Dwanaście lat minęło, jak jeden dzień…

Dwanaście lat temu…
dwanaście lat temu była noc tak śnieżna i mroźna jak dziś.
Wieczorem założyłam swe wielkie , dżinsowe ogrodniczki i powiedziałam do mego Piotrusia Pana:
– idziemy na spacer. Czuję, że w nocy się urodzi.
Szliśmy naszymi ulubionymi uliczkami, białymi alejkami podziwiając okoliczne małe, romantyczne domki i dym z ich kominów ,snujący się gdzieś powoli w niebo. Wiedziałam, co może mnie czekać; chłopcy rodzili się długo i ciężko. Jednak tej nocy byłam szczęśliwa. Marzyłam o tym, by JĄ wreszcie zobaczyć.
Wiedziałam,że to ONA. Wcześniej, gdy spodziewałam się moich chłopców, nie wiedziałam, czy urodzi się dziewczynka, czy chłopczyk. Kiedyś nie było obowiązku comiesięcznych badań, a USG było czymś jak S-F niemal. Dlatego, gdy pewnego dnia pojechaliśmy wszyscy tzn ja, Pani Matka, Pierworodny i Młody Lew na to moje badanie, widząc na ekranie maleńką postać w moim łonie, prawie zaniemówiłam.
Prawie, bo zaniemówiłam całkiem, gdy lekarz powiedział:
dziewczynka !
Chciałam dziewczynkę, tym bardziej, że miałam już dwóch synów.Ponieważ jednak czułam się w ciąży identycznie jak z chłopcami i wszelkie znaki ludowe, mówiły , że to pewnie będzie chłopak, nastawiłam się na chłopaka.
Znaki –
czyli mój dobry wygląd, niegasnąca energia, świetne samopoczucie, kształt brzucha ( podobno inny jest ” na chłopca” inny ” na dziewczynkę;)) , moje umiłowanie do ogórków kiszonych lub śledzi zagryzanych.. mleczną czekoladą, nieodparta chęć na wytrawne, czerwone wino i lody śmietankowe, wskazywały bezsprzecznie na to, że na świat przyjdzie znów chłopiec.
Musiałam spytać pana doktora:
– na pewno dziewczynka??
– a dlaczego miałoby być inaczej? Widzę dziewczynkę, proszę spojrzeć.
Spojrzałam. Tak, dziewczynka!
Pan doktor zrobił nawet kilka zdjęć mojej dziewczynce i ofiarował mi je.
Podczas wizyty bracia dziewczynki nie byli raczej zainteresowani tym, co widzą na monitorze. Jedenastoletni wówczas Pierworodny w skupieniu oglądał sprzęt medyczny.
– proszę pana- zwrócił się nagle do lekarza- czy ten sprzęt jest japoński?
Lekarz natychmiast wdał się w dyskusję na temat sprzętu z Pierworodnym i jego bratem ;)
*
W tamten wieczór, 12 lat temu, chodziliśmy długo, długo z moim /wtedy /ukochanym Piotrusiem Panem, po naszych alejkach i pagórkach.
Nad ranem, około 4ej Mama pojechała ze mną do szpitala.
O tym kiedyś już pisałam.

* Może Pan wyjść , Panie Doktorze *


*
Urodził się mały , 4 kg kolos .
Kolos, bo przy moim skromnym 160 cm wzrostu i mojej wówczas szczupłej sylwetce, to było naprawdę COŚ WIELKIEGO! :)
Ledwo przeżyłam ten poród,ale gdy patrzyłam na nią, taką cudną , szybko wracałam do życia:

Tu na rękach Babci
LastScan bibi2

Dla każdej matki jej dziecko jest cudem, więc wybaczcie moją subiektywną ocenę ” cudu” ;)
*
Dziś, po dwunastu latach to już nie ten uśmiechnięty, beztroski cud.
Dziś jest:
– mama, mówiłam ci sto razy, nie kupuj mi ciuchów sama, ty masz staromodny gust!
albo:
– mama, nie siedź przy tym komputerze , bo się garbisz!
– mama, wiesz, pomyśleć, że kiedyś byłaś ładna i szczupła jak ja!
– mama, a co ty myślisz sobie; jestem czasem chamska,. bo i ty taka jesteś!
-mama, ci idioci( jej bracia, gdy mnie zdenerwują) to są niedorozwoje i psychole. Gdy będę lekarzem, to nawet grosza im nie dam!
– mama wiesz..ty byłabyś ładną kobietą, gdybyś miała ładną twarz….
***
– mama, widziałaś tych debili?
– gdzie? O kim mówisz?
– o tych gnojkach na rowerach, co wyprzedziłyśmy ich
– nie; wyprzedziłam ich i tyle
– ale oni pokazali ci środkowego palca. Czy mogę im też pokazać?
:)))

Mój CUD szybko przeistoczył się w Małą Wiedźmę.
Że też moi Rodzice mówią, że to mój obrazek / lub obrazek mnie! ;)

7

Ty też byłaś ładna ;)

Rzadko kiedy Angie zostaje znokautowana. To, co ” mówią ludzie” jest jej zwykle obojętne. Bo czym mogą zaszkodzić osoby z zewnątrz, czyli z definicji już obojętne?
Jest jednak kilka rzeczy, które Angie potrafią jak nie wprawić w konsternację, to czasem nawet znokautować.
Mała Wiedźma jest , podobno , niesłychanie podobna de swej matki. Nie tylko fizycznie; tu opinie są różne. Niektórzy uważają, że jest czystym obrazkiem swego ojca. Rodzice Angie jednak widzą w Małej W. niesłychane podobieństwo do samej Angie; a gdy już Mała Wiedźma zabiera głos, to czują się, jakby czas cofnął się o te – dzieści lat ;)
Angie, gdy czasem słucha tego, zamiera. Owszem, pamięta swe okropne niegrzeczności , ale żeby AŻ tak to działo się? ;)

Co dzień po pracy, Angie lubi wyciągnąć się na dużym krześle w kuchni. I położyć sobie  zmęczone kilkugodzinnym chodzeniem , nogi ,na małym taborecie. Praca w trudną młodzieżą wyczerpuje. Kto miał kiedyś z tym do czynienia, wie jak bardzo. Gdy Angie paląc papierosa relaksuje się i napawa wreszcie ciszą, słyszy nagle dźwięk otwieranych drzwi , a potem ich trzask. Tak głośny, że ściany się trzęsą. Wiadomo, kto przyszedł do domu..
– mówiłam ci, ciszej zamykaj te drzwi, bo w końcu dostanę zawału!
ee tam mama, nie dostaniesz! Wytrzymujesz tyle godzin z wariatami, to dasz radę! Wiesz mama, chciałabym dostać NOBLA!– Mała W. była w doskonałym nastroju. Tak doskonałym, tak radosnym, że to, co powiedziała przed chwilą, wprawiło Angie w lekką konsternację.
– tzn dlaczego chcesz Nobla? Wytłumacz mi dziecko, z jakiej okazji, z jakiego powodu? Chyba trzeba COŚ zrobić w życiu, by go otrzymać?!
Mała Wiedźma , zrzucając z pleców plecak z książkami, zamyśliła się chwilę.
hmmm. Jak to z ” jakiej okazji”? Mama: po prostu za to, że JESTEM!
:)))
*

Mama, dlaczego urodziłaś  takich kretynów?
-czy masz na myśli Waszą Trójkę?- Angie potrafi odeprzeć atak ;)
No coś ty! Nie mnie przecież, a Twoich synów, moich braci!

*
– dlaczego zrobiłaś mi kanapki z tym świństwem?
– to nie jest świństwo, a dżem, który chciałaś jeść!
o nie, mama! Pamiętasz, w tym Tesco, to mnie zakrzyczałaś i nie dałaś mi nawet wyrazić swej opinii!
– chwila, chwila! Przekręcasz fakty!
– nieprawda! Ty wciąż sugerowałaś mi, że mam wziąć ten brzoskwiniowy, bo takiego nie ma w domu . A ja chciałam morelowy, ale Ty ciągle swoje, że mi niby nie posmakuje ten morelowy. I co? Kupiłaś świństwo!
– Dobra. Powiem Ci tak : zawsze lubiłaś brzoskwiniowy i dlatego go kupiłam. Jako dziecko( Mała W. uważa, ze nie jest już dzieckiem..) uwielbiałaś ten brzoskwiniowy!
Wiesz mama, powiem tak; Ty też jako dziecko byłaś ładna. Wszystko się zmienia, nie sądzisz?
*
I to się nazywa nokaut.
Musiałam wyjść z kuchni ze śmiechu.
A jednak moja krew!
;)))))))))

Potrafi być podła. I dzięki, chyba,  temu przetrwa.

Tylko: czy nie  jest prawdą, że w naszych dzieciach potęgują się nasze cechy? W tym tak złym, jak i dobrym wymiarze..?