*Nigdzie nie pójdziesz!… *

Nie wiem czy powinnam o tym pisać. Nie wiem czy w ogóle powinnam pisać, dobiło mnie życie. Strzał prosto w duszę i prawie nokaut. Coraz mniej już wiem, choć myślałam jeszcze niedawno, że nic już mnie nie zaskoczy. A jednak…
*
Odprowadziłam niedawno ostatnią ,ziemską drogą, kolejną bliską osobę. Nienawidzę pogrzebów, jakaś trauma, a zawsze to ja muszę tam być.
Bo:
” Angie, ja nie mogę, wyjeżdżam, daj, proszę te kwiaty Jej na grób..w moim imieniu” lub ” Angie, mam dyżur, musisz dziecko iść jako reprezentantka całej rodziny” lub ” nie zdążę przyjechać, złóż Angie kondolencje ode mnie, proszę”… Idę. Bo tak trzeba. Idę, choć wpadam w depresję długo przed Ich ostatnią drogą. Idę, by znów przekonać się, że PRAWIE WSZYSCY moi przyjaciele, cała paczka rozpierzchła się dawno po świecie. Nikogo z moich nie ma! Pełno jakichś młodych, nieznanych mi ludzi i garstka staruszków, których znam od zawsze. A gdzie jest, gdzie podział się mój świat??
Czuję się obco i dziwnie…Te same drzewa, te same pagórki..i ja. Sama. Wśród Duchów Przeszłości .

Strażniczka. Tamtego Świata i Tamtych Dni..?

Powinnam jechać do swoich, tam gdzie świat, gdzie życie tętni. Tak, pojadę!
*
Pojadę, ale znów nie dziś. Nie wiem jeszcze, nikt nie wie, co się z Nią stanie.
Moja przyjaciółka. Moja Przystań i Ostoja. Symbol życia i siły, którą z Niej czerpałam …może ..nie, nie powiem tego. Nie i koniec! I nie godzę się z tym , co zaistniało.
Jasne,wiem, wszyscy w końcu kiedyś odchodzą. Tylko, że….
nieczęsto chyba młoda kobieta, matka dwójki małych dzieci słyszy: jest ..niedobrze. To rośnie błyskawicznie. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy….
Niesprawiedliwe. Podłe i złe! Co chwila od tych iluś tam dni odkąd wiem już, mam ochotę krzyknąć gdzieś w stronę Nieba:
Nie rób tego! Może jestem skrajną egoistką, ale powiem to: Nie rób mi tego! Odchodzą wszyscy, których ukochałam! Sam wiesz, jak wiele straciłam już, Ty najlepiej wiesz . TY wszystko wiesz. Dlatego zostaw Ją. Nie zabieraj jeszcze. Dla Jej dzieci zostaw Ją, potrzebują Jej! I dla mnie zostaw Ją..oszczędź mi tego, proszę, ciągle coś tracę , co kocham…czy to jest, kurwa, jakaś okrutna próba??
Jestem z Nią i będę z Nią. Ktoś może powiedzieć: „nie oszuka się przeznaczenia”. Ok, wielka prawda i gówno prawda. Można walczyć, można zmienić przewidywany bieg wypadków. Czasem można…Można czy nie można, trzeba wykorzystać każdą szansę, jaką daje los! Wykorzystamy ,Reniu. Każdą :)
Nie powiem Jej, jak strasznie boję się o Nią , że płaczę, że dusi mnie to i nie daje zwyczajnie żyć . Jestem i będę taka jak zawsze, taka, jaką mnie zna i lubi. Będziemy pić wódkę, wino ( tzn ja będę pić , Ona nie lubi :> ) ,a Jej znów przywiozę ten likier,to Jej to ulubione
” kokosowe świństwo” ; będziemy oglądać zdjęcia i śmiać się z naszych idiotycznych numerów. I poprzeklinamy znów wszystkich tych, którzy nam zaleźli za skórę !
*
Popatrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi, pięknymi oczami.
– Agniesiu, mam dla Ciebie tę kasę, co mi pożyczyłaś wtedy…Weź..
– słuchaj Reniu, nie ten zasrany rak a ja Cię zabiję zaraz! Forsę masz trzymać na leki i żadnego oddawania, póki nie poprawi się!
– ale Ty sama nie masz..
– ja nie mam nigdy i jakoś daję radę. Tu się pokręcę, tam się pokręcę, wezmę od jednego, żeby oddać drugiemu. Pieniądze są dla mnie teraz nieważne, Ty masz wyzdrowieć. A długi mam takie, że to co mi chcesz oddać ,nic nie rozwiąże. Najwyżej zamkną mnie. No, i będę mieć nowe doświadczenie w życiu. I chuj.
Parsknęłyśmy śmiechem. I nagle:
– wiesz, jak pójdę Tam..
nigdzie nie pójdziesz. Ty sobie już za wiele pozwalasz ostatnio; bez mojej zgody nie ma odchodzenia. Jasne?
Roześmiała się w głos. Jak zawsze.
I tak ma być. Ma się śmiać.
Po to jestem.
I ma żyć.
Bo mam dość roli Strażniczki Świata Duchów.

*

Strasznie trudno mieć siłę….

* Po prostu…*

Nie wiem… Czy każdy z nas ma swoje przeznaczenie, czy też życie nas unosi jak liście na wietrze? Być może jedno i drugie… Może obie te rzeczy dzieją się równocześnie…”

” Życie jest jak pudełko czekoladek; nigdy nie wiesz, na co trafisz..

„Zapomnij o przeszłości zanim ruszysz dalej.”

” – Odnalazłeś Jezusa, Gump?
– Nie wiedziałem, że mam go szukać”

„odtąd jak gdzieś szedłem, to biegłem”

„może i jestem niedorozwinięty, ale wiem co to miłość”

„czasami po prostu braknie kamieni…”

***

( z książki) :
„Ale jedno wam powiem:
Czasem w nocy kiedy wpatruję się w gwiazdy i widzę nad sobą całe niebo,
myślę o swoim życiu. Mam marzenia, tak jak inni, i niekiedy próbuje sobie wyobrazić jak by wszystko mogło wyglądać.
A potem nagle mam czterdzieści lat, pięćdziesiąt, sześćdziesiąt. Kapujecie?

No dobra i co z tego? Może jestem idiota, ale zawsze chciałem dobrze – a marzenia to tylko marzenia, nie? I bez względu na to co się stało, przynajmniej mogę spojrzeć na swoje życie i powiedzieć: nie było nudne jak flaki z olejem. A to też coś, nie?”

***
Żyj tak , żebyś po latach mógł powiedzieć: Przynajmniej się nie nudziłem

Film Wszech Czasów……Mój film.

* Te, znane mi, słowa…*

Nie śpię dzisiaj
Może nigdy nie będę
Grzechy Przeszłości przyszły
Zobacz jak zbierają się razem

Za oknem
Za drzwiami
I znam powody, dla których wszystkie tutaj przyszły razem
Ty, moja kochana
Moja słodka, słodka miłości
jesteś tym, co to powoduje.

Poddać się jest łatwo ,
Wiem, że nie robisz mi żadnej krzywdy
Ale Twoja niewinność prześladuje mnie
Najbardziej zgubny urok…

Musiałem zrobić coś źle
W ciemny i zamierzchły dzień
i wiem dzisiaj dobrze,
jak muszę za to płacić

I Ty, moja kochana
Moja słodka, słodka miłości
jesteś tym, co to powoduje.
Ty, moja kochana
Moja słodka, słodka miłości
jesteś tym, co to powoduje.

* …Mojej miłości kształt… *

CZAROWNICA

Poszłam za księżycem

ścieżkami nocy

płynęłam w obłokach,

tańczyłam z gwiazdami

spiłam sok duszy tych

którzy pragnęli, co mnie kochali

i

sny były słowami, słowa snami.

Przebrana za mgłę uciekłam

spłoszona przyjściem jutrzenki

patrzyłeś ze skraju mroku

przez czar zaklęty

przez świat przeklęty.

Chcesz podejść? Zatańczyć ze mną

wśród dębów

w świetle księżyca..?

Ty się nie boisz…

Tyś jak ja

wampirem

co dusze wysysa….

* „Keep away …! ” czyli o pewnym Wystąpieniu Angie w internecie… *

Chyba nikt nie lubi kompromitować się, a szczególnie już zrobić sobie ” obciach” na oczach setki osób.
Nie lubimy publicznie robić z siebie ” jakichś tam dziwnych” , ale czasem , w większym lub mniejszym stopniu zdarza się nam. No cóż nobody is perfect i nie zawsze da się to zamaskować ;) Szczególnie, gdy w grę wchodzą solidne emocje.
*
Minął rok mojej wirtualnej, wielkiej miłości do Szkota. I, jak mówiły wszystkie znaki na Niebie i Ziemi, wzajemnej miłości. Spędzaliśmy długie godziny via camera, snuliśmy plany na wspólną przyszłość. Byliśmy zakochani tak w sobie, jak i naszym kochaniu się. Spotykaliśmy się na skyp’e i na msn. Ten drugi komunikator powiązany jest z hotmailem a na hotmail’u jest dość ciekawie, gdyż, jeśli nie zastrzeże się prywatności, większość naszych posunięć w sieci jest zapisywana i ukazuje się publicznie jako informacje o stałych bywalcach , na zasadzie
” co nowego u pani. pana x” . Np:
” Wczoraj Angie była widziana tutaj.”
„Trzy dni temu Angie zmieniła swe zdjęcie na profilu i zostawiła wiadomość do Craiga o treści …”
” Scot, I love you”- powiedziała Angie w piątek
itd
Jak już mówiłam, można było zastrzec pewne informacje, ale moja wiedza informatyczna , średnia znajomość ” technicznego angielskiego” oraz wrodzona niecierpliwość , nie pozwalały mi na zagłębianie się w te różne jakieś tam komputerowe arkana
A zresztą: czy miałam coś do ukrycia? Wszyscy znajomi z hotmaila wiedzieli, że ” Polka i Szkot” to internetowa Para Stulecia i że nic ani nikt nie rozdzieli tej wielkiej miłości ;) Szkot wychodził z tego samego założenia; nie miał żadnych zakodowanych kontaktów ani zastrzeżonych informacji o sobie i swojej aktywności na hotmailu.
Zrozumiałe jest, że wobec łatwego dostępu do kont niektórych znajomych, można było śledzić ” co tam u nich słychać” .
Pewnego razu Szkot poinformował mnie telefonicznie, że jedzie w góry i ” niedługo odezwie się” .
Pogrążona w tęsknocie ” weszłam” wieczorem na pocztę hotmail. I..jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłam, że ma tam nowe zdjęcie! Z armatą! :)))
Długo nie rozmawialiśmy na msn, głównie wisieliśmy na telefonach i na skyp’e i nie wiedziałam nic o tym nowym zdjęciu. Zdjęciu z armatą!
Nie wiem czemu, ale tak mnie zdenerwowało to zdjęcie , a raczej fakt umiejscowienia go tam bez mojej wiedzy, że postanowiłam sprawdzić dokładnie ostatnie posunięcia Szkota w sieci. Przecież miał ” otwarte” konto, mogę wejść, a co tam!
Wchodzę, a tu…no nie wytrzymam! Wśród różnych Jego starych kontaktów jest nowy! I to..kobieta! Piękna kobieta! Włoszka…
Przeszedł mnie dreszcz, zatrzęsło mną. Wściekła zazdrość!!! Miałam kopnąć komputer ze złości, ale w ostatniej chwili przypomniałam sobie, że mój Big Brother właśnie wraz z Najlepszym naprawili go :) Będą wściekli jeśli ” się zepsuje znów” .
” uspokój się Angie, najpierw sprawdź, kto to jest ta cholerna Włoszka, pomyszkuj u niej na jej profilu trochę, potem działaj dopiero”
Weszłam do niej. Tak, potwierdziło się; z bliska na zdjęciu była jeszcze ładniejsza niż przy tym pierwszym wrażeniu. Hmmm, ciekawe kto kogo zaczepił: ona jego ,czy on ją? Kurde, trudno to wyłapać tu; musieli znać się wcześniej.Co on tam napisał..? Aha: „ładne zdjęcie” . Tylko tyle. A ona” dzięki, miło mi” . Miło?? Ja im, kurrr, dam miło! Spokój Angie, spokój,take it easy, nie rób nic bez zastanowienia !
Postanowiłam nie wchodzić na hotmail. Ani nie pisać ani nie dzwonić do Szkota. Tak, tak najlepiej. Nie będę się do tej zdradzieckiej świni odzywać. I już!

*

Wytrzymałam . Jeden dzień. Wieczorem musiałam wejść na hotmail. Nie było Go, pojechał przecież w góry, nie poszłam tam,w sieć, by go spotkać. Zjawiłam się tam, by powęszyć ” co nowego”. No jak to co nowego? Komunikat
” Craig kilka dni temu wstawił nowe zdjęcie” i potem” Craig powiedział do Włoszki ” nice picture” .
Komunikaty, które pojawiały się co chwila, regularnie, jako ” ostatnie wieści z sieci”.
Trzy dni…trzy dni widziałam te informacje. Trzy dni przewijało mi się przed oczami Jego zdjęcie na hotmailu. Z armatą!
– nie, nie wytrzymam tego nerwowo! – mówiłam do przyjaciółki
– ale co tak Cię Angie wyprowadziło z równowagi? Armata..?- przyjaciółka próbowała rozładować atmosferę
– armata też! Dlaczego sfotografował się z armatą?- byłam wściekła
Ponieważ nie odzywałam się ( od aż trzech dni! ) do Niego, co On sam ułatwiał mi niesamowicie nie kontaktując się ze mną, postanowiłam coś zrobić wreszcie.
Zaopatrzona w dobre red wine, zasiadłam wieczorem do komputera.
” Ja Wam teraz wszystkim dam, czekajcie! ” i popijąc swe good red wine, wystosowałam do pięknej Włoszki list, o takiej mniej więcej treści:
” Hello! Mój Craig ma rację; bardzo ładne jest Twoje zdjęcie. Pamiętaj jednak, że Szkot jest MÓJ, mój boyfriend i mam zamiar za Niego wyjść, choć może jest trochę głupi. Nie szkodzi; najważniejsze, że należy do mnie, a Ty to
TRZYMAJ Z DALEKA ŁAPY OD NIEGO
Poszło. W sieć. Byłam bardzo dumna z siebie. Dopiwszy wino, napisałam sms do Szkota
– Domyślam się, że bawisz się świetnie w tych swoich górach. Ja właśnie powiedziałam kilka słów tej Twej włoskiej przyjaciółce. To na razie!
:)))
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać:
– Agnes, Ty szalona kobieto, nie możesz, fuck, psuć mi kontaktów ze znajomymi! Ta dziewczyna jest ok, czemu napadłaś na nią??
– jest ok? Powiedzmy, fuck. Należysz do mnie i jestem, wściekła i zazdrosna. Jasne?
– no dobra, Angie, ja Cię też kocham, ale, fuck, nie można tak robić! Sama masz strasznie dużo znajomych, choćby na takim skyp’e chyba z 60 konatktów, z czego 50 to mężczyźni!!
– no tak, mam trochę kontaktów, to prawda. Ale moje kontakty są niewinne, innocent, rozumiesz??
– to tak jak ten mój kontakt z tą Włoszką!
– bullshit! Ona jest …za ładna! Koniec rozmowy!
:)))

*

Jakoś ucichło. Szkot przebaczył mi i przez długi, długi czas niezmiennie bawiło Go wspomnienie tego zajścia.

Mnie bawiło mniej, gdyż przez miesiąc musiałam patrzeć jak wśród aktualności na hotmailu, obok mojego zdjęcia pokazuje się napis. Publicznie, regularnie ,wielkimi literami:
HEY ITALIAN GIRL! KEEP YOUR HANDS AWAY FROM MY SCOT!

* Einen Stern, czyli o Angie co nie chciała (? ) Niemca *

Ponieważ część moich Przyjaciół cierpi na wczesnojesienną chandrę , zwaną „wkurwem strasznym” lub „nagłym dołem” , podejmuję próbę rozweselenia Ich wrzucając tutaj jeden z rozdziałów mojej książki pt
My teachers of English from the internet” .
Zaznaczę, iż jest to najkrótszy rozdział tego dzieła ( nie chcę nikogo zanudzać:> ) oraz, że będę głucha na wszystkie złośliwe, kąśliwe itd uwagi moich Czytelników, gdyż historia opisana niżej była ,nie dość, że prawdziwa, to jest do dziś jedną z najmilszych historii w moim życiu ( nie tylko internetowym)

AN ANGEL

Była niedziela. Padało, nie można było nigdzie wyjść. Ale można było „wejść” do internetu „powęszyć” troszkę, pogadać z kimś. Zalogowałam się na skypie. Chwilkę potem napisał do mnie jakiś Niemiec
-witaj Angie! Jestem Frank.
– witaj Frank! Skąd jesteś?
– jestem Niemcem. A Ty jesteś Polką?
– tak, jestem Polką
– znam wielu Polaków i bardzo ich lubię- pisał łamaną angielszczyzną
– masz na myśli znajomych z netu?
– nie tylko. Ale w internecie też poznałem Polaków. Są bardzo sympatyczni.
– Ty też wydajesz się sympatyczny Frank! Bardzo ładne zdjęcie! Ile masz lat?
-25
– Boże, jesteś bardzo młody!
– a Ty ile masz lat Angie?
– ja mam ..ponad 30! Dużo ponad 30..jestem dużo, dużo starsza od Ciebie!
– to nic! Jesteś bardzo miła! I bardzo ładna!
– mam nadzieję Frank, że nie jesteś internetowym zboczeńcem, który chce…robić COŚ i patrzeć na mnie!- wypaliłam natychmiast , mając w pamięci regularny, powracający co kilka dni mass atack w sieci, odchyleńców różnej maści na moją biedną osobę ;)
– haha! Nie, nie! Ja nawet nie mam kamery! Po prostu lubię poznawać nowych ludzi i czasem w takie deszczowe dni jak dziś, porozmawiać z kimś
– nie masz dziewczyny?
– nie, nie mam. Mieszkam sam tylko z moim kotem. On mi ciągle ucieka, teraz znów uciekł, muszę zaraz iść go poszukać!
– ok, idź,Pogadamy potem jak chcesz
– dobrze, pewnie, że chcę!
Gadaliśmy często. Polubiłam tego chłopca. Poprawiałam jego angielskie zdania, zawsze mi dziękował i wysyłał wirtualne kwiaty. Zaprzyjaźniłam się z Nim. Nazwałam Go „Angel” i tak do niego zwracałam się. Był zawstydzony:
– Angie, nie jestem takim Aniołem wcale! Jestem normalnym chłopakiem. Nienawidzę tylko niesprawiedliwości i podłości. Nie mogę patrzeć na krzywdę innych. I to wszystko. A wcale dobry taki nie jestem….
Wydawał się bardzo wrażliwym, szczerym i przemiłym młodym człowiekiem. Był na ostatnim roku informatyki, miał już pewną pracę w jakiejś dobrej firmie, gdzie odbywał praktyki. Był niesłychanie ambitny i pracowity. Gdy spytałam gdzie wyjeżdża na wakacje, odpowiedział:
– Angie, ja nigdzie nie jadę. Ja muszę iść do pracy aby zarobić na koniec studiów!Może we wrześniu będę mieć kilka wolnych dni.
– wiesz Frank, moje prawdziwe mię to Agnes. Tak brzmi po angielsku. Czy po niemiecku też tak się pisze?
– o tak! To piękne imię! Moja ciotka ma na imię Agnes! Co niedzielę jestem u niej i robimy razem paczki dla dzieci
-jakie paczki Frank? Dla jakich dzieci?
– no, paczki dla biednych dzieci z Afryki…
O kurcze, świat się zmienił! Niemcy działają charytatywnie! Byłam pod wrażeniem, którego nawet moja kochana acz złośliwa niebywale Latorośl Męska nie rozwiała mówiąc:
mama, nie bądź naiwna, oni tam pewnie sobie zakładają nową kolonię „Hitler Jugend”. Wskrzeszają się hehehehe
– to nie jest śmieszne, idź stąd Palancie! Poza tym nie wiem jak możesz mówić tak o chłopaku, który zawsze Cię pozdrawia i tak lubi!

I faktycznie Frank zawsze pozdrawiał Łukasza. Odkąd opowiedziałam mu, że Łukasz był w Niemczech, że zna dobrze niemiecki i jest zachwycony kulturą i społeczeństwem niemieckim, Frank został „fanem” mego synka. Okazało się, że urodził się i wychował w mieście, które mój Lew zwiedził. Doskonale oczywiście znał tamte rejony, którymi Łukasz zachwycał się i najpierw za moim pośrednictwem dzielił się z Nim różnymi spostrzeżeniami.
Potem pisali po niemiecku, Lew „ ćwiczył” język „ na Franku” . Niewiele rozumiałam, ale sądząc po zadowolonej minie Młodego Lwa, Frank wywarł na Nim bardzo dobre wrażenie.
Pewnego dnia mój młody przyjaciel znad Renu wysłał mi jakąś ładną, niemiecką piosenkę. Gdy powiedziałam, że nie rozumiem przecież tekstu, Frank odparł:
– nie szkodzi Angie, Lukas może ci przetłumaczyć!
Łukasz przetłumaczył. Była to piosenka o miłości. O gwieździe miłości, która, gdy leci do nas, nie możemy jej przegapić jej i musimy ją złapać…i nigdy nie oddać, bo ona spadła przecież dla nas…
Nastąpiło coś..coś chyba jak moja konsternacja lekka :)
*
Frank lubił mnie i to nie tylko jako przyjaciel już…Co dzień wysyłał serca, pocałunki. Co dzień „przytulał mnie” wirtualnie. Było mi trochę głupio:
– Frank! Jestem starsza od Ciebie! Nie zapominaj!
– Ale jesteś wspaniałą kobietą Angie! Bardzo chciałbym Cie spotkać i naprawdę przytulić…Bardzo, bardzo…
– Frank, nie możesz tak mówić1 Jesteś młody, przystojny i mądry. Na pewno masz dużo znajomych dziewczyn w Twoim wieku. Na pewno są śliczne i fajne!
– Angie, ONE są ładne, ale nie są mądre. Chcą zwykle pieniędzy, materialistki! One nie mają DUSZY, a Ty ją masz!
No tak, tu się nie pomylił akurat…Było mi bardzo miło. Zawsze było miło mi z tym młodym Niemcem. Zawsze też pamiętał o mnie: w święta, w Nowy Rok słał życzenia. Jednak Jego uprzejmość oraz ofiarność i nieukrywana sympatia do mnie osiągnęły apogeum, gdy postanowił…podarować mi nowy komputer! :)))
To było tak oczywiste: gdy troszkę zdenerwował się, że znów padł mój komputer, chciał mi wysłać w prezencie „ nowy i bardzo dobry”
– Angie, ja mam trzy kompy w domu! Pamiętaj, że to dla mnie nic takiego! To u nas nie jest aż tak drogie….
Długo musiałam wyjaśniać Mu, że nie mogę przyjąć takiego prezentu :)))
A Najlepszy ( mój dobry, stary przyjaciel Skorpion) uważał, że był to błąd
– no jak, no co Ty?! Nowy komputer?! Odmówiłaś??? Trzeba było brać!!- mówił zdegustowany moim posunięciem
– no tak, ale jeśli przyjechałby kiedyś Frank naprawdę tu, jeśli …jeśli oznaczałoby to jakąś moją zależność od Niego…
-powiedziałabyś, żeby zabierał go z powrotem, bo to do niczego pudło a nie sprzęt !hehe
– dobre, udało Ci się! Czasami zaskakujesz mnie swą bystrością! I kto by pomyślał…- musiałam „odkuć się” za Franka! Najlepszy zrozumiał i udając złość wbił we mnie swój „wzrok węża”.
Bardzo lubiliśmy się z Najlepszym. Czasem żałowałam, że nie jestem trochę młodsza, może Najlepszy popatrzyłby na mnie jak na dziewczynę a nie starszą siostrę…ehhhh…..
Natomiast dla Franka mój wiek nie stanowił żadnej przeszkody w „kochaniu” mnie.
Pewnego dnia oświadczył mi się. Przez internet oczywiście. Na skypie :)))
Powiedział, że czeka na mnie w Niemczech, że Jego dom będzie moim domem. Spytał czy poczekam na Niego, aż skończy studia.
– Frank, a co powiedzą Twoi rodzice i ciotka Agnes?
– Angie, Ty jesteś taka dobra i czarująca, że pokochają Cię od razu!
Już widziałam tę „wielką radość” w niemieckim domu z okazji mego przyjazdu! Młody, niemiecki informatyk i stara D… z Polski….Ehhh, no cóż, life is brutal, nie mogę tam jechać, muszę ostudzić Franka…
Jakoś mi się udało, tak delikatnie, by Go nie zranić.
Frank jednak uparł się, by ” przynajmniej mnie odwiedzić”
– Angie…przyjechałbym nawet w ten weekend, ale wiesz…jest zima i bardzo boję się jechać do Polski w zimie….
– Frank! Słuchaj, Polska nie jest zupełną dziczą…NIEKTÓRE DROGI TUTAJ SĄ ODŚNIEŻANE…- nie wiem , czemu pisząc to zaśmiałąm się… :> ;))))
– dobrze, rozumiem, nie chciałem Cię urazić Angie..ale lepiej , jeśli przyjadę na wiosnę. Pójdziemy ( …) – i tu Frank roztoczył romantyczną wizję naszego spotkania w mieście Breslau …wiosną
Stwierdziłam, że
jednak chyba nie wiem czy w ogóle chcę Go spotkać. A bo może zakocham się? Jeszcze tego mi brakuje! W młodym Niemcu!
Postanowiłam zrobić coś, co rzadko robię: skonsultowałam się z moją najbliższą przyjaciółką.
– Angie, a czy nie mówiłaś ostatnio, że Szwed Ronnie, Rosjanin Sergiej, Anglik Joe i Francuz Marc chcą Cię odwiedzić w Polsce? Ty może zastanów się czy nie powinnaś wynająć busa na wiosnę…
Tym zdaniem Moja Przyjaciółka przebiła złośliwością wszystkie znajome moje..nawet znajome Skorpiony!

;)))

Musiałam jakoś ” rozluźnić ” kontakt z Frankiem. Jakby udawało mi się, ale…
I tak pozostałam na zawsze jego „Angie”, do której długo jeszcze wysyłał wirtualne kwiaty, gwiazdy i serduszka. Pozostał w mej pamięci jako kochane, dobre, duże dziecko.

* Nauka prasowania czyli …Brain..;) *

Jestem bardzo spięta. Wewnątrz. A że nie cierpię być spiętą wewnątrz, muszę rozluźnić się wyrzucając balast zbędnych emocji, co właśnie mam zamiar uczynić.
Staram się nie wpadać w histerię z powodu ” wyfrunięcia z gniazda” swych męskich latorośli. Jasne, na zewnątrz jestem spokojna, pełna optymizmu; jak to niektórzy mówią :luzik total, .
Ale…
no właśnie, moje ” ale” chcąc- nie chcąc powraca.
Dziś Pierworodny zakupił Se turystyczne żelazko.
– Mama, nauczysz mnie prasować?
:)))
– dziecko, jestem zajęta, poproś siostrę, Ona już potrafi. To banalnie proste!
– mamusiu, to rozłożę deskę w kuchni, bo tu najlepiej i nauczę Go, dobra?- zapiszczała Mała Wiedźma
– ok.
Po około dziesięciu minutach weszłam do kuchni. I taki oto widok:
rozłożona deska do prasowania, obok mały stoliczek i stołeczek, na którym siedzi Pierworodny. Przed nim zeszyt i długopis.
– co to ( w myślach : kurwa! ) jest??- spytałam
– no jak co Mama?- słodko syknęła Małą W.- będę uczyć Tego Prymitywa prasować! Teraz jest lekcja organizacyjna. Ma robic zapiski!
– Ja tego nie wytrzymam chyba!- ryknęłam na cały głos- czy Ty musisz ,Ty wredna dziewczynko robić z Niego idiotę??
– nie muszę. Przecież już jest idiotą, ponieważ tylko idiota będąc w środku studiów, nie umie prasować- słodko uśmiechnęła się córeńka… moja własna…
– słuchaj koleżanko; nie masz prawa wyzywać nikogo, a szczególnie starszego brata! On nie jest dziewczyną i nie musi akurat umieć prasować. Robi wiele innych rzeczy dobrze; uczy się świetnie, jest rzutki i inteligentny.A prasowanie to naprawdę czynność nie wymagająca specjalnej nauki ani dobrej głowy, wierz mi! To tylko kwestia wprawy..i już! I nie musisz robić z tego jakiejś chorej sceny!
– Mama, Ty sama nie umiesz prasować dobrze i dlatego teraz tak mówisz! Znów bronisz Tego Ofermę!
Pierworodny nie wytrzymał i chwycił mocno Małą W.
– widzisz Ty Kretynko? Miałaś mnie nauczyć prostej rzeczy, a robisz cyrk!
– to Wy robicie cyrk!!- Mała Wiedźma histerycznie zawyła
– wyjść stąd! I to już!
Skończyło się ogólną i to karczemną awanturą, której opisywać absolutnie, nie będę. Wspomnę tylko, że Mała Wiedźma na odchodne wrzasnęła:
– ja Ci Ty( tu przemilczę Jej epitety skierowane do starszego brata) – ja Ci nie oddam tej dychy! Zapłaciłeś mi za usługę oraz lekcję i przez Matkę wycofałeś się! Tchórz! Sam straciłeś i to przez siebie tylko! Dureń!

*

Aby uspokoić się , zrobiłam sobie drinka i poszłam do
TWA
Tak się spontanicznie pochwaliłam swoim nowym, sympatycznym kolegOM, a tu:
1. Caddicus mówi, że ” on jakiś lipny” i się Mu nie podobie…
2. Wg dokucza, że Gupie ma Ón imie….
3. Charmee chce zaprosić mojego kolegem na ścieżkę zdrowia na T2.
I lof Charmee, ale chyba nie poświęcę na tak męczeńską śmierć tego kolegi…
Chyba muszę, ze względu na Jego bezpieczeństwo, zerwać z Nim kontakt…..
;)))))))))))
4. Katon to wogle se flying in the dick i żem na Niego obrażona zaocznie tera. Jak wypali plan usnuty przez Charmee, to powiem Mu jeno to, że się nie odzywam /faja/. No, chyba że……..
5. Jedynym, któren nie zawiódł mnie oraz o którego się oparłam w trudnych chwilach dziś , był Maxcel. Tak, bardzo kocham Maxcela ( wg, ciii, to nie to co myślisz! :)))))
6. Guard, Sensi, Inspektor oraz Chimera będą wezwani na dywanik do Biura T2 (nie wiem co z Deluzją, ale i tak uciekam na ten czas jak najdalej! :)))
7. ( a może powinno być nawet 1! ) I wreszcie: Brat Mój POKER. No…no, normalnie zepsuł mi zabawę Laleczką, bo uznał, że to niebezpieczne dla mnie! A tak mi dobrze szło już!!
Ja też tak chcę umieć jak On! :>
:)))))))
*
Dobrze jednak, że zakradłam się dziś do Księżnej barku ….
:>

* ” Do pomocy w ogrodzie szukam” ;) *

Trudne dni. Dwie starsze Latorośle męskie szykują się do wyjazdu w świat. Lew przenosi się do miasta ,gdzie zaczyna studia na dwóch kierunkach. Pierworodny natomiast jedzie do Anglii , by kontynuować tam swe studia.
Jasne, cieszę się, że zdolni, że mają takie perspektywy, ale…
ale widok ich nienaturalnie czystego pokoju, który wysprzątali generalnie, by ” wracać czasem tutaj”, dołuje mnie. Nie ma co się oszukiwać; wylatują z gniazda gdzieś, gdzie być może założą swoje gniazdka. Coś się kończy. Pewien etap w ich i moim życiu. Doskonale rozumiem, że to naturalne, że to taka już kolej rzeczy, ale…
znów to cholerne ” ale”!
Bo- ale ..czuję się strasznie! Już wyobrażam sobie, jak Pierworodny leci do Londynu, potem tłucze się na stację metra a potem pociągiem na zachodnie wybrzeże Anglii. Już nerwy we mnie szaleją, już zastanawiam się ,trochę histerycznie, czy poradzi sobie…? Jasne, że poradzi, zna angielski perfect, był na Wyspach kilka razy już. Ale ( znów cholerne ” ale”, ehhh) -ale jeździł tam na 2 tygodnie, miesiąc a nie na rok!! I..zawsze ktoś tam go odbierał…Teraz jedzie sam.Na uczelnię.
Fuck!
Młodszy..młodszy będzie blisko, zaledwie 50 km od domu. Ale…( jasna cholera z tym ” ale” ! ) – ale kto Mu zrobi kolację, kto wysłucha Jego żali do całego świata o to i tamto..??
Dobra, nie jęczę już; muszą się usamodzielnić. Taka kolej rzeczy. Naturalna kolej.
Ale…..
Zostaję sama tutaj..z Małą Wiedźmą. Jak ja wytrzymam darcie buzi tej Zarazy?? Ci dwaj starsi byli zawsze niczym katalizatory ; zabierali czasem Ją do siebie ( w trosce o moje i Jej zdrowie… ).
Na szczęście Mała W.lubi znikać na weekendy u kuzynek,ufff, jedyny ratunek dla mnie i dla Niej!
;)))

*

Wszystkim swoim rozterkom i nerwom postanowiłam dać upust pracując w ogrodzie. Oczywiście , jak zwykle przeceniłam swoje możliwości i mój chory kręgosłup nie kazał długo mi czekać na odzew.
Siedzę na zwolnieniu , dźwiganie drewna, wyraźnie nie było najlepszym pomysłem :>
Księżna, swój stosunek do sprawy przedstawiła z właściwym sobie wdziękiem:
– po coś łaziła do tego ogrodu? Przecież wzięłyśmy ludzi do pracy tam!
– no dobra, ale jakby mi zryli moje kwiatuszki i truskaweczki, które były ukryte pod wysokimi chwastami, to szlag by mnie trafił chyba! Musiałam tam pójść i trochę zrobić sama. Poza tym praca fizyczna dobrze mi robi…
– właśnie widać…
– o jej, no przegięłam tylko z dźwiganiem. A poza tym mówiłam Ci, że tu przydałby się jakiś mężczyzna. Gospodarz jakby. Tak ogólnie. Powinnam jednak za kogoś chyba wyjść za mąż
– po cholerę ? Przecież zagryziesz Go szybko…
:)))
Zagryzę? Księżna się myli; dlaczego miałabym zagryźć kogoś, kto pomagałby mi? :>

*

Aby nie dać się melancholii lub/ i strasznemu wkurwowi, postanowiłam zrobić coś wesołego . I w swoim stylu.
Zalogowałam się na swoim dawnym portalu randkowo- matrymonialnym. Kiedyś będąc tam, nie zdobyłam popularności tekstami w stylu:
” nie szukam meNszczyzny kochajOncego spokUj ” lub ” Posiadający mózgi mogą do mnie napisać” , lub ” jeśli ktoś zapyta SkoNd Mała klikasz, może już więcej nie pisać nic, gdyż reaguję nerwowo tak na słowo „skond” jak i ” klikasz” itd.
Prócz tego, że nie zdobyłam popularności na tym portalu, to jeszcze dostało mi się od
” feministek, zadufanych w sobie, pewnych siebie oraz bezczelnych” .
Tym razem przedstawiłam się dużo łagodniej. W rubryce ” o mnie” napisałam tak:
Tak ogólnie to … jestem Za, a nawet Przeciw ” ,
w najgłupszej rubryce pt ” wymarzony partner” napisałam:
James Bond ,
a jako motto :
Do pomocy w ogrodzie szukam

:)))))))

Ciekawe co znów napiszą? Kto chwyci ?
Nieważne,
dziś
jestem bardzo zadowolona z siebie .
Coś się dzieje ! :>
P.S. Oczywiście wszystkie matrymonialne oferty , które otrzymam, zostaną skierowane na T2 do wglądu TWA!
;)))

Pąsowa róża *

Nie będzie chyba popularne to co powiem, ale, wyobraźcie sobie, że lubię jesień :)
Kolorową, przetkaną złotem i czerwienią. I tę deszczową , gdy długie wieczory a wiatr opowiada różne historie z dalekich stron.
Jesień, gdy ciepło domu i blask świec ; gdy jest Ktoś obok, Ktoś, w kogo można się wtulić…
Wczesną jesienią , dawno temu związałam się z moim ex małżonkiem; kilka lat temu, we wrześniu poznałam ” The love of my life” , swego szalonego Szkota. Jesień zawsze coś zmieniała w moim życiu. Po zwykle długim i zwykle nudnym lecie, zawsze przynosiła promyki optymizmu, wiatr zmian…
Przytłacza mnie schyłek lata. Ten okres ” pomiędzy” , gdy nic nie jest na pewno; ani zielono ani jeszcze kolorowo…
Może dlatego, że nienawidzę niepewności
żadnej, nigdy i nigdzie

*

Wiedziałam, że w końcu przyjdzie do mnie. Przyjaciel, Jego przyjaciel.
– potrzebuję Angie porady prawniczej
Zatkało mnie na chwilę
– ale..ale ja nie jestem prawnikiem przecież!- zaśmiałam się głośno
– jasne, ale wszyscy wiedzą, że jak już zabierasz się za czyjąś sprawę, to jest wygrana. Przecież wiem, że bezbłędnie poprowadziłaś Jemu …
– tak…to prawda. Zwolnili Go całkowicie z kosztów, a potem na pierwszej sprawie już, wygrał…Mam wprawę, wiele razy miałam przyjemność występować w sądach i zawsze udawało się rozgromić przeciwnika…A Jemu tylko przekazałam swoją wiedzę, poinstruowałam, pokazałam kilka ważnych sztuczek- gesty, mimikę, ton..Takie znane w psychologi kontaktów międzyludzkich , chwyty.
– wiem, wiem.Opowiadał mi o tym wtedy. Nie mogę zrozumieć..dlaczego…dlaczego uciekł? Byliście tacy szczęśliwi, a On latał jak na skrzydłach. Wiesz jak my, w firmie, cieszyliśmy się, że jest z Tobą? Że wreszcie dobrze trafił, że wreszcie do Niego uśmiechnął się los! A dziś..
-Dziś nie ma Go- przerwałam- Nie zna już ani Ciebie , ani mnie… Zamknął ten cały rozdział. Żeby zacząć od nowa. Bez wspomnień
– pieprzony dupek! Byłem Jego przyjacielem, tak się nie robi! Nie zostawia się przyjaciół ani tych, których się kocha, tak bez słowa!
– przecież wiesz dlaczego tak zrobił. Dla MOJEGO DOBRA. Sytuacja była krytyczna… wiesz przecież. Załamał się. Uratowałam Go wtedy…
– załamał się? Pojebało Go wtedy i tyle! Pamiętam to; nie wiedział sam co gada i co ma robić. Nie zawalczył o Was. Dzieciak!
Uśmiechnęłam się
– tak, właśnie Dzieciak..tak Go nazywałam; takiego..uwielbiałam. Myślę, że On nie wie nawet jak bardzo mnie skrzywdził. Tym ” dla mojego dobra”…Tylko wiesz..wszystko w życiu wraca; to nie magia, to nie czary, nie przesądy.
Po prostu: za wszystko się płaci. On nie znajdzie szczęścia gdzieś tam daleko…
.
Bo… nie wolno krzywdzić.
Nawet w dobrej wierze
*

Kiedyś wpiął mi we włosy pąsową różę. I powiedział:
– dam Ci wszystkie róże świata! Uśniesz w płatkach czerwonych róż…

*
Dziś róże z tego krzewu nie są tak pąsowe jak wtedy.
Schyłek lata…

*

Poczułam się nagle tak bardzo zagubiona. Pomiędzy..
pomiędzy latem a jesienią. Pomiędzy miłością , a Jej wspomnieniem.
Wiem dziś tylko to, że nie wolno poświęcać uczucia w imię ” jakiegoś dobra” ;
w miłości nie ma czegoś takiego jak ” mniejsze zło” ; jest wszystko albo nic.
O miłość się walczy, bo, choć to pewnie zabrzmi strasznie banalnie, tylko miłość motywuje do życia, dodaje sił i wstrzykuje w serce wiarę w to, że wszystko na świecie ma jednak sens…