* Bo nie było co….;) *

Złożyło się tak w moim dziwnym życiu, że zawsze ( i od zawsze) miałam przyjemność uczyć się, pracować i ogólnie przebywać w towarzystwie mężczyzn. W przeważającej części towarzyszem moim był, ogólnie, ród męski. Oczywiście- mam i miałam koleżanki, dużo koleżanek; jednak najwięcej czasu zwykle spędzałam wśród osobników płci przeciwnej. Jako mała dziewczynka lubiłam z chłopakami grać ” w nogę” łazić po drzewach – co nie wykluczało wcale bawić się z siostrą lalkami lub przebierać za księżniczki. Ani też zakochiwać się od czasu do czasu w jakimś podwórkowym królu futbolu ;) I we mnie zakochiwali się różni chłopcy, potem panowie; najczęściej bywało jednak tak, że miałam wielu dobrych kumpli.Niektórzy , aby ustrzec mnie przed katastrofami , tłumaczyli długo i cierpliwie co powinnam, a czego nie powinnam, aby podobać się np panu X. Czasem brałam sobie do serca uwagi swych męskich przyjaciół; zwykle jednak ufałam swojej babskiej intuicji i zwykle wychodziłam na tym …jak chciałam;)
Przez wiele lat zdążyłam dość dobrze poznać ród męski. A, że nigdy nie miałam kłopotów z zawieraniem znajomości, że zawsze lubiłam mężczyzn, poznałam panów z różnych środowisk, o różnym poziomie intelektualnym, o różnym wykształceniu. Z każdym potrafiłam świetnie porozumieć się, z niektórymi doskonale bawić.
U większości jednak, zauważyłam jedną, wspólną dla wszystkich cechę: większy lub mniejszy szowinizm męski. Większe lub mniejsze poczucie wyższości nad kobietami, zupełnie zresztą niezależne od uczuć, często gorących, nieukrywanych ,do bliskich ( im ) pań. A jeśli szacunek- to zwykle powodowany strachem przed konfliktem ( np- z panią dyrektor nie warto przecież zadzierać! ;) ;rzadko kiedy jednak dla osiągnięć czy intelektu danej kobiety.
Z racji swego fatum , jakim było przebywanie z mężczyznami (w szkole, na studiach, w pracy jednej, potem drugiej )chcąc -nie chcąc byłam często świadkiem ich męskich rozmów. Czasem nie wiedzieli, że jestem w pokoju obok, a czasem, ponieważ traktowali mnie jak równego kumpla , zwyczajnie zapominali, że to ja kręcę się koło nich i spokojnie dyskutowali sobie o swoich męskich sprawach .
Mimo woli słuchałam więc o ich starych i nowych samochodach, starych i nowych żonach, potencjalnych kochankach i o swoich koleżankach. Czasem musiałam wejść do gabinetu, gdzie siedzieli i wygłosić swoją kwestię:
– ja przepraszam, że tak powiem kulturalnie, ja tu , kurrr, jestem obok i jak macie zamiar klepać na moje koleżanki, poczekajcie, aż wyjdę z budynku, ok? Możecie i mnie obgadać, mam to daleko gdzieś, tylko, fuuuck, nie jak jestem w pobliżu!
– ależ Angie! No..no nie złość się! Złość piękności szkodzi, a Tyś taka śliczna!
Z najpiękniejszym wyrazem twarzy, jaki jestem w stanie przybrać, odpowiadałam:
– na drzewo..! – i słałam cudownego buziaka. Wszystkim IM.
*
Słuchałam, a raczej słyszałam wiele rozmów moich różnych, bardzo różnych kolegów. Ponieważ mam niespotykaną zdolność celowego wyłączania się z rzeczywistości, większość słów moich kumpli umykała mi gdzieś w eter. Tak zresztą przywykłam do tych ich różnych rozmów, że przestałam całkiem zwracać uwagę na to, co mówią.
Aż do czasu, gdy byłam znów (w gabinecie obok) mimowolnym świadkiem kolejnej męskiej rozmowy
– ooo, cześć Grzesiek ! Przyczołgałeś się Gigancie! Jak było wczoraj, no opowiadaj, dałeś w banię dobrze, co? Hahaha!
– daj spokój, lepiej kur.a nic nie mów!
– no a co, było CO tam bzyknąć?
-eee, co ty! Same stare lampucery, kilka fajnych dup z mężami i kilka młodych kurewek, co nawet po pijaku nie tkniesz chłopie, bo to wiesz, co TO nosi?
Noo, moi panowie, tego już troszkę za wiele! – pomyślałam ,schodząc ze swoich obłoczków.
Nie, nie byłabym sobą, gdybym nie zapamiętała tego! I nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła tego:

Po jakimś balowym weekendzie zjawiłam się w pracy.
– oo, Angie! Przyszłaś! A my myśleliśmy, ze będziesz brać kacowe dziś!
– nie, jakoś żyję, choć życiem chyba tego nazwać nie można…
– i co, i co? Opowiadaj! Jak było na imprezie? Fajnie ?
eeee, co wy! Nie było CO …bzyknąć..!
…same stare trupy, kilku fajnych gości z żonami i kilku takich głupich ch.., że człowiek to brzydziłby się dotknąć..nawet po pijaku
!

CISZA. Zapadła nagle kompletna cisza. Pierwszy parsknął śmiechem kierownik
– oj Angie, śmiałe to było! A taka grzeczna dziewczyna wydajesz się…chyba nie wypada tak , wiesz, no, kobiecie mówić..?
– aj tam, co też kierownik mówi! Dlaczego nie wypada? Czy wy myślicie, że my, kobiety naprawdę tak bardzo się od was różnimy…?
Też czasem polujemy, też mamy was często ( no, nie wszystkich was..kierowniku! ;) za materiał jednorazowego użytku.
Rzadko tylko o tym mówimy ..wprost…
;)

cdn.

*Czy te oczy mogą kłamać? * ;)

– nie patrz tak na mnie Angie!
– czemu?
– wiem, że mnie kochasz…
– …???
– no nie patrz tak! Ja nie mogę..ja..wiesz..bo…
-nie powiedziałam, że Cię kocham!
– ale…ja wiem..!
– co wiesz? To tylko …..
te moje..dziwne
( nieodgadnione, zdradliwe…. :> )

moje oczy..
:)

* Jest dobrze! ;) *

Zanim w ramach (skądinąd słusznego) protestu przeciw kolejnym nieprzemyślanym posunięciom naszego rządu, hakerzy zablokują też nasze blogi, melduję, że jestem cała i żywa
( choć zważywszy na różne okoliczności , można nazwać to cudem) .
Ten wstrętny real ( fu, be, brrr! ;) wzywa, ssie i nie daje spokojnie nacieszyć się wirtualnym życiem!
*
Dziś w nocy spadł śnieg. Temperatura około 0 C, więc biały puszek jest, trwa, nie topnieje!
Choć nie cierpię, nienawidzę wstawać rano i nic, nawet majowe słowiki i zapach róż zroszonych nocnym deszczem wiosną, nie zmieni mojej niechęci do budzenia się rankiem, dziś było jakoś magicznie. Gdy staliśmy o 7:43 z instruktorem na werandzie, rozkoszując się smakiem papierosa
(przy drzwiach, na których ktoś chyba nieopatrznie powiesił tabliczkę Zakaz Palenia ) zrobiłam szybko zdjęcia mroźnego poranka. Popatrzcie sami:


*

I ja tu nie cieszyć się chwilą, jak tu nie cieszyć się życiem? :))
Byłoby całkiem doskonale dziś, gdyby nie dwa, może trzy drobne wydarzenia.
Gdy wróciłam do domu, czekała na mnie niespodzianka. Pani Matka nieśmiało mnie spytała, czy już widziałam co mi kupiła.
-Nie, nie wiedziałam- odparłam
– a wiesz..kupiłam Ci dres. Taki ładny i tani- dodała szybko
Niektórzy mogą nie wiedzieć co w tym dziwnego lub ciekawego. Otóż- nienawidzę obdarowywania mnie odzieżą. Żadną, nigdy i przez nikogo! Dawno temu, gdy byłam młodą, wiotką mężatką, mój Don Kichot kupił mi w prezencie imieninowym
super nowoczesne majtki odchudzające . Najpierw nawet ucieszyłam się, ponieważ zawsze i od zawsze dbałam o sylwetkę; gdy jednak stwierdziłam, że nie mieszczę się w tym nowoczesnym, super turbo działającym wynalazku, małżonek wraz z tym swoim prezentem niemal wyleciał przez okna Zamku :>
Mając w pamięci to wydarzenie, Księżna( ani nikt! ) od ponad piętnastu lat nie kupuje mi odzieży. I bielizny.
Wyobraźcie sobie teraz, jakie było moje zdziwienie oraz obawa Pani Matki przed wręczeniem mi dziś tego dresu!
– wiesz, bo baby wyrywały sobie z rąk! Wzięłam Ci ostatnia sztukę, taki czarny, jak lubisz. I naprawdę tani- żebyś nie krzyczała, że wydaję na pierdoły pieniądze!- szybko wyrecytowała Pani Matka .
– No dobra, dziękuję, potem przymierzę
– bo wiesz- ośmielona moim przyjaznym tonem Księżna postanowiła wbić delikatnie mi szpilkę- bo wiesz, zauważyłam, ze chodzisz w jakimś takim koszmarnym, starym po domu…i dlatego Ci kupiłam. Może się zmieścisz…
Przemilczałam. Ok, zmierzę wieczorem.
*
Mimo wszystko- dzień byłby doskonały, gdyby nie to, że Pierworodny zdecydował , że niedługo MAM do Niego jechać zwiedzić kawałek Anglii. Nie wiem kiedy Pierworodny nauczy się, że
za mnie się nie decyduje
Nigdy i w żadnej sprawie.
Chociaż…
moja ukochana szefowa, mój Eliksir Dobroci -przed którym drży ze strachu 25iu dorodnych mężczyzn-
moja Bogini Spokoju zdecydowała, że będę… Jej prawą ręką w sprawach nowych kamer zainstalowanych na oddziale!
Na nic moje jęki, że oddział może przez to zawalić się, że nie mam pojęcia o komputerach, że tylko trochę znam angielski i dlatego czasem wiem co tam trzeba zrobić, że jeśli udało mi się coś nastawić na monitorach lub wyjść z systemu bez szwanku dla nagrań oraz wykryć błąd w ustawieniach, to tylko moja intuicja i przypadek; że trzeba wezwać informatyka…
nie, mam nic nie gadać, bo
mam świetne pomysły i koncepcje i na pewno razem rozszyfrujemy bezbłędnie to ustrojstwo…

*
Czasem..
CZĘSTO……. ehh, chciałoby się coś jeszcze powiedzieć, ale….
brak słów..!

* Ten piękny kicz! I 5:30…*

Niedawno Ktoś MĄDRY , pewien Pan Profesor ( Nauk Ścisłych) , przeglądając blogi ( mój blog, Wasze blogi, wszystkie blogi) powiedział, że to ..
„ogólnie taki sympatyczny kicz”
Jasne. Nie będę spierać się, ponieważ
1. Nie spieram się z profesorem w sprawach oczywistych
2. Uważam, że sama instytucja bloga jest ( sama w sobie) kiczem. Choćbyśmy nie wiadomo jak świetnie pisali; jak mądre hasła, idee chcielibyśmy przemycić; choć nie wiadomo jak dobrą poezję piszemy-
blog z natury swej jest kiczem.
3.Cała zabawa polega na tym, by kicz jak najmocniej…od-kiczowić
Nie musiałam wyjaśnić Profesorowi, że tu się nie pisze esejów, traktatów naukowych itd; Profesor świetnie wyczuł i określił ducha tej zabawy

Od- kiczowiając ( tak a propos: proponuję włączyć to wymyślone przez mnie słowo do Słownika Poprawnej Polszczyzny ;)))
spróbuję coś dziś napisać.
Hmmm
Miałam pisać o tym, za czym stęskniło mi się : o prawdziwej zimie, o śniegu iskrzącym w słońcu, o kuligach i ogniskach w lesie;

jednak nagle zapachniało latem
morzem
coś przywiało wspomnienia..wspomnienia marzeń?
Marzenia i Młodość
tamten czas..
Minęło?
Nie;
mija czas , a to tylko czas
Pozostaje najważniejsze. W środku.
A wszystko przez …
posłuchajcie, te słowa
ta muzyka!


*

” Twoje ciało pachnie grzechem, mówisz,
ale ja nie słucham, nie!
…”

* Słowo Na Niedzielę *


Ponieważ słońce już zaszło, mogę spokojnie uznać, że mam piękne imieniny!
1. Justyna ma już tylko 82 punkty do Marit , dziś wygrała – BRAWO JUSTYNA!!!!
2. Kamil jakoś skacze, dziś skoczył na 7me- DOBRZE JEST KAMIL!
3. Nasi Piłkarze Ręczni po ciężkim szarpaniu nerwów swoich, trenera Wenty i Rodaków, przyprawiając mnie( a z tego co wiem mojego Big B. i Kolegę Graforoamna) o stan przedzawałowy, ODRABIAJĄC 11 STRACONYCH BRAMEK DOGONILI SZWEDÓW REMISUJĄC W OSTATNIEJ MINUCIE – BRAWO NASI!!!!!!!
4. Dostałam z okazji IMIENIN od Pani Matki perfumy . Uznaję to za bardzo dobry znak. Oto ta maleńka flaszka, warta…hmmm…no, dość warta:

*

A teraz, ponieważ lubię WAS, zostawiam Wam malutkie Słowo na Niedzielę

*
P.S. Prezenty imieninowe proszę wysyłać na nr konta, który podam następnym razem :>
P.S. II Charmee, nie odpowiadam za to sadystyczne zakończenie filmu :> ;)))

* Sprawy ważne i poważne ;) *

Ponieważ emocje związane z konkursem opadły, a życie- szczególnie blogi- próżni nie lubi, czas coś napisać.
Za zgodą mojego sztabu wyborczego miałam wkleić tu jego zdjęcie. Zdjęcie Sztabu tzn moich Doradców i Szefów Kampanii Naziemnej- Adama i Ziomala (ze mną) . Niestety zdjęcie gdzieś uciekło z mojego komputera i jest na kompie mojego Big Brothera, a tam za licho nie chcę mi się iść i grzebać w przepastnych lochach Jego archiwów. Może kiedyś Wam Ich przedstawię; na razie wspomnę tylko, że zdjęcie to było zrobione 3 lata temu na Balu Przebierańców i uważam, że
po pierwsze : sztab nie musiał przebierać się wcale, gdyż stroje zakupione na bal tylko nieznacznie podkreśliły styl i urodę moich Przyjaciół :>
po drugie : sztab (i nawet ja! ) niewiele zmienił się w ciągu tych 36 miesięcy; można więc śmiało w takiej postaci Ich zaprezentować.
*
Kolega Adam zasugerował mi, że aby wygrać w konkursie muszę wreszcie napisać coś ciekawego . Domyślam się, że miał na myśli siebie ..tak, chce być bohaterem moich różnych opowieści. Z przyjemnością spełniłabym Jego ukryte marzenie; jest tylko jedno ale :
potwornie boję się Adama! Adam jest wszędzie. Gdy wchodzę do internetu, pierwsze co widzę ,to Adam. Opanował całą sieć i nigdzie nie mogę czuć się bezpieczna. A że jest specem od pc i rzeczy wirtualnych, Jego macki sięgają w najskrytsze zakamarki virtual world.
I żeby na sieci skończyło się! Wychodzę z domu, maszeruję wesoło do sklepu ,np po piwo i…pierwszą osobą, jaką spotykam jest Adam!
– a tak miło mi się zapowiadał dzień! – bez namysłu rzucam
– ja też ,do teraz miałem dobry dzień.. – odpowiada ,łapiąc się za głowę, Adam
:)))
Powiedziałam, że boję się potwornie Adama. Aby uściślić: boję się, że jeśli coś źle napiszę o Nim, pewnego dnia obrazi się i przestanie mnie straszyć w sieci. I w życiu realnym.
To byłaby klęska! Od 25 lat regularnie straszymy się z Adamem i nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej!
Dlatego też napiszę dziś tylko taki light ( jak to niektórzy mówią: lajcik)
Adam jest tym, który dba o mój rozwój kulturalno- duchowy. Zapoznał mnie z pieśniami współczesnego polskiego poety i barda o wdzięcznym pseudonimie artystycznym
Liroy
. Dawno temu , na swoje któreś urodziny, dostałam od Adama ,między innymi, kilka utworów tego pieśniarza.
(Kiedyś, gdy byłam na coś zdenerwowana, wrzuciłam nawet tu jeden z tych utworów)
Ze względu na to, że od pewnego czasu mój blog odwiedza młodzież , nie mogę zaprezentować tu żadnej z tych piosenek :>
Adam ,podsyłając mi wciąż różne modne obecnie żarty i kawały, dba też o to , abym nie wyszła z obiegu . Ze względów,o których wspomniałam przed chwilą, nie mogę zacytować żadnego z tych dowcipów.. :>
*
Ziomal to jeden z nielicznych naprawdę dobrych Skorpionów. Nie wiem wprawdzie czy to popularna opinia o Nim, czy tylko ja Go tak widzę poprzez pryzmat swej wielkiej sympatii i wręcz siostrzanej miłości.
W przeciwieństwie do Adama, Ziomala trudno gdziekolwiek zastać. Lokalizacja Jego Szanownej Osoby jest często, dla największych szpiegów niemożliwa. W sieci pojawia się sporadycznie, na naszą prowincję zjeżdża kiedy Jemu się chce ruszyć. A z tym ostatnim, z tego co wiem, to u Niego dość ciężko. Na szczęście gdy tylko zjawia się w naszym siole, melduje się u mego Big Brothera i czasem też u mnie.
Ziom jest geniuszem komputerowym , nie wiem czy jest taki program czy jakakolwiek kwestia informatyczna, której nie umiałby rozwikłać. Jako jeden z szefów mego sztabu , zasugerował w ostatniej rozmowie, że
mogę a nawet powinnam wykorzystywać Jego wizerunek na blogu. Bez żadnej charakteryzacji i żadnego tam balu maskowego!
Ziomal chce być popularny!
Aby zadość uczynić Jego marzeniom, postanowiłam pisać o Nim też.
Każdy wpis o Ziomalu ozdobiony będzie jakimś Jego zdjęciem oraz oznaczony będzie czerwonym kwadracikiem i zamieszczany w kategorii
„Perwersyjne”

Będą to historie zapierające dech w piersiach; historie wywołujące takie emocje, że nawet ulubiona piosenka naszego PRZYJACIELA GRAFOROMANA ,
pt Nowyj God , jest tu niczym raczkujące Kino Grozy ;))
*
Przechodząc do dalszej części spraw organizacyjnych, z radością informuję Was, że obiecany podczas kampanii, grill na wiosnę, odbędzie się.
Na wiosnę lub wiosną, jak kto woli.
Przypominam o zabraniu ze sobą namiotów oraz odzieży zmiennej. Można też wziąć stroje kąpielowe, panowie kąpielówki, gdyż w pobliżu Zamku( około 12 km) jest uroczy staw, w którym można rokoszować się zażywając kąpieli.
Jeśli komuś nie przeszkadza to, że czasem ludzie myją tam swoje samochody,krowy, że jest wiele gatunków gryzących owadów i woda raczej nieprzejrzysta- welcome! ;>
Można również przepłynąć lub pływać w Odrze. Jeśli komuś nie przeszkadzają wiry, wartki nurt oraz różne pierwiastki wpuszczane do rzeki przez najbliższe Zakłady Chemiczne a także ostrzeżenia o absolutnym zakazie kąpieli, welcome!
Przypominam, że na każdym grillu organizowanym przez nas ( mnie,Big B., Adama i Zioma- przyp.red.) gośćmi honorowymi są nasze zwierzęta. Jeśli komuś nie przeszkadza widok Kota Milorda siedzącego przy stole lub psów znoszących nam upolowane wcześniej przez koty myszy- welcome!
Trzeba liczyć się również z tym, że może kogoś z Was spotkać coś, co już spotkało kiedyś kogoś na naszym grillu. Otóż piesio Fred nagle podbiegł radośnie do ławki naszego kolegi i ją …spokojnie obsikał. :)) Kolega powiedział:
– noo, trzeba było od razu mówić, że mam już iść sobie..
:))))
*
Mając przed oczami wizję naszych wiosennych szaleństw, warto wspomnieć jeszcze o pewnej ważnej sprawie:

*

A teraz żegnam Was na dłuższą chwilę;
czas wrócić do żywych
real wzywa, wódeczka chłodzi się,
Ziomal grzebie w naszej sieci
czyli
życie jest piękne!

* DZIĘKUJĘ!!! *

Dziś koniec II etapu konkursu na Blog Roku.
Na 730 startujących w mojej kategorii, jestem 28 !!!

CZAS CHYBA OTWORZYĆ SZAMPANA

To dzięki WAM , wszystkim głosującym na mnie, wszystkim wspierającym mnie, udało mi się tak wysoko dojść! :)))
Pomimo tego, że zagapiłam się, że wystartowałam kompletnie nieprzygotowana, bez porozumienia z Przyjaciółmi stąd.

Tu muszę podziękować CHARMEE, która- choć trochę zła na mnie, że wyskoczyłam jak Filip z konopi z tym konkursem-
pierwsza, natychmiast poparła i zareklamowała mnie na T2! Dziękuję Charmee!!! Tobie i
GUARD, która też na swoim blogu zareklamowała mnie! I całemu TWA, które w jakiś bardziej lub mniej widoczny , sposób wspierało mnie!

Dziękuję też VIOLI , która poświęciła mi post u siebie i która tak mocno zagrzewała mnie do walki! Która była ze mną przez cały czas i dodawała wciąż otuchy. Było to cudowne, nie spodziewałam się Violu i bardzo, bardzo wzruszyłam się! DZIĘKUJĘ!

Dziękuję GRAFOROMANOWI, który na wieść, że startuję, wrzucił u siebie fascynującą reklamę mnie i mojego bloga! Ten krótki opis mojej osoby jest nie do przebicia! :))) Graforomanie DZIĘKI!!!

Dziękuję CADDICUSOWI za oficjalne wsparcie mnie na swoim blogu! Dziękuję za to, że podobnie jak Viola, zagrzewał mnie do walki i cały czas dodawał otuchy !

Dziękuję również CANE za zamieszczenie na swoim blogu reklamy mojego Angie’s Diary! :)))

Dziękuję MMRR za wsparcie duchowe i smsowe, a to puszczenie wici przeszło już do kanonu zwrotów offowych!
Dziękuję kochanemu WG, który dzielnie walczył ze mną, ramię w ramię ! A jak wg walczył- niech pozostanie tajemnicą! :>
Dziękuję też KATONOWI, który choć dał mi klapsa , poświęcił w końcu mojej skromnej osobie, notkę u siebie.
*
Dziękuję też WSZYSTKIM MOIM BLISKIM, PRZYJACIOŁOM I ZNAJOMYM z tzw realu,
moim cichym gościom i czytelnikom
za spontaniczne, bezinteresowne i WIELKIE wsparcie smsowe!
Trudno mi teraz wymienić WAS wszystkich , więc na ręce swego Naziemnego Sztabu Wyborczego –
ADAM I ZIOMAL !
WIELKI DZIĘKI!!!!!!!
Leżę chora i niełatwo było mi walczyć, wierzcie mi – choć Adam uważa, że kampanie prowadzone z łóżka są najbardziej owocne ;>
(Adam, nie wrzeszcz już, że za późno przyznałam się do udziału w konkursie; następnym razem, jeśli wystartuję w jakichkolwiek zawodach ,dam Ci od razu znać! ;)))
Dziękuję też mojej Drogiej Przyjaciółce MARZENIE, mojej cichej czytelniczce ,za wsparcie!
Dziękuję też moim znajomym polonistom , którzy nie szczędzili mi dobrych opinii , ciepłych słów i którzy popchnęli mnie do startu!
*
I wreszcie dziękuję TOBIE STUART!
My best friend, I know u and your friends wanted to send sms’, but it wasn’t possible from Ireland. (From Irish number phone) !
Tobie, dzięki któremu -w dużej mierze, zaczęłam prowadzić blog!
Tobie, który często tu bywasz i tłumaczysz te moje wypociny na j.angielski!
( tak swoją drogą, nie wyobrażam sobie co wypisuje Google Translator- i lepiej chyba, abym nie wyobrażała sobie! ;))
Twoja wiara we mnie, mobilizacja i pełna gotowość do pomocy, to WIELKI SKARB! Dziękuję, że JESTEŚ!

Dziękuję też wszystkim moim Przyjaciołom z Anglii, Szkocji, Irlandii, Włoch , Niemiec , USA, Kanady i całego świata za chęć głosowania na mnie!
Jak już mówiłam- it wasn’t possible! ;)
*

To była świetna przygoda , a przy okazji fajny sprawdzian . Sprawdzian naszych , jak się okazuje, wciąż ciepłych relacji !

Uff, dobrze, że już za nami ten wyścig.

Bo czy nie jest to tak, że cała przyjemność w
pogoni za
? ;)

* A tak smacznie spałem! *

Gdy zasiadłyśmy z Panią Matką ( Księżną) do spożywania wieczornego posiłku, zastanowiła nas nieobecność Milorda. Zwykle reaguje na dźwięk sztućców ( nie mówiąc już o zapachu świeżej szyneczki) i zaszczyca nas swą obecnością przy stole.
– Milordzie, gdzie jesteś?- zawołałam głośno.
Nagle rozsunęły się drzwi wielkiej szafy w salonie…
*


*

Spał.
(Na czystych, wyprasowanych obrusach..)
;)))

* Drezno *

Karnawał trwa, konkurs trwa, a ja w tym wirze życia, wirze ciągle atakujących wirusów, nie mam nawet czasu na podzielenie się z Wami tym, co lubię i co może Wam smakować.
I nie chodzi akurat o wielki tort, który przed chwilą skończyłam ozdabiać. Tworzenie tego cukierniczego dzieła zajęło mi dobry kawał popołudnia; czegóż jednak się nie robi dla swej pyskatej (ale uroczej i przecież ukochanej! ) Małej Wiedźmy? :)
Tort chłodzi się w lodówce, ja tymczasem wrócę wspomnieniami do niedalekiej przeszłości.
*
Miesiąc temu , przed Świętami wybraliśmy się z Moją Szanowną Panią Matką (Księżną) , Młodym Lwem oraz pewną świetnie znaną Wam, niegrzeczną Małą Dziewczynką ,na wycieczkę do Drezna. Celem wycieczki było spenetrowanie słynnego Bożonarodzeniowego Jarmarku Drezdeńskiego oraz zwiedzenie miasta.
Wyruszyliśmy w sobotę rano busem w towarzystwie naszego miejscowego ciała pedagogicznego. Wyjazdy z ciałem są zawsze udane, tym bardziej , jeśli jest to znane i bliskie sercu ciało ;) Pomimo tego, ze w połowie drogi zepsuła się pogoda, jechaliśmy w zamieci śnieżnej, w naszym busie panował ogólny optymizm i radość .Z wyjazdu.
Do Drezna dotarliśmy około 10ej rano. Gdy przejeżdżaliśmy przez miasto nie opuszczało nas wrażenie swojskości. To..to przecież nasz Wrocław! Te same kamienice, ulice i uliczki. Ten sam..duch miasta!
Było tak dopóki, dopóty nie zobaczyliśmy tego:

Przenieśliśmy się nagle w inny wymiar, wiek, w inny świat.
Barokowy Zwinger od pierwszego wejrzenia olśniewa przepychem, wielkością i majestatem. Pomimo tego, że był środek grudnia i w kompleksie pałacowym trwały prace remontowe, piękno całego obiektu i jego rozmach zaparł dech w piersiach.


*

*

*

*

*

*

*

*
Nie sposób opisać czy nawet przedstawić zdjęciami, piękna tego kompleksu.
Głównym punktem zwiedzania go, była wizyta w Galerii Malarskiej Mistrzów Dawnych.
Galeria obejmuje najbardziej znaczące dzieła włoskiego malarstwa renesansowego, jak również flandryjskiego i holenderskiego malarstwa z XV-XVII stulecia. Reprezentowane jest również francuskie malarstwo z XVII-XVIII wieku i niemieckie malarstwo z XVI-XVIII stulecia.
Najcenniejszymi są dzieła Tycjana, Rubensa i Holbeina, Canaletto i perła wśród zbiorów
Madonna Sykstyńska Rafaela

Obraz przytłacza swym pięknem i potęgą. Potęgą, płynącą tak z wielkości dzieła, jak jego doskonałości.Mistycyzmem emanującym i wypełniającym całą salę…
Trudno opisać uczucie zaszczytu patrzenia na arcydzieło Rafaela Santi.
I szczęście, że można było je zobaczyć tu, w Dreźnie; obraz zostaje oddany do Watykanu w sierpniu br.
***
Galeria oraz cały kompleks Zwinger przyciąga tłumy z całego świata. Drezno stało się międzynarodowym tyglem, gdzie mieszają się języki Wschodu i Zachodu. Trudno jest znaleźć miejsce w kawiarni lub restauracji, szczególnie teraz, w okresie bożonarodzeniowym.
Po kilkugodzinnej uczcie duchowej w Zwinger , postanowiliśmy posilić się i ruszyć na zakupy świąteczne na słynny
Dresdner Striezelmarkt.

Przebijając się przez tłumy Niemców, Japończyków, Rosjan, Francuzów wypatrywaliśmy jakiejś prawdziwej niemieckiej restauracji z daniami regionalnymi. Wokół wiele włoskich pizzerni, Irish- pubów, Guiness- pubów, KFC i wszystkiego, co można spotkać wszędzie w kraju. W końcu Młody Lew, który włada biegle językiem niemieckim i angielskim, dowiedział się od przechodzącego obok nas młodego, sympatycznego Niemca, gdzie znajdziemy niemiecką restaurację.
– sznycel? Haha, sznycel chcecie zjeść!- dowcipnie odezwał się Młody Niemiec
– ja, ja , sznycel!- odparliśmy ( zgłodniałym) chórem
Wszyscy parsknęliśmy śmiechem :)
Trafiliśmy do ciepłej, wyścielonej drewnianymi panelami restauracji.
– do you speak English? – spytaliśmy barmana
– no, no- kiwał przecząco głową. A młodziutka kelnerka, ubrana w regionalny strój pierzchła ..spłoszona :))
Na szczęście , jak już wspomniałam, Lew zna biegle j.niemiecki i ( też na szczęście dla mnie i Mojej Księżnej) pojawiły się szybko obok nas dwie kelnerki władające angielskim. Moje pierwsze pytanie brzmaiało:
– have you got red wine? HOT red wine? I’m frozen..almost frozen!!
I była to prawda. Tradycyjnie, nie przewidziawszy tego, że w Niemczech będzie dużo zimniej niż w Polsce, ubrałam się lekko. Stanowczo za lekko. I prawie zamarzłam zwiedzając Zwinger!
Wypiłam duszkiem kufel pysznego, grzanego wina. Wypiłabym pewnie jeszcze kilka takich kufelków, gdyby nie to, że po obiedzie mieliśmy już tylko 2 godziny na zrobienie zakupów na jarmarku.
Gdy wchodziliśmy na Dresdner Striezelmarkt było już ciemno i nie mogliśmy robić zdjęć. Posłużę się więc tu pożyczonym zdjęciem, reklamującym jarmark


*

*

*

*

Na jarmarku mogłabym spędzić cały dzień, wieczór i noc. Pijąc to pyszne, grzane wino i oglądając czekoladowe pierniki, drewniane zabawki i zabaweczki, świąteczne ozdoby, szlachetne i pół- szlachetne kamyki; słuchając gwaru międzynarodowych rozmów.
Niestety musieliśmy wieczorem wracać do kraju.
Czekając na resztę wycieczki i busa, widzieliśmy nietoperze wylatujące w mrok nocy z dachów budowli Zwinger.
Było ..naprawdę jak w innej epoce :)
Tak żegnało nas Drezno