*Eins Zwei Polizei ;)

Pogoda nie sprzyja ani grzybobraniom( pada od kilku dobrych dni), ani dobremu humorowi. Pogoda właściwie sprzyja tylko wylegiwaniu się w pod ciepłym kocem i wściekaniu się na … Z wzajemnością zresztą ;)
Wściekłość mą potęguje kilka innych spraw, ale nie o tym dziś, nie dziś .
Dziś przypomniało mi się,jak kiedyś pojechaliśmy z mym ex małżonkiem ( wtedy jeszcze present husband;)) , z naszą małą córeczką i trzema psami na grzyby.
Pan Mąż powrócił właśnie z wyprawy po Hiszpanii i zapragnęliśmy nagle pojechać w nasze knieje. Oczywiście wzięliśmy Małą Wiedźmę i nasze trzy psy: labradorkę Sabę i dwa kundelki. Ponieważ Pan Mąż zagubił gdzieś w pięknej Espanii swe Prawo Jazdy, musiałam prowadzić ja. Wszystko było dobrze dopóki, dopóty nie znaleźliśmy się w lesie.
– jak ty jedziesz!? Nie widzisz dziur?
Widziałam i omijałam, ale ten swoje:
– zniszczysz opony!
– trza było nie gubić dokumentów….
Mimo wszelkich złych prognoz, obyło się bez awantury.
Chodziliśmy po lesie, zbieraliśmy grzyby, Mała Wiedźma beztrosko przeskakiwała niskie krzaczki,szczęśliwe psy biegały, gdy nagle…
na jednej z leśnych dróżek pojawił się radiowóz!
-policja!
-wiesz, teraz cicho, stańmy za drzewami, może nie zauważą nas- rzucił komendę Pan Mąż.
Stanęliśmy w bezruchu; nawet psy, jak na niewidzialną komendę stanęły tuż przy nas. Odjechali. Uff…
Postanowiliśmy i tak jak najszybciej wracać. Po co ryzykować?
Ruszyliśmy. Pan Mąż za kierownicą, ja obok , Mała W. z tyłu, psy za kratką w naszym tyle kombi.
Zanim zdołałam zwrócić subtelną uwagę ” czy ty naprawdę nie widzisz dziur?” , usłyszałam z boku” jasna cholera, policja!”.
Gdy spojrzałam wprzód zobaczyłam w dali, w wieczornej mgle charakterystyczny kształt auta i koguty.
– co oni, kur( wa) robią w środku lasu???
– nie wiem, może ktoś zwiał ze Szpitala ( niedaleko jest nas Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych). Tak czy inaczej Angie, ty musisz prowadzić, ja nie mam dokumentów szybko przesiadamy się!- rozkazał Pan Mąż .
Nie wiem jak to zrobiliśmy, ale udało się nam błyskawicznie zamienić miejscami za kierownicą.
Udając spokój jechałam leśną drogą, metr za metrem będąc coraz bliżej nadjeżdżającego z naprzeciwka radiowozu. Nagle zobaczyłam rękę zza okna policyjnego auta i lizak.
Cholera jasna!
Mała Wiedźma zapiszczała:
nie zatrzymuj się Mama, uciekaj jak na filmach!
– jeszcze jedno słowo, a zabiję! Wszystkich!- zwróciłam się/ szczególnie/ do Pana Męża – teraz cicho. Cokolwiek nie powiem, nie śmiać się, ani nie płakać!
Zapanowała grobowa cisza. Gdy policjant ( swoją drogą :bardzo przystojny i młody) podszedł do naszego auta, psy dostały szału. Zza kraty ujadały jak wściekłe. Gdy udało się jakoś je uspokoić,wyszłam z samochodu. Policjant poprosił mnie o Prawo Jazdy i Dowód Rejestracyjny.
Szybko przejrzał i spytał, czy może zwracać się do mnie ” pani Agnieszko”
Ok, ok , możesz( tylko idź w diabły szybko!- myślałam)
-Otóż pani Agnieszko, macie co najmniej dwa wykroczenia .
-jakie?
I zaczęła się moja ulubiona gra w durnia.
– jak to jakie? Pieski biegają wolno sobie po lesie………
– chwileczkę. Siedzą w bagażniku za kratą!
– ale biegały!
– eee tam.
– pani Agnieszko…
– aj tam! Szły na smyczy, ale jak pies chce zrobić kupę, przecież musi oddalić się. Myślę, ze ani pan, ani ja nie chcielibyśmy załatwiać się przy innych…….
– ale to są trzy psy!
– a czy pan uważa, że tylko jeden chce zrobić kupę?
:)
-dobrze- policjant był lekko zbity z tropu
– ale co w ogóle robi pani tym samochodem w środku lasu??
– przemieszczam się z rodziną.Powoli…
– ale pani wie, że nie wolno wjeżdżać do lasu?
– wiem, ale alarm pożarowy skończył się w ub. miesiącu a to jest droga utwardzona i WSZYSCY nią jeżdżą!
-aaa! Jak to wszyscy? A kogo pani widziała?
Ledwo pohamowałam śmiech:
– panie władzo( oj, pozostało mi z tamtych lat ) , ja nie notuję numerów rejestracyjnych aut, które tędy jeżdżą!
Spisując moje dane z Prawa Jazdy i Dowodu Rejestracyjnego, uśmiechał się. Weszłam z powrotem do samochodu.Psy milczały, Pan Mąż również i nawet Mała W. nie wydawała żadnych odgłosów. Dopóki, dopóty policjant nie nachylił się ..
Gdy tylko ten mundurowy przystojniak podszedł do naszego opla, rozległo się potworne szczekanie i skowyt psów . I nagle, jak spod Ziemi rozpostarł się przebijający przez tę kakofonię psich pisków i szczeknięć rozpaczliwy krzyk Małej Wiedźmy:
MAAAMUUUSIU JA NIE CHCĘ IŚĆ DO WIĘZIENIA!!!
:)))
Nogi się pode mną ugięły…
***
Dostałam najmniejszy mandat i radę, by w razie czego pokazać Straży Leśnej glejt.
Później dopiero dowiedziałam się od z znajomego „z branży”, że nie ścigano nikogo ze Szpitala, tylko młodzi( przystojni!)
mieli bić punkty….
Wszystko jedno gdzie.
Nawet w..lesie! :)

***

Łapią stare ;)

Uwielbiam jeździć samochodem. Zdecydowanie i szybko; niektórzy mówią, że nawet za szybko . Lubię jeździć moimi znajomymi, bocznymi szosami w cichych okolicach, gdzie w niektóre dni można zapomnieć, że w ogóle istnieją inni użytkownicy dróg . Wokół lasy, pola, przestrzeń. Muzyka, prędkość i ja. Czasem trafi się przypadkiem na szosie inny samochód( lub nawet ciąg samochodów;) ,ale to rzadkość. I dobra okazja, by jeszcze mocniej nacisnąć gaz;)
Oderwanie, emocje, skok adrenaliny; ubóstwiam to. Zawsze,
o każdej porze roku—- z wyjątkiem zimy. Kłóci się to trochę z moim umiłowaniem śnieżnej, białej pory; przecież ciągle gadam, jak to pięknie i bajecznie, gdy skrzy w słońcu śnieg, a nocą stare świerki zdają się smacznie spać pod śnieżną pierzynką. Pięknie, ale niestety nie za kierownicą. Bo jak wycisnąć 160 km/ godz gdy jezdnia istnym lodowiskiem? Nawet 50km czasem nie da się osiągnąć, cóż dopiero mówić o normalnej prędkości!?
W związku z powyższym samochód i zima wykluczają się. W moim przypadku wykluczają się.
Niestety sytuacja czasem zmusza koleżankę Angie to odpalenia swej nieśmiertelnej rakiety rocznik 92 i pokonania nią większych i mniejszych odległości w celu załatwienia różnych , ważnych spraw. A taką jest np odebranie Pierworodnego Szczęścia ze stacji kolejowej.
Stacja Malczyce oddalona jest od zamku dokładnie 12 km. Dwanaście kilometrów, z czego połowa drogi wiedzie przez dzikie, podmokłe łąki i nadodrzańskie lasy.
*
Pewnej zimy…
Po sprawdzeniu warunków drogowych, stopnia zaśnieżenia i oblodzenia nawierzchni, z niedużym zapasem czasu, Angie wyruszyła w drogę. Miejscowość nasza wydawała się już zasypiać; było dobrze po 22giej. W zimie rzadko wieczorem uświadczysz tu rozbawionych grup młodzieży, które latem czasem wałęsają się po uliczkach i parkach aż po świt. W zimie jest tu cicho, tylko dymy z kominów białych domków i blask ulicznych latarni przypominają o tym, że to zamieszkałe miasteczko .
Gdy ostrożnie przejechałam kilkaset metrów i upewniłam się, że szosa jest dość  sucha, przyśpieszyłam. Od razu lepiej! Włączyłam głośniej muzykę i gdy tak w ogólnej radości, podśpiewując sobie mijałam pustkowie między jedną , a drugą częścią mej miejscowości, zobaczyłam we mgle jakiś czerwony znaczek i postać, która nim wymachiwała.
Policja! Cholera jasna, tak rzadko tu stoją!
– Dobry wieczór
Ja im dam dobry wieczór! Ok, zaczynamy ulubioną grę w durnia:
– Dobry wieczór panom! Czemu zawdzięczam to miłe spotkanie z panami tutaj?
– Kontrola drogowa.
– ach tak! To znaczy, że panowie pewnie chcą sprawdzić, czy posiadam prawo jazdy oraz dowód rejestracyjny. Proszę bardzo, oto dokumenty.
– taaak- powiedział powoli młody, przystojny stróż prawa– dokumenty u pani w porządku. Domyślam się, że reszta również?
– tzn czy pytanie dotyczy samochodu, czy mnie? ;)))
– hahaha, nie śmiałbym pytać o szczegóły dotyczące pani; oczywiście miałem na myśli samochód.
– oczywiście, że w porządku. Gdzież mogłabym w zimie udać się w drogę samochodem nie w porządku!
– taaak.Pani Agnieszko, czy wie pani, do ilu jest tu ograniczenie prędkości?
– ha! Wiem: do 40stu
– to dlaczego, proszę powiedzieć mi, mknęliśmy 80 km/godzinę?
mknęliśmy? Wiecie panowie..troszkę przyśpieszyłam, bo jadę właśnie na stację kolejową po synka. Śpieszę się, nie będę oszukiwać Was przecież..mój synek już tam czeka i marznie!
– aaa, rozumiem. Synek czeka.
– tak, mój synek( a co ich obchodzi, że synek, maleństwo skończyło 22 lata? I tak synek; mój synek! ;)
– no to jak dziecko czeka, proszę jechać dalej. Tylko trochę zwolnić, bo tam, za zakrętem jeden już dziś leżał.
;)))
Dwa dni potem znów Angie musiała jechać. Tym razem dużo dalej, do znajomego weterynarza ,w sprawie szczepienia kotów. A konkretnie dwóch kotek( Milord jeździ zwykle osobno i był szczepiony wcześniej) .
W wyprawie towarzyszyła mi Mała Wiedźma. Zapakowałyśmy kotki do specjalnego , wiklinowego kosza do przewozu zwierzaków. Obiecałam Małej W. jechać powoli i ostrożnie. Pomimo tego, że drogi były odśnieżone i suche  i korciło, by docisnąć troszkę gaz,udało mi się dotrzymać jej słowa.
Jakież było moje zdziwienie, gdy w drodze powrotnej zobaczyłam na jezdni postać machającą lizakiem .
– Mama, policja!
– no tak, fuuuck, widzę!
– to omiń ich, mama, nie zatrzymuj się, przecież i tak chcesz od dawna siku!
– no jak mogę nie zatrzymać się, dziecko! Jak stanę, to ani słowa, bo będę mówić rzeczy głupie! I nie rób tej miny struchlałej myszy polnej, jestem też wściekła, że akurat nas zatrzymują. A teraz ani słowa, cisza!
– dzień dobry, kontrola drogowa, poproszę dokumenty
– Witam panów serdecznie. Proszę, oto moje dokumenty. Mam tylko jedno, ważne pytanie: czy to mój samochód, czy moja skromna , urocza osoba sprawia, że w ciągu dwóch dni, znów kontrolujecie mnie?
– w ciągu dwóch dni?
– tak, przedwczoraj wasi koledzy mnie zatrzymali. Sprawdzili wóz, dokumenty i puścili wolno.
– na pewno? Ale jak już mamy panią, to zadamy kilka pytań.
Ja im dam kilka pytań! Mała Wiedźma przerażona( swoją drogą muszę oduczyć ją tego nieuzasadnionego strachu przed policją! ) , koty żałośnie miauczą w głos! A ja muszę, muszę do..domu! ;)
– To ja może już odpowiem: moja córka zapięta pasem, w koszyku małe kotki. Kosz zabezpieczony. Gaśnica, koło zapasowe, trójkąt jest. Proszę bardzo, płyny uzupełnione( chyba tak..? ) z tyłu, w skrzynce na wszelki wypadek olej, płyn do chłodnicy i do wycieraczek. Trzy ściereczki i nawet płyn do szyb. Poza tym panowie: mój Brat nie puściłby mnie w drogę, gdyby samochód nie był w stu procentach sprawdzony i przygotowany! Dokumenty też chyba od przedwczoraj nie zdezaktualizowały się.
– dobrze, bardzo dobrze! A koło zapasowe całe?
Pokazałabym im, ale ..zapomniałam jak otwiera się tę cholerną klapę, pod którą ono leży. Poza tym..czy Brat nie brał tego koła do jakiejś naprawy?? Jasny gwint! No nic, gramy dalej:
-Jak może nie być koła zapasowego?! Oczywiście, że jest, tam , z tyłu / uśmiech debila/ – Kotki wracają od weterynarza, są osłabione i niespokojne. Słyszycie panowie, jak żałośnie miauczą? Czy mogę już jechać? / uśmiech debila nr 2/
– oczywiście. Rzadko kto jest tak dobrze przygotowany do drogi, jak pani! Szerokiej drogi pani Agnieszko!

***

Wieczorem Angie zdawała raport Bratu:
Wiesz, w ciągu dwóch dni mnie chapnęli do kontroli drogowej! Wściekli się, czy co? Tyle lat już jeżdżę i dopiero teraz, nagle zatrzymują mnie! Dobrze, ze przygotowałeś mi auto!
– nie do końca. Nie wiem jak z tym Twoim kołem zapasowym
– hmm, jak to nie wiesz? Aaa, nieważne zresztą. Czemu sterczą wszędzie ostatnio?
– Podobno robią jakąś łapankę, bo ostatnio było wiele kradzieży sprzętów z okolicznych garaży- spokojnie odparł Brat
– No dobra, ale dlaczego zatrzymali akurat mnie??
– wiesz,staruchy są podejrzane i dlatego łapią stare

– jeśli miałeś na myśli mnie…
– hehe, no dobra; samochód. Też.
:)))