. Młodzi (moi polscy młodzi i ich włoscy goście na wycieczce, ufff! ) ;)
Opowiem Wam o moich świętach.
Mój dom rodzinny( drugi dom rodzinny; pierwszy mieści się we Wrocławiu, pisałam już o tym) , mój znany Wam zamek ,a konkretnie komnaty w nim, mają 3m.40cm wysokości. Wysokie pokoje, więc i choinka nie może być mała.
Otóż maleństwo ma około 3,20. Oto ono:
Zdjęcie2856

Uwielbiam gęste drzewka świąteczne, przystrojone nie zanadto kolorowo, ale z ogromną ilością maleńkich światełek. Wygląda to tak delikatnie i pięknie. Zdjęcia są zawsze tylko namiastką tego, co można zobaczyć na żywo, gdy się wszystko subtelnie mieni zmieniającymi się powoli kolorami.
Od kilku lat już dzieło ubrania naszej maleńkiej choinki, spoczywa w rękach mych latorośli. Spisują się doskonale, tym bardziej, że jest to jeden z ich nielicznych obowiązków. Ja, choć uwielbiałam ubierać choinki, od dawna nie mam na to zwyczajnie czasu.
Nie mam czasu, bo przygotowuję:
barszcz z uszkami( uszka z grzybami, uszka z mięsem, uszka ze szpinakiem) , kapustę z grzybami, śledzie w śmietanie, śledzie na ostro, dwa rodzaje warzywnych sałatek, kompot z suszu,pasztet z suszonych grzybów,sernik, makowiec , ciasto czekoladowe( lub piernik)
Ryby, czyli karpia, szczupaka i amura przyrządza zwykle mój szanowny Brat; natomiast Pani Matka / której praktycznie prawie w domu nie ma/ specjalizuje się w sporządzaniu karpia w galarecie.
Na święta piekę:
karkówkę w dużej ilości czosnku, boczek w majeranku, roladę z boczku z papryką, piersi kurczaka w oliwie i ziołach prowansalskich. Bigos przygotowuję wcześniej; to jedno z nielicznych dań, któremu dobrze robi zmrożenie.
ufff…
Mniej więcej prezentuje się to tak( mniej więcej, bo wszystkiego nie da się na raz wnieść na stół ;))

Zdjęcie2788

Zdjęcie2790

Od dwóch lat , za sprawą mego Pierworodnego, który czuje się wyraźnie Obywatelem Świata , gościmy w święta lub okresie świąteczno- noworocznym różnych ludzi zza granicy. Nikt z moich młodych , zagranicznych przyjaciół nie może pojąć, że niemal wszystkie potrawy przygotowałam sama. Bo ich ” Mums” albo zamawiają gotowe, albo kupują półprodukty. Tłumaczę tym Młodym, że u nas,w Poland to naturalne, że niemal wszystkie kobiety tyle gotują i tak wyprawiają święta . To i tak dla nich ” amazing” ;)
*
Ponieważ w tym roku byłam chyba niespotykanie grzeczna, Mikołaj był wyjątkowo hojny. Taki malutki, w kolorze kości słoniowej prezent otrzymałam:

Zdjęcie2785

A to nie dodatek do prezentu; to moja Diana, siostra Milorda. Jest ciekawska, zawsze dokładnie sprawdza wszystko nowe. A jak jej już się spodoba..Prawda, że prezentuje się na jasnym tle nieźle ..? ;)
Zdjęcie2787
Mikołaj bardzo kocha zwierzęta i na moje pytanie: co będzie, gdy Dianeczka zechce ostrzyc pazurki o prezent, odpowiedział:
no trudno. To ( prezent) przecież tylko rzecz martwa, a to ( Diana) w końcu kot !
Kot. Lub pies. Jedno i drugie ( trzecie, czwarte, piąte) potrafi władować się nieproszone do łóżka gościom. Tym z Kanady, Niemiec, Irlandii lub Włoch również.
*
Jak dobrze, że do zamku zjeżdżają tylko dobrzy, rodzinni i ciepli ludzie!I to wcale nieważne skąd. Ludzie wolni, wolni od nienawiści , zawiści i ksenofobii, ludzie otwarci, ludzie bez skrajnych poglądów i idei, ludzie wyznający tolerancję i znajdujący w sobie radość życia.I to co łączy tu wszystkich najbardziej: człowieczeństwo.W każdym calu.
*
Z moimi uroczymi gośćmi zwiedziłam /między innymi , znów /Uniwersytet Wrocławski.
Aula Leopoldina jak zwykle robi niesamowite wrażenie; podzielę się nim z Wami niebawem.
Obiecuję Wszystkich odwiedzić przed Nowym Rokiem!
Moi Młodzi niedługo wracają z Krakowa, a ja muszę znów jutro jechać .
Kolęda, hej kolęda! ;)

Teraz napawam się pięknem tego świątecznego czasu i jedynym spokojnym wieczorem :)
Zdjęcie2860