Pierożki / Dumplings

Wegetariańskiego gotowania ( czyt: wynalazków:) ) ciąg dalszy.
Tym razem coś , co lubią nie tylko wegetarianie: pierogi ruskie. A żeby było zdrowo, smacznie i nie tak zwyczajnie i monotonnie, zrobiłam również dla mej Wegertarianki pierożki z soczewicą .

Szanowny Pan B. (absolutnie NIE wegetarianin! ) na niedzielny obiad zjadł prawdziwy, wiejski rosół oraz słuszną ilość różnych pierożków; dla Niego specjalnie jego dobra żona ulepiła pierogi z mięsem:

***

Wegetariańskie gotowanie/ vegetarian cooking

Po dziesięciu latach znów przyszło mi się zmierzyć z kuchnią wegetariańską.
Tym razem sprawcą ( a raczej sprawczynią) całego zamieszania jest już nie Pierowrodny, a oczywiście Mała W.
Cóż, młodość ma swoje prawa.. Lubię gotować, więc z przyjemnoscią podjęłam się nowego/ starego wyzwania.
I- może mało skromnie mówiąc- wychodzi bardzo dobrze! Smaczne i lekkie, a po sutych świętach chyba każdy tęskni z czymś takim.
Spróbujcie Kochani,
smacznego! :)


*


*

*

*

***

Niedziela w zamku, czyli o anty- diecie wiosennej;)

Ostatnio gdzie nie spojrzę, tam albo jakieś diety-cud, albo zdjęcia wiotkich dziewcząt w wiosennych sukienkach. Ba! Nawet gdy otwieram pocztę, pierwsze co widzę to ” Schudnij przed wiosną! ” lub” Instytut idealnej sylwetki zaprasza” .
Ja rozumiem, że powinnam zrzucić co-nieco, ale wszystkie , nawet najbardziej niewinne sugestie z zewnątrz, zaczynają powoli wyprowadzać mnie z równowagi.
Na domiar złego, co nie wpadnę do Wugusia, to na stole same pyszności! Ja tu staram się żyć o jarzynkach i jogurtach, a tu na Wichrowych jak nie jakieś mięsne zawijańce, naleśniki, to jeszcze obok dobre piwo!
http://szapiski.wordpress.com/2013/03/10/roladki-drobiowa-i-wolowa-duszone-w-borowikach/
Żeby było weselej, gdy odwiedziłam niedawno Even, tam różne rodzaje ryb! No niby rybka zalecana w diecie, ale jak się spróbuje tak kilka ( naście)…

A może rybkę?


Nie oszczędził mi nerwów nawet Caddi, podając ostatnio pysznego łososia!

SMAKOWITA ZEMSTA


Nie wspomnę już o Witamince, u której bywam niemal co dzień:
http://conaobiad.wordpress.com/2013/03/09/tabbouleh/

Wobec tej zbiorowej zmowy i igraniu z moją silną wolą, postanowiłam zaprosić Was do mojej, zamkowej kuchni.

W niedzielę rodzina zwykle jest w komplecie. A, że prawie każdy je coś innego, trzeba sprostać gustom i oczekiwaniom wszystkich.

Dla amatorów grzybów:

Zupa z gąsek.
Zdjęcie2577 (Kopiowanie)

Paszteciki z kapustą i grzybami.
Zdjęcie2431 (Kopiowanie)
Dla Panów:
oczywiście schabowe!
20130310482 (Kopiowanie)

20130310484 (Kopiowanie)

20130310485 (Kopiowanie)

Dla Pań:
pieczona pierś kaczki z jabłkami
20130310489 (Kopiowanie)

I dla próbujących dbać o linię ;)
Pierś kurczaka w ziołach z papryką.
20130310487 (Kopiowanie)

A na deser…
ok, nie będę aż tak złośliwa ;)

***

*** Christmas Time ***

Gdy mieszka się w Domu Rodzinnym z Matką swą rodzoną, święta muszą być obfite. Tak w pożywienie, jak i gości.Do rodzinnego domu przecież ściągają wszyscy, z różnych zakątków świata .
Trudno powiedzieć teraz, co łatwiej dziś zliczyć :gości czy ilość potraw; po raz pierwszy od kilkunastu dni mam chwilę, by usiąść spokojnie, odsapnąć i zrelaksować się słuchając muzyki. Młodzi (moi polscy młodzi i ich włoscy goście na wycieczce, ufff! ) ;)
Opowiem Wam o moich świętach.
Mój dom rodzinny( drugi dom rodzinny; pierwszy mieści się we Wrocławiu, pisałam już o tym) , mój znany Wam zamek ,a konkretnie komnaty w nim, mają 3m.40cm wysokości. Wysokie pokoje, więc i choinka nie może być mała.
Otóż maleństwo ma około 3,20. Oto ono:
Zdjęcie2856

Uwielbiam gęste drzewka świąteczne, przystrojone nie zanadto kolorowo, ale z ogromną ilością maleńkich światełek. Wygląda to tak delikatnie i pięknie. Zdjęcia są zawsze tylko namiastką tego, co można zobaczyć na żywo, gdy się wszystko subtelnie mieni zmieniającymi się powoli kolorami.
Od kilku lat już dzieło ubrania naszej maleńkiej choinki, spoczywa w rękach mych latorośli. Spisują się doskonale, tym bardziej, że jest to jeden z ich nielicznych obowiązków. Ja, choć uwielbiałam ubierać choinki, od dawna nie mam na to zwyczajnie czasu.
Nie mam czasu, bo przygotowuję:
barszcz z uszkami( uszka z grzybami, uszka z mięsem, uszka ze szpinakiem) , kapustę z grzybami, śledzie w śmietanie, śledzie na ostro, dwa rodzaje warzywnych sałatek, kompot z suszu,pasztet z suszonych grzybów,sernik, makowiec , ciasto czekoladowe( lub piernik)
Ryby, czyli karpia, szczupaka i amura przyrządza zwykle mój szanowny Brat; natomiast Pani Matka / której praktycznie prawie w domu nie ma/ specjalizuje się w sporządzaniu karpia w galarecie.
Na święta piekę:
karkówkę w dużej ilości czosnku, boczek w majeranku, roladę z boczku z papryką, piersi kurczaka w oliwie i ziołach prowansalskich. Bigos przygotowuję wcześniej; to jedno z nielicznych dań, któremu dobrze robi zmrożenie.
ufff…
Mniej więcej prezentuje się to tak( mniej więcej, bo wszystkiego nie da się na raz wnieść na stół ;))

Zdjęcie2788

Zdjęcie2790

Od dwóch lat , za sprawą mego Pierworodnego, który czuje się wyraźnie Obywatelem Świata , gościmy w święta lub okresie świąteczno- noworocznym różnych ludzi zza granicy. Nikt z moich młodych , zagranicznych przyjaciół nie może pojąć, że niemal wszystkie potrawy przygotowałam sama. Bo ich ” Mums” albo zamawiają gotowe, albo kupują półprodukty. Tłumaczę tym Młodym, że u nas,w Poland to naturalne, że niemal wszystkie kobiety tyle gotują i tak wyprawiają święta . To i tak dla nich ” amazing” ;)
*
Ponieważ w tym roku byłam chyba niespotykanie grzeczna, Mikołaj był wyjątkowo hojny. Taki malutki, w kolorze kości słoniowej prezent otrzymałam:

Zdjęcie2785

A to nie dodatek do prezentu; to moja Diana, siostra Milorda. Jest ciekawska, zawsze dokładnie sprawdza wszystko nowe. A jak jej już się spodoba..Prawda, że prezentuje się na jasnym tle nieźle ..? ;)
Zdjęcie2787
Mikołaj bardzo kocha zwierzęta i na moje pytanie: co będzie, gdy Dianeczka zechce ostrzyc pazurki o prezent, odpowiedział:
no trudno. To ( prezent) przecież tylko rzecz martwa, a to ( Diana) w końcu kot !
Kot. Lub pies. Jedno i drugie ( trzecie, czwarte, piąte) potrafi władować się nieproszone do łóżka gościom. Tym z Kanady, Niemiec, Irlandii lub Włoch również.
*
Jak dobrze, że do zamku zjeżdżają tylko dobrzy, rodzinni i ciepli ludzie!I to wcale nieważne skąd. Ludzie wolni, wolni od nienawiści , zawiści i ksenofobii, ludzie otwarci, ludzie bez skrajnych poglądów i idei, ludzie wyznający tolerancję i znajdujący w sobie radość życia.I to co łączy tu wszystkich najbardziej: człowieczeństwo.W każdym calu.
*
Z moimi uroczymi gośćmi zwiedziłam /między innymi , znów /Uniwersytet Wrocławski.
Aula Leopoldina jak zwykle robi niesamowite wrażenie; podzielę się nim z Wami niebawem.
Obiecuję Wszystkich odwiedzić przed Nowym Rokiem!
Moi Młodzi niedługo wracają z Krakowa, a ja muszę znów jutro jechać .
Kolęda, hej kolęda! ;)

Teraz napawam się pięknem tego świątecznego czasu i jedynym spokojnym wieczorem :)
Zdjęcie2860

Boeuf Stroganow lub Strogonow w Zamku ;)

Ponieważ ostatnio byłam u Wg na fasolce po bretońsku, rosołku z kluseczkami, żeberkach itd,

http://szapiski.wordpress.com/2012/12/13/rosol-z-kluseczkami-i-zeberka/comment-page-1/#comment-819,

nie dość, że najadłam się za wszystkie czasy pysznościami, to jeszcze uświadomiłam sobie, jak bardzo kulinarnie zaniedbałam swój blog !Ostatni kulinarny wpis był chyba we wrześniu! Skandal, stracę zaraz image tej

gotującej chwalipięty ;) Opuściłam się strasznie, tym bardziej, że obiecałam Justynie podać jakiś przepis!

Specjalnie dla Justyny:

STROGONOW

Zdjęcie2743

Boeuf Stroganow (nazwa od bœuf – franc. „wołowina” i nazwiska rosyjskiego dyplomaty Stroganowa) – popularne danie, w Polsce nazywane Strogonow – poniekąd błędnie z racji oryginalnego nazewnictwa, ale tak jak w innych krajach świata, u nas przyjęła się nazwa, która funkcjonuje w gastronomii.

Nazwa potrawy pochodzi od nazwiska hrabiego Pawła Stroganowa, działającego w XIX wieku dyplomaty rosyjskiego. Potrawę miał wykonać po raz pierwszy francuski kucharz Carême, który był od 1815 nadwornym kucharzem cesarza Aleksandra I.

Oryginalny przepis mówi, że

Jest to polędwica krajana w długie i wąskie paski, smażona z cebulą i pieczarkami, według niektórych przepisów także z dodatkiem ogórków kiszonych i gotowana z mąką, przecierem pomidorowym, pieprzem i solą

Dziś jest mnóstwo wersji tej potrawy. Można dodawać paprykę, fasolkę szparagową; wszystko zależy od tego, jak sycący ma być nasz Strogonow. Oraz jaką funkcję ma pełnić; jeśli ma być jedną z potraw na hucznym przyjęciu, niech lepiej będzie light; im mniej dodatków do mięsa, tym lepiej.

Natomiast jeśli ma być tzw daniem jednogarnkowym / dwa w jednym/ , powinien składać się z możliwie dużej ilości składników.

W moim zamku popularne jest wersja druga, czyli ta mocno sycąca.

Tak a propos zamku; dobiegły mnie słuchy, że ktoś używa nazwy „zamek” w odniesieniu do swego domostwa. Toszzz to nie fair, to nie dość, że profanacja zamku, to jeszcze kradzież mojego pomysłu. Gdybym miała siłę i czas
( lub odwrotnie) weszłabym z pewnością na ścieżkę wojenną ze złodziejem. Ale , że mam kilka ważniejszych spraw w życiu, niż chandryczenie się z jakimiś fantastami, wielkodusznie odpuszczam temu, co uważa, że ma zamek. I sobie;) W końcu w swej pracy spotykam takich, którzy uważają, że są prezydentami USA lub Terminatorami. I za licho nie ma co się kłócić, że tak nie jest; wiedzą i tak swoje.

Wracając do Strogonowa; nie ma nic lepszego i bardziej rozgrzewającego po cudnych, zimowych , leśnych spacerach. Ok, samogonik lub pyszne, markowe, czerwone wytrawne lub dobry rum może są lepsze. Jednak jeśli ma się Małą Wiedźmę oraz niepijącego Młodego Lwa u boku i cały, niemały inwentarz przy zamku, nie można aż tak sobie folgować ;)

Strogonow, który tworzę osobiście , składa się z:

1. Ponad kilograma mięsa (powinna być wołowina , ale wieprzowina też nadaje się; najlepiej łopatka )

2. 30- 40 dkg pieczarek

3.4 średnich cebul

4.3 papryk( dwie czerwone, jedna żółta)

5. słoika zielonej fasolki szparagowej

6. Kilku łyżeczek koncentratu pomidorowego

7.Śmietany 18%

8.Około 10 dkg masła

9. Przyprawy: sól, pieprz ziarnisty,ziele angielskie, liść laurowy, papryka w proszku chili( odrobina! )

Mięso pokroić w kostkę. Zamarynować i odstawić na noc. Czasem robię sama marynatę, ale ostatnio z braku czasu, korzystam z gotowej (dobra jest „szlachecka” w płynie, Kamis)

Rozgrzać na dużej patelni tłuszcz( olej, a dla tych nie dbających o wątrobę, może być smalec). Na gorący tłuszcz wrzucić mięso. Smażyć mieszając( ważne, by „ścięło się” )

Przełożyć do dużego, żeliwnego garnka, wrzucić cebule pokrojone w grube ” ćwiartki” , podlać wodą tak, by całość była zakryta. Dodać kilka ziarenek pieprzu, ziela angielskiego i 3 listki laurowe. Od czasu do czasu mieszając, gotować na małym ogniu.

Pieczarki obrać i umyć, po czym pokroić w paski. Odparować na patelni, dodać masło i mieszając , smażyć chwilę.

Gdy mięso gotuje się już około godziny, dodać pieczarki i kilka łyżek koncentratu.. Gotować chwilę razem. Jeśli mięso jest już prawie miękkie, dodać pokrojoną w cienkie plastry paprykę. Gotować około 10 minut.

Ostatni etap to przyprawianie. Dodać według uznania :soli, pieprzu zmielonego, papryki w proszku. Wlać około 1/3 kubka posolonej śmietany, zamieszać mocno i zagotować.

*Na koniec można dodać fasolkę szparagową ze słoiczka.

Smacznego!

:)

Zdjęcie2746

***

A jeśli chodzi o mój zamek, wygląda mniej więcej tak. Oczywiście to zdjęcie jego w szacie letniej; dziś tak zasypało, że zza śnieżnych zasp niewiele widać ;)

zamek mój

* Schabowy w Malezji i niedzielny, polski obiad ;) *

Pierworodne me Dziecię, gdy weszło w wiek dojrzewania / już jakiś czas temu / , zachwyciło się miastem i wszystkim, co z nim związane. Jedną z rzeczy, jakie najbardziej urzekły Go w betonowej dżungli, było miejskie, knajpowe jedzenie.  I to nie tylko to wykwintne, piękne podane; zapałał miłością do wszelkich kejefsi i makdonaldów i królujących tam fastfudów, czyli tego, czego unikam jak ognia i przed czym , w swej matczynej trosce  przestrzegałam  Go zawsze.
Jego gusta nie zmieniły się po wyjeździe na studia do Anglii. Ba! nawet ugruntował się w swej tezie, że to, co nie domowe, to pyszne. Patrzyłam  nań z politowaniem, gdy słyszałam :
Mama, jadłem rewelacyjne hamburgery
lub dziś byłem na makaronie al dente z sosem pomidorowym, lub kupiliśmy dziś produkty w słoikach i będziemy gotować.
Machnęłam ręką; jest uparty po mnie, więc nie ma co kłócić się i przekonywać Go do swojskiego żarcia. Zresztą: o gustach się nie dyskutuje. Lubi te świństwa, trudno.

Jakież było moje zdziwienie, gdy pewnego dnia zakomunikował mi przez telefon:
Mama, dziś musimy koniecznie spotkać się na skyp’e. Opowiedziałem dziewczynom, że świetnie gotujesz..tzn, że wszyscy chwalą Twoją kuchnię. Nauczysz nas robić schabowe i ziemniaki puree, ok?
Rzadko zatyka mnie, tym razem jednak tak się właśnie stało.
– Dziecko Drogie, a czy kupiliście wszystkie składniki?
mamy porcjowany schab i ziemniaki!
Aha.
Poinstruowałam Pierworodnego , czego i ile powinien jeszcze nabyć.
Wieczorem spotkaliśmy się na skype, via camera oczywiście. Oprócz swego Synka, zobaczyłam na ekranie trzy śliczne dziewczyny.
Mama, to Alice z Włoch, to Emma z Niemiec, a to Yasmine z Malezji. Wszystkie chcą Cię bardzo poznać i nauczyć się gotować!
Odbyło się miłe hello , how do you do ? , po czym Pierworodny z dumą pokazał mi bardzo blisko do kamery..tłuczek do mięsa
Mama, wyobraź sobie, że po ten specyfik musieliśmy jechać pociągiem do miejscowości oddalonej od Exeter kilkanaście , dobrych mil! Nigdzie tu, w Anglii tego nie ma, cudem dowiedzieliśmy się, że w jednym sklepie jest!

Ok. ;)

Nie będę szczegółowo opisywać procesu produkcji schabowych, bo przecież każdy z nas to zna.
Powiem tylko, że wyglądało to tak, że Pierworodny siedział na krześle i niczym dowódca żeńskiego oddziału partyzantki, wydawał koleżankom rozkazy, czyli tłumaczył, to co mówiłam do Niego ws kotletów i ziemniaków. Na szczęście trochę znam angielski i kilka razy udało mi się Go za to, na głos, trochę uszczypnąć.
*
Obiad wyszedł pyszny. Późnym wieczorem dostałam osobiste podziękowania ,via camera, od Dziewcząt.
*
Kilka miesięcy później dowiedziałam się, że nasze schabowe robią furorę w Italii, Niemczech i …Malezji!
:))))
*
A dziś w naszym, polskim domu, obiad wyglądał tak:

Barszcz ukraiński

Krokiety z mięsem

podane z gruszkami w occie

A na deser – szarlotka

***

* Wrześniowe smaki *

Dzieci wszystkie ( te duże też) w domu, co jakiś czas przyjaciele i przyjaciółki z różnych stron świata zjeżdżają na nasz , piękny Dolny Śląsk ;

nie pozostaje więc nic innego, jak błysnąć tą cudną, polską gościnnością i wykorzystać dary Natury.

Zupa borowikowa

Cukinia faszerowana

Sałatka grecka z oliwkami i serem feta. Niby popularna, ale jak inaczej smakuje z  pachnącymi  słonkiem, własnymi pomidorami!

Prawdziwki duszone na masełku

Kotlet z piersi kurczaka saute,marynowany w oliwie z ziołami . Podany z  duszonymi warzywami i suszonymi grzybkami

Zapiekanka ziemniaczano- porowa z grzybkami marynowanymi

Placek ze śliwkami

***

Przepisów Wam nie dam, albowiem wszystko robię ” na oko”.
I zawsze wychodzi! :)))

* Z dala od sieci czyli makarronnii i : Polska, Biało- Czerwoni! *

Moi Drodzy :)

Zawieszam / się /internetowo- blogowo na czas nieokreślony.

Czerwiec zapowiada się bardzo, bardzo realnie i pracowicie. Trzeba wracać do ogrodu, pojutrze ustają deszcze .Prócz tego..takie tam różne /top secret/ ;)

A jutro..

JUTRO POCZĄTEK MISTRZOSTW EUROPY w PIŁCE NOŻNEJ!

Zaczynamy z Grecją na Narodowym w Warszawie.

Ja, stary kibic i fan piłki kopanej, oczywiście nie opuszczę ani jednego meczu!

Szczególnie przykują uwagę moją i moich ZIOMALI te rozgrywane na naszym , wrocławskim , ponieważ mój Brat , Big Brother we własnej osobie, został wytypowany do ochrony medycznej zawodników!  Czekamy już z niecierpliwością na mocne faule ( oczywiście nie na Naszych! ! ;)))

Tak serio: niech wszyscy grają fair i niech grają pięknie :)

*

Uff, choć dziś/ kościelne / święto, jestem wykończona. Korzystając z wolnego dnia ,zrobiłam sobie maraton sprzątania – uprałam nawet swój ulubiony, włochaty dywan, bo dywan musi być taki, by móc..na nim położyć się w samej bieliźnie, o! ;)))
Do południa i trochę pracowałam też w kuchni. Oto efekty:

Spaghetti a la spaghetti bolognese– czyli wymysł koleżanki Angie; pychota z mięsem z indyka i bazylią

Chłodnik. Moja ULUBIONA, wiosenna zupka! Można serwować z kefirem lub śmietaną. Dowolność pełna ;)

Kluseczki śląskie, drobiowy kotlet zawijany i KALAREPKA Z MARCHEWKĄ I KOPREM! MNIAM!

Na dwa dni
jadła ci u nas po dostatkiem! Pojutrze chyba obiad poza domem, w niedzielę tradycyjnie rosół i pieczeń wieprzowa.
(Dla mnie coś z kurki, bo wieprzowiny od jakiegoś czasu nie jadam)
REASUMUJĄC: na najbliższe, meczowe dni plan wysiłków kuchennych ograniczony do minimum!
Zapas whisky zakupiony, Carlsberg i Zielony Okocim czekają jeszcze w sklepie;

najważniejszy mój PLAN już wykonany, z czego bardzo się cieszę!
*
Pozostaje mi tylko kupić kilka biało- czerwonych chorągiewek i oflagować samochód( a nawet dwa; ten mego angielskiego synka też oflaguję, a co! W końcu nim też poruszam się;) ) . I założyć swój ulubiony strój kibola , do tego biało- czerwone wieńce z kwiatuszków, które dostałam od swego Big B :)))
A potem już tylko:
POLSKA, BIAŁO- CZERWONI /lalalala/
*
I oby deszcze ustały!
Kocham tę nie- warzywną, nie kwiatową część mego ogrodu. Sad. Spójrzcie:
Gdy deszcze ustają