Schyłek lata

Część pierwsza:

Babie lato

z netu

Pamietam, że
pogoda była taka jak dzisiaj; pajęczyny babiego lata tańczyły w ciepłych promieniach późnoletniego słońca, a krople deszczu na trawie, pozostałość po ostatnich ulewach, lśniły mieniąc się różnymi kolorami tęczy.
Poprzedniego dnia płakałam i byłam tak bardzo samotna. Rzadko płaczę, ale tym razem dusza moja niepokorna zażądała łez. Znów ktoś zawiódł i znowu z zazdrością myślałam o tych, którzy mogą wtulić się w czyjeś kochające ramiona i wylać na nie cały swój żal i złość na świat. Samotność; mój wybór, moje wyciszenie i jednocześnie najpodlejszy wróg.
Nitki babiego lata wiły się tańcząc swój cudny taniec na wietrze. Pląsały biegnąc w stronę zachodzącego słońca.
Nie widziałam Go chyba dwa lata. A może nawet trzy? Nie wiem, czas tak szybko ucieka. Pisał do mnie czasem i w tych słowach było tak wiele tęsknoty i pragnienia. Tak dużo nieśmiałości , a często niespodziewanej odwagi. Nierówność? Wahanie pomieszane ze stanowczością, czasem wręcz dziecinne, a czasem rozpaczliwe próby zdobycia czegoś. Kogoś?
Mnie? Zastanawiałam się..po co? Dlaczego akurat ja? Ja z moim złamanym życiem, bagażem złych dni, z moim zaklętym, nieprzystępnym dla zwykłych śmiertelników światem..? Ja z moim ciemnym lasem wspomnień i duchów Przeszłości…
Wieczór otulił park mlecznymi mgłami.Nie było gwiazd i wszystko wokół w jakiś magiczny sposób nagle usnęło, zastygło w głuchym bezruchu; niebo cierpliwie czekało na wiatr, który rozwieje ciężkie, ciemne chmury. Ciszę mroku przerywały czasem spadające liście wiekowych dębów i malutkie gałązki sąsiednich, wielkich drzew. Szłam szybko ,starając się dość dokładnie omijać kałzuże na parkowych alejkach. Chciałam wreszcie się z Nim spotkać ,znów Go zobaczyć.Rozwiać..właśnie, co rozwiać? Naszą nieobojętność wtedy…? Cień skrzydeł starego klonu szczelnie ukrył jego postać i tylko żar tlącego się papierosa był niczym małe światełko jakiejś przystani, do której zmierzałam. Pali..? Pewnie denerwuje się przed tym spotkaniem. To jego pomóż mi!; oczywiście, pomogę, zawsze przecież pomagam, już chyba taka moja rola w tym życiu. Ale..Jemu? Ciekawe jak? W czym? Gaszony deszczową wodą paieros i cichutki dżwięk kroków. Podszedł do ławki, przy której przed chwilą zatrzymałam się.
Jest duzo wyższy, niż zapamiętałam! Nie ma już długich włosów; zamiast tej charakterystycznej , czarnej kitki ,którą z dumą nosił przez lata ,teraz na jego karku wiją się lekko zmierzwione pukle.Kędziorki…Ma dżinsy, ciemną kurtkę i ciemną czapkę z daszkiem.I firany czarnych rzęs,spod których zerkają na mnie zaciekawione, bardzo ciemne i bardzo błyszczące oczy!
– jestem- uśmiechnęłam się /Nie wiem co mówić, chyba jak zwykle zdam się na intuicję i będę improwizować/.
– cieszę się, że przyszłaś!
Ma aksamitny, spokojny głos..
– obiecałam, że przyjdę, więc przyszłam. Poza tym musiałam spojrzeć w oczy komuś, kto tak pięknie i czasem nawet namiętnie do mnie pisał! Chwilami myślałam, że to albo żarty, albo jakieś nieporozumienie…
– nie, to nie żarty, ale jeśli kiedyś czymś uraziłem Cię, to nie gniewaj się, wybacz, przepraszam…
– to znaczy…mam rozumieć, że podobam Ci się?
– przecież zawsze tak było…Ale tu nie chodzi wcale o to podobanie.Wiesz, samotność…przez samotność i w samotności człowiek czasem wariuje. A Ty potrafisz słuchać, rozmawiać, Ty rozumiesz…
– tak, ja rozumiem…szkoda tylko, że to ja zawsze muszę rozumieć!Wszystko i wszystkich , cały ten gówniany świat! Pomóż mi? Mówisz dokładnie jak ktoś, kogo bardzo kochałam, ktoś, kto nagle umarł! Po prostu umarł! Odszedł! Wszyscy, których kochałam odeszli.Tak jest i chyba musi być. Czy Ty sądzisz, że skoro się śmieję, to jest mi naprawdę wesoło? Czy sądzisz jak inni, że jestem tak silna i dzielna? Ja przez te ostatnie lata, gdy nie widzieliśmy się, straciłam niemal wszystko; moje życie skończyło się. Zrozum więc, że nie jestem tak przebojowa i mocna, za jaką może mnie masz! Ja…ja często śmieję się przez łzy, często czuję się tak bardzo źle..i często jestem tak bardzo samotna!
Nie wiem dlaczego nagle zrzuciłam lawinę swoich emocji na tego człowieka. Wyrzuciłam bagaż żalu na ręce mężczyzny! Mężczyzny, który niczemu nie zawinił w moim dziwnym, smutnym życiu. I to mężczyzny,który bardzo podobał mi się.
-zwykle płaczemy, gdy nie widzi nikt..
Przerwałam:
– tak. Ja teraz muszę już iść. Przepraszam za ten mój wybuch, ale uznałam, że powinieneś znać prawdę. Odprowadzisz mnie do auta?
Szliśmy chwilę w milczeniu.
– zostałabym z Tobą, może skorzystałabym z Twego zaproszenia i poszlibyśmy na kawę albo pospacerować,ale mam dużo pracy / niektóre kłamstwa to małe kłamstewka i są tak już wyuczone, że gubią się wśród tego, co naprawdę…/ Muszę jechać, będziesz jutro tutaj? /jedno z najgłupszych pytań w moim życiu../
– tak, będę. Przyjdziesz…?
– tak, przyjdę..
– poczekaj!- zatrzymał mnie przed samochodem- wiesz,ludzie powinni … chyba nikt nie powinien być sam.
– myślisz..? Hmm, może masz rację. Jutro przyjdę.
*
Kąpiel w płatkach róż pieściła ciało i przynosiła ukojenie po całym dniu. Gąbka w mej dłoni wędrowała po ciele kobiety delikatnie masując jej piersi, potem brzuch i uda. Dreszcz.Jeden, drugi. Kobiecość. Zapomniałam już jak to jest być kobietą, nawet nie wiem, czy chciałam jeszcze pamiętać. Przez zamkniete oczy widziałam te ciemne, błyszczące, które jeszcze godzinę temu chłonęły mą postać. Nie, niepotrzebnie; to tylko kolega, ktoś, komu mogę w jakiś sposób pomóc i dać trochę przyjaźni.
Noc przyprowadziła znów te ciemne oczy. Nie, nonsens! Tak mogą tylko nastolatki i młode kobiety; Ty już /na szczęście!/ ani jedną, ani drugą nie jesteś!
Świt nadszedł złotymi promieniami słońca, które przez resztę dnia oświetlało ciepłym blaskiem świat. Drewniana ławka- huśtawka w ogrodzie wśród chińskich róż jak każdego letniego popołudnia zapraszała ; była bramą do mego Świata Duchów i wspomnień. Kołysała leciutko, a jasne obłoki leniwie płynące po niebie przenosiły mnie Tam..
Tego popołudnia znów zobaczyłam nitki babiego lata. Chylące się ku zachodowi słońce mrużyło moje oczy, a spojrzenie skupiało się na tych delikatnych, z gracją płynących gdzieś w dal nitkach- pajęczynkach. Było ich coraz więcej i miałam wrażenie, że z każdej strony oplatają mnie. Chciałam je odgonić, strząsnąć. Zrezygnowałam. Niech owijają się wokół mnie! Niech oplatają jak te dziwne myśli..myśli o ciemnych, błyszczących oczach i niech prowadzą. W stronę słońca.
Nadchodzi wieczór. Pójdę do parku. Przecież obiecałam. Zawsze dotrzymuję obietnic.

cdn.
***

Sunset

Latem
o zachodzie slońca nad morzem świat ma zupełnie inny wymiar. Coś umyka , wraz z letnim słońcem chowa się gdzieś za horyzontem teraźnieszości i zatapia w delikatnym mroku ciemnych, morskich wód , a szumem fal kusi nadchodzącą nocą….
Zdjęcie0107

Zdjęcie-0154

Zdjęcie-0158

Zdjęcie-0159

Zdjęcie-0161

Zdjęcie-0164
Zdjęcie-0166
Zdjęcie-0167

***