Has anybody seen my baby…? ;) II

Has anybody seen my Baby?? ;)))


Ciąg dalszy, czyli gdy serce się włącza (nieprzewidziany zwrot akcji)  ;)

Odkąd wróciła Andżelika, życie naszej miejscowości ( a już na pewno moje i Lidki) , stało się , łagodnie mówiąc ,mniej spokojne. Nikt bowiem na świecie nie potrafił tak zmienić zwykłych , szarych dni w kolorową mozaikę różnych , często wymyślonych przez Andżelikę, zdarzeń.
Po tej częściowo udanej randce z panem, który ni stąd , ni zowąd uciekł Andżelice niemal dosłownie ” z łóżka” , ta- pomstując na cały męski świat- postanowiła ” nie przejmować się tym starym imbecylem” i zająć swoimi sprawami.A że Andżelika tak łatwo nie da skóry sprzedać i nigdy nie zapomina, znalazła stary notes z numerami telefonów i natychmiast umówiła się z dawnym swym adoratorem ,wspólnym kumplem jej i tamtego pana ;)
Pech ( a może nie pech..? ), dziwne zrządzenie losu sprawiło, że nagle, niespodziewanie odezwało się Andżeliki serce.
– wiesz co…to chyba spełnienie moich marzeń…on jest idealny..tzn.robi to idealnie…tak jak potrzebuję..ja jeszcze nigdy nie spotkałam nikogo, kto byłby taki jak ja! Kurwa, ja chyba zakochuję się..nie mogę przestać o nim myśleć, nie mogę doczekać się, kiedy znowu dotknę go, zobaczę, usłyszę..choć tyle codziennie rozmawiamy, że znów wczoraj wieczorem usnęliśmy z telefonami w rękach….
Spojrzałyśmy po sobie z Lidką. Hmmm, Lidka odważniejsza ode mnie, nie odrywając wzroku od piłowanych pazurków, syknęła:
– znowu..? Znowu się zakochujesz? Przecież „nie lubisz ich”, przecież to ” pajace, w 90% przypadków żywe wibratory, nic poza”..
– spłycasz Lidka- warnkęła Andżelika- dawno już nie byłam zakochana. A nawet jeśli, to pewnie pomyliłam na chwilę uczucia…i pomyśleć, że chciałam tylko na nim ..odreagować…i głównie tamtemu imbecylowi zrobić na złość…
– taaaa…teraz następny chodzi i podśpiewuje. Jak zobaczył mnie przed zakładem, to prawie potknął się i dosłownie spłonął hahahaha! Co Ty z nimi robisz, czary rzucasz hahaha!
– ciekawe co będzie, gdy Twój ” imbecyl” Andżelika, dowie się, że spotykacie się z Jarkiem? – wtrącilam- wiecie, że potrafi być nieobliczalny i podły; jak myślicie..?
-Mój? jaki mój? Mógł być mój, ale nie chciał. I gówno mnie to obchodzi- odparała Andżelika- zwiał sam, więc teraz chyba nie będzie się w ogóle odzywać..w żadnej sprawie…
Niestety tu Andżelika pomyliła się. ” Imbecyl” okazał się bardziej podły i nieobliczalny, niż zakladałyśmy…
*
– słuchajcie!- wrzasnęła od progu Lidka- i nie wstawajcie, bo i tak usiądziecie! Andżelika, cały zaklad pracy i pół miasteczka huczy, że on, ten stary palant, Cię..miał! Rozpieprzył to po pijaku w klubie, menda!
Andżelika wstała, powoli zapaliła i wysyczała:
– zabiję skurwysyna! Jeśli to w jakikolwiek sposób odbije się na moim związku z J., naprawdę zniszczę chuja! Poza tym , nie wiem kto kogo tu miał, ale to już inna sprawa. Zabiję mendę!
– po coś Ty w ogóle z nim wtedy..? Przecież każdy wie, że to fałszywa menda…
– sam mi wpadł w ręce. Poza tym pomyślałam, że za tyle lat jego tej ” wierności” może wrato spróbować. Jak widać, pomyliłam się. Ale nie podaruję, wiecie o tym.
Jasne było, że Andżelika nie odpuści. Rzadko odpuszczała, a teraz, gdy gra była naprawdę warta świeczki, gdy pojawial się w jej życiu ktoś, z kim była bardzo szczęśliwa…
Nazajutrz spotkałyśmy się u mnie. Andżelika od południa już popijala drinki. Była, łagodnie mówiąc, rozjuszona.
– wszystko wiem…spotkałam Beatę. Siedział pijany w klubie i komuś opowiadał, że” po kilkunastu latach zdobył największe swe trofeum, że nigdy żadna kobieta nie dała mu tyle, że …że jestem fantastyczna i że warto było czekać”Co za palant! ” Reklamę” mi robi?? Psuje do końca opinię, gnój jeden! …a wczoraj..wczoraj Jarek mówił, że ” w zakładzie pracy dziwne rzeczy opowiadają i że on zrobi z tym porządek, chce tylko znać prawdę..i że ten imbecyl, to stary erotoman, że znów za dużo pije i pewnie fantazjuje, ale że on, J. nie pozwoli sobie, na fantazjowanie na mój temat…”
Nie, nigdy mu nie powiem, wszystko powiem, ale nie to. Powiedziałam, żeby zostawił to i że ja zrobię z tym porządek….
– i co planujesz..?
– jutro. Wieczorem w klubie. Pójdę tam.
Następnego dnia wieczorem, Andżelika odwiedziła swój dawny, ulubiony niegdyś klub. Ubrała się inaczej , niż zwykle i zupełnie nieadkwatnie tak do miejsca, jak i całej sytuacji.Choć może…może właśnie miało to sens? Może miała sens ta delikatna, niewinna , długa sukienka, rozpuszczone włosy i pastelowy, młodzieńczy makijaż..? Nieważne; na pewno była to jedna z , jakoś genetycznie uwarunkowanych sztuczek i gierek Andżeliki.
Czasem nawet my, jej przyjaciólki, gubiłyśmy się gdzie kończy się prawda, a zaczyna gra i na odwrót. Myślę, że nawet czasem sam Andżelika gubiła się w tym, choć- oczywiście- nigdy do tego nie przyznałaby się.
Pierwszą osobą, na którą natknęła się tuż przy wejściu, był pan, dla którego tu zjawila się.
– cześć Andrzejku- radośnie przywitała się. Po czym ściszywszy głos, wycedziła- proszę, kurwa, natychmiast ze mną na bok!
Gdy wyszli, wpadła w furię:
– Ty zakłamana, tchórzliwa kreaturo, ty gnoju! Co ty wyprawiasz? Chwalisz się, że niby mnie miałeś? Ty nieudolny pasożycie, doskonale wiesz, że od pewnego czasu mieszkam z nim; jeśli chciałeś rozpier**ć mi związek, to jak na razie gówno ci się udało; nie przewidziałeś, ty mendo ludzka, że pokocham tego człowieka, tak?  Teraz więc , grzecznie, elegancko pójdziemy razem do twego stolika i odegramy pięknie swe ostatnie role. Bedziesz mówić to, co usłyszysz i co ci każę; odszczekasz wszystko, co nagadałeś. Inaczej..nie widzę cię tutaj, nie wiesz jeszcze, gdzie sięgają moje macki.
Weszli razem na salę. Z daleka ich wspólni koledzy machali do Andżeliki i wołali :
– Jesteś, wreszcie jesteś Andżelika! Kiedy wróciłaś?
Ściskali wszyscy Andżelikę; niektórzy naprawdę nie wiedzieli jej kilka dobrych lat.
Czas upływał wesoło przy piwie, gdy nagle Andżelika,  mimochodem rzuciła:
– słyszałam, że coś już gadają o mnie. O mnie i Andrzeju..wiesz coś o tym Andrzejku..?- wbiła w niego swój znany wzrok Meduzy.
-ale co takiego..konkretnie?- Andrzej patrzył jej prosto w oczy
– konkretnie to, że podobno w któryś weekend tuż po moim przyjeździe, my gdzieś tam coś…hmm, to chyba wtedy, kiedy spotaliśmy się przypadkiem wieczorem i odprowadzałeś mnie do domu..?
-daj spokój Andżelika, wiesz jak tu jest; idziesz ulicą z dobrą koleżanką wieczorem ,a na drugi dzień wszyscy klepią, że byłeś z nią w łóżku- odpowiedział nie spuszczając  wzroku z jej oczu.
-Andrzej- wtrącil nagle ich wspólny kolega- coś ściemniasz znowu..pierdoliłeś tydzień temu pijany, że niby coś tam z nią…a ja ci mówiłem, ze nawet jeśli by coś tam, to się nie gada o tym, nie?
– tydzień temu to ja nie wiem , gdzie w ogóle byłem…tyle już dawno nie wychlałem, kosmos kurwa- grał, jak chciała Andżelika
– wiesz Andrzejku, tobie już pogarsza się stanowczo- odezwała się – znowu fantazjujesz o mnie? Już dawno mówilam ci, żebyś zajął się jakąś żywą kobietą, a nie fantazjami.. życie ci ucieka..
Całe towarzystwo parsknęło śmiechem. Andżelika, udając podpitą, śmiało kontunowała atak:
– a więc Andrzejku, jak to było..? W końcu żeby było jasne: mieliśmy coś wtedy ze sobą, czy nie?- zimny wzrok Andżeliki był wciąż wbity w Andrzeja
-nie no, gdzie tam, gdzież ja z Tobą…nie słuchajcie plotek, ludzie, my z Andżeliką znamy się od dziecka, gdzie tam jakieś romanse czy inne pierdoly, dużo młodsza jest ode mnie, ja jestem jak..prawie jej ojciec..no, może taki starszy brat…co tu dużo nawijać, ja zresztą i tak już ….nie mogę.
Ktoś rzucił:
-chlej więcej tego syfu , dziadku.
Towarzystwo znów parsknęło śmiechem, a Andżelika wreszcie oderwała wzrok od Andrzeja . I nawet się uśmiechnęła;)
*
Epilog:

W następny weekend grali w klubie kawałki z lat 80ych. Nie poszłyśmy z Lidką tam, nie chciało nam się tam iść bez niej-  ona, Andżelika wyjechała na weekend ze swą Miłością.
Andrzej prosił do tańca różne kobiety; dziwnym trafem, wszystkie mu odmawiały. A Gośka, ta najbardziej pyskata, powiedziala wprost:
– nie Andrzejku; ja zatańczę z Tobą, a potem cały zakład pracy będzie klepać, że mnie miałeś..? Coś ci to mówi..?
Podobno była ta najgorsza impreza Andrzeja ;)
Andżelika triumfowała:
-mówiłam Wam zawsze: z nimi krótko i na temat. Wziąć za mordę i postawić do pionu. W każdym tego słowa znaczeniu..

Niecałe pół roku później, Andżelika , ku zdziwieniu ( a może raczej NIE zdziwieniu ;) ) naszemu, oraz całego świata, wzięła ślub z J.
Wyjechali.
Andrzeja do dziś widujemy. Już nie chodzi do klubu. Stracił też pracę. Całkiem przeniósł się w świat pijaństwa. Czasem leży pod latarnią, czasem na trawniku z butelczyną w ręku. Nic nie mówił już nigdy o Andżelice; z wyjątkiem tego, gdy ktoś słyszał, jak przez sen/ ten pijacki/ wola Andżelikę; oraz jednego razu, gdy się upił jeszcze w klubie i żalil kumplowi:
” to zła, to jest naprawdę bardzo zła kobieta…”
:)))
*

 

* Z miłością o miłości*

Jednym z najpiękniejszych /o ile nie najpiękniejszym /z filmów o miłości, jakie widziałam jest
” Angielski Pacjent”
Wiem, wiem; pisałam o tym już kiedyś. Staję się nudna jak flaki z olejem. Gdybym była prezenterem radiowym, pewnie wyrzucono by mnie szybko z roboty; puszczałabym wciąż te same stare kawałki i opowiadałabym w kółko historie, które mnie/ może tylko mnie wzruszają. Nie wiem czemu tak jest, ale jak już coś pokocham, to na zawsze i całym sercem. Ludzi, muzykę, książki.
I filmy.
” The English Patient” zawładnął mną dobre 10 lat temu, gdy tuż po premierze miałam okazję go obejrzeć. I znów ( ostatnio pisałam o ” Małej Moskwie”) nie idzie tu przecież o ocenę filmu pod względem jego ,szeroko rozumianej, wartości
/ choć warto wspomnieć, że obraz ten nominowany był aż w dwunastu kategoriach i jest zdobywcą aż dziewięciu Oscarów! /
Nie będę silić się na ocenę ani gry aktorów( swoją drogą bardzo dobrej! ), ani reżyserki kunszt A.Minghell’i.
Pochłonęła mnie fabuła, cudowna muzyka. I zdjęcia
niezaprzeczalnie na miarę Ocarową:

Wracam do tego filmu ciągle. Czasem oglądam go od nowa, czasem przypominam sobie tylko niektóre fragmenty.
A czasem, jak dziś, w Dzień Zaduszny, po prostu zapalam świece i słucham tej pięknej muzyki.
Przenoszę się wtedy tam, w lata tak odległe, a tak w jakiś sposób bliskie mi. I wciąż sobie zadaję pytanie: dlaczego tak dobrze to znam? Czy to wpływ opowieści moich Dziadków o II Wojnie Św., czy to Ten film,
czy moja wyobraźnia tylko?
A może …każdy z nas już kiedyś gdzieś tam …?
;)
Wiem na pewno, że
słowa Katharine zostały nieśmiertelne; brzmią we mnie wciąż dziwnym echem

Kochanie, czekam na ciebie – jak długo trwa dzień w ciemności ,lub tydzień?
Ogień już zgasł, jest mi potwornie zimno.
I rzeczywiście powinnam zmusić się, by wyciągnąc się na zewnątrz,
ale tam będzie słońce. . .
Obawiam się, że marnuję światło na obrazy i pisanie tych słów.
Umieramy,
umieramy wzbogaceni o kochanków i plemiona, smaki, które poznaliśmy ,
ciała, w które weszliśmy i przepłynęliśmy jak rzeki,
lęki skrywane
,
jak ta nieszczęsna jaskinia.(…)
Jesteśmy prawdziwymi krajami, a nie granicami sporządzonymi na mapach
z nazwiskami władców.
Wiem, że przyjdziesz i zaniesiesz mnie do pałacu wiatrów.
To wszystko, czego chciałam – chodzić w takim miejscu, z Tobą,
z przyjaciółmi, na Ziemi
bez map….

***

* Ponad Czasem *

Wreszcie ochłodziło się trochę, wreszcie spadł deszcz i przyszła pierwsza, wiosenna burza.
W końcu jest czym oddychać i w końcu można ze spokojnym sumieniem …posiedzieć trochę w domu. I popisać ;)
Czas burz wiosennych, czas, gdy coś przychodzi, coś wraca, coś nie daje spokoju znów.
Emocje- Uczucia- Miłość?
Wiele razy rozważałam, czym jest. Czy w ogóle da się zdefiniować? Chyba jest tak jak powiedziała Krystiana: dla każdego jest czymś innym. Tyle miłości, ilu ludzi .
Jest jednak coś, co ją łączy w próbach zdefiniowania ,pomimo różnego jej postrzegania i czucia.
Szaleństwo. Zgłupienie. Łamanie zasad. Kicz.
Co do tego ostatniego, dawno już podzieliłam kicz na ” kicz potworny” i ” kicz soft lub kontrolowany”. Pewnie dla wielu kicz to kicz i koniec tematu. Ja jednak uważam, że kicz soft jest całkiem fajny; ba! nawet niezbędny do życia.
A w miłości..
Czyż w kochaniu, zakochaniu nie ma zwykle jakiegoś obłędu, jakiegoś niesamowitego kiczu? Dlaczego KOCHAJĄC
kochamy biec za zachodzącym słońcem lub witać wschodzące? Dlaczego kochamy krople deszczu lub błyskawice na ciemnym niebie? Dlaczego wszystko, zwykle nam obojętne (lub wręcz wkurzające nas), staje się nagle cudem? Dlaczego nagle postrzegamy świat w barwach tęczy, kolorowo…kiczowato? Dlaczego wypowiadamy słowa, których w normalnych ( czyt: obojętnych) okolicznościach, w normalnym życiu, często zwykle ze wstydu przed samym sobą, nie wypowiedzielibyśmy raczej? ;)

Nie szukam Raju, bo Raj jest w Nas
Raj jest , gdy patrzę w Twoje oczy
Raj jest myślą, że obudzisz się obok mnie
jest każdą chwilą, gdy myślę o Tobie
i gdy czekam…
Gdy bierzesz moją miłość,
gdy wiem, że jej chcesz
i że mogę ją Tobie dawać
każdego dnia
i każdej nocy……..

Myślałam, czy jest granica uczucia.
Nie ma.
Miłość jest Wszechświatem.

I PRZYJDZIESZ ZAWSZE, GDY CIĘ ZAWOŁAM ……

Miłość nie ma granicy.
Miłość to poczucie szczęścia, że Ten Ktoś istnieje.
Po prostu.

*

Zakochanie…Kochanie…
Apogeum głupoty? Kicz?
spójrzcie sami. Fragmencik mojej książki .
Nie ja,

Życie napisało.

***

– wiesz, zastanawia mnie, dlaczego akurat teraz szukasz mnie…ile minęło już? Rok?
– może rok..myślałem, że dla nas obojga tak będzie lepiej..nie chciałem Cię zostawić ani skrzywdzić
– kłamiesz, jak zwykle. Nie chciałeś, ale zostawiłeś. I..ja zostawiłam.Wiesz jak to bolało?
– wiem..
– dlaczego więc zostawiłeś To??
– naprawdę myślałem, że tak będzie lepiej.
– kochałam Cię. Zawsze.Tylko, tylko Ciebie.
– a inni?
– byłeś w ich oczach..byłeś w każdym z nich.
-hmm..Czy ..czy będziesz pisać do mnie, odpisywać mi na listy, czy będziesz dzwonić jak wyjadę tam…?
– tak. Będę.
-zniszczyłem sobie pół życia. To tak długa historia. Opowiem Ci, jak chcesz( …)
– ostrzegałam Cię, pamiętasz? Nie słuchałeś mnie. Byłeś mądrzejszy. Pan Świata! hahaha, kpina! A teraz, gdy jesteś w szambie, znów potrzebujesz mnie.
– zawsze Cię potrzebowałem…by móc żyć. Ty byłaś moją siłą
– i Ty byłeś moją..pamiętasz te nasze marzenia, te plany? Pamiętasz zaręczyny na starym zamku..? I to, jak biegliśmy łąką do zachodu słońca…?
– pamiętam, choć mój mózg, moja głowa wydaje mi się już całkiem pusta..spalona. Część pamiętam, część zanika..tylko moje serce..ono wołało Ciebie. Co teraz zrobisz..? Będziesz z kimś? Wyjdziesz za mąż?
– może. Przecież MY i tak nie możemy ze sobą żyć. Ani też bez siebie.. Jesteśmy tak strasznie, tak kurewsko do siebie podobni! My , hmm, my może będziemy ze sobą na starość, gdy już nie będziemy mieć na nic sił..gdy nawet nie będzie się chciało chcieć…
Choć..nie, raczej nie.Nie wyjdę za mąż. Poczekam na Ciebie..chyba…
– nie wiesz, jak bardzo Cię kocham. Zawsze kochałem…
– nie płacz! Wszyscy popełniamy błędy..ja też zrobiłam dużo, dużo niewłaściwych rzeczy…powiedz tylko: dlaczego nie ufałeś mi? Dlaczego tak bałeś się? Dlaczego byłeś tak niecierpliwy?
– byłem głupcem , ślepym, żałosnym głupcem..Przyrzeknij, proszę..błagam, przyrzeknij, że będziesz do mnie pisać!
-dobrze..przyrzekam, choć nie wierzę Ci już…Ty nic nie obiecuj..
-obiecam. Przysięgam, że będę starać się być lepszy..lepszym człowiekiem. Bądź przy mnie, proszę..
– byłam zawsze..sercem. Będę i jestem . Czujesz to?
– czuję..Najbardziej czuję, że teraz znów jestem żywy. To znów Ty mi je dałaś..życie.!

***

Czyż TO nie ponadczasowe?
;)

* „Keep away …! ” czyli o pewnym Wystąpieniu Angie w internecie… *

Chyba nikt nie lubi kompromitować się, a szczególnie już zrobić sobie ” obciach” na oczach setki osób.
Nie lubimy publicznie robić z siebie ” jakichś tam dziwnych” , ale czasem , w większym lub mniejszym stopniu zdarza się nam. No cóż nobody is perfect i nie zawsze da się to zamaskować ;) Szczególnie, gdy w grę wchodzą solidne emocje.
*
Minął rok mojej wirtualnej, wielkiej miłości do Szkota. I, jak mówiły wszystkie znaki na Niebie i Ziemi, wzajemnej miłości. Spędzaliśmy długie godziny via camera, snuliśmy plany na wspólną przyszłość. Byliśmy zakochani tak w sobie, jak i naszym kochaniu się. Spotykaliśmy się na skyp’e i na msn. Ten drugi komunikator powiązany jest z hotmailem a na hotmail’u jest dość ciekawie, gdyż, jeśli nie zastrzeże się prywatności, większość naszych posunięć w sieci jest zapisywana i ukazuje się publicznie jako informacje o stałych bywalcach , na zasadzie
” co nowego u pani. pana x” . Np:
” Wczoraj Angie była widziana tutaj.”
„Trzy dni temu Angie zmieniła swe zdjęcie na profilu i zostawiła wiadomość do Craiga o treści …”
” Scot, I love you”- powiedziała Angie w piątek
itd
Jak już mówiłam, można było zastrzec pewne informacje, ale moja wiedza informatyczna , średnia znajomość ” technicznego angielskiego” oraz wrodzona niecierpliwość , nie pozwalały mi na zagłębianie się w te różne jakieś tam komputerowe arkana
A zresztą: czy miałam coś do ukrycia? Wszyscy znajomi z hotmaila wiedzieli, że ” Polka i Szkot” to internetowa Para Stulecia i że nic ani nikt nie rozdzieli tej wielkiej miłości ;) Szkot wychodził z tego samego założenia; nie miał żadnych zakodowanych kontaktów ani zastrzeżonych informacji o sobie i swojej aktywności na hotmailu.
Zrozumiałe jest, że wobec łatwego dostępu do kont niektórych znajomych, można było śledzić ” co tam u nich słychać” .
Pewnego razu Szkot poinformował mnie telefonicznie, że jedzie w góry i ” niedługo odezwie się” .
Pogrążona w tęsknocie ” weszłam” wieczorem na pocztę hotmail. I..jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłam, że ma tam nowe zdjęcie! Z armatą! :)))
Długo nie rozmawialiśmy na msn, głównie wisieliśmy na telefonach i na skyp’e i nie wiedziałam nic o tym nowym zdjęciu. Zdjęciu z armatą!
Nie wiem czemu, ale tak mnie zdenerwowało to zdjęcie , a raczej fakt umiejscowienia go tam bez mojej wiedzy, że postanowiłam sprawdzić dokładnie ostatnie posunięcia Szkota w sieci. Przecież miał ” otwarte” konto, mogę wejść, a co tam!
Wchodzę, a tu…no nie wytrzymam! Wśród różnych Jego starych kontaktów jest nowy! I to..kobieta! Piękna kobieta! Włoszka…
Przeszedł mnie dreszcz, zatrzęsło mną. Wściekła zazdrość!!! Miałam kopnąć komputer ze złości, ale w ostatniej chwili przypomniałam sobie, że mój Big Brother właśnie wraz z Najlepszym naprawili go :) Będą wściekli jeśli ” się zepsuje znów” .
” uspokój się Angie, najpierw sprawdź, kto to jest ta cholerna Włoszka, pomyszkuj u niej na jej profilu trochę, potem działaj dopiero”
Weszłam do niej. Tak, potwierdziło się; z bliska na zdjęciu była jeszcze ładniejsza niż przy tym pierwszym wrażeniu. Hmmm, ciekawe kto kogo zaczepił: ona jego ,czy on ją? Kurde, trudno to wyłapać tu; musieli znać się wcześniej.Co on tam napisał..? Aha: „ładne zdjęcie” . Tylko tyle. A ona” dzięki, miło mi” . Miło?? Ja im, kurrr, dam miło! Spokój Angie, spokój,take it easy, nie rób nic bez zastanowienia !
Postanowiłam nie wchodzić na hotmail. Ani nie pisać ani nie dzwonić do Szkota. Tak, tak najlepiej. Nie będę się do tej zdradzieckiej świni odzywać. I już!

*

Wytrzymałam . Jeden dzień. Wieczorem musiałam wejść na hotmail. Nie było Go, pojechał przecież w góry, nie poszłam tam,w sieć, by go spotkać. Zjawiłam się tam, by powęszyć ” co nowego”. No jak to co nowego? Komunikat
” Craig kilka dni temu wstawił nowe zdjęcie” i potem” Craig powiedział do Włoszki ” nice picture” .
Komunikaty, które pojawiały się co chwila, regularnie, jako ” ostatnie wieści z sieci”.
Trzy dni…trzy dni widziałam te informacje. Trzy dni przewijało mi się przed oczami Jego zdjęcie na hotmailu. Z armatą!
– nie, nie wytrzymam tego nerwowo! – mówiłam do przyjaciółki
– ale co tak Cię Angie wyprowadziło z równowagi? Armata..?- przyjaciółka próbowała rozładować atmosferę
– armata też! Dlaczego sfotografował się z armatą?- byłam wściekła
Ponieważ nie odzywałam się ( od aż trzech dni! ) do Niego, co On sam ułatwiał mi niesamowicie nie kontaktując się ze mną, postanowiłam coś zrobić wreszcie.
Zaopatrzona w dobre red wine, zasiadłam wieczorem do komputera.
” Ja Wam teraz wszystkim dam, czekajcie! ” i popijąc swe good red wine, wystosowałam do pięknej Włoszki list, o takiej mniej więcej treści:
” Hello! Mój Craig ma rację; bardzo ładne jest Twoje zdjęcie. Pamiętaj jednak, że Szkot jest MÓJ, mój boyfriend i mam zamiar za Niego wyjść, choć może jest trochę głupi. Nie szkodzi; najważniejsze, że należy do mnie, a Ty to
TRZYMAJ Z DALEKA ŁAPY OD NIEGO
Poszło. W sieć. Byłam bardzo dumna z siebie. Dopiwszy wino, napisałam sms do Szkota
– Domyślam się, że bawisz się świetnie w tych swoich górach. Ja właśnie powiedziałam kilka słów tej Twej włoskiej przyjaciółce. To na razie!
:)))
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać:
– Agnes, Ty szalona kobieto, nie możesz, fuck, psuć mi kontaktów ze znajomymi! Ta dziewczyna jest ok, czemu napadłaś na nią??
– jest ok? Powiedzmy, fuck. Należysz do mnie i jestem, wściekła i zazdrosna. Jasne?
– no dobra, Angie, ja Cię też kocham, ale, fuck, nie można tak robić! Sama masz strasznie dużo znajomych, choćby na takim skyp’e chyba z 60 konatktów, z czego 50 to mężczyźni!!
– no tak, mam trochę kontaktów, to prawda. Ale moje kontakty są niewinne, innocent, rozumiesz??
– to tak jak ten mój kontakt z tą Włoszką!
– bullshit! Ona jest …za ładna! Koniec rozmowy!
:)))

*

Jakoś ucichło. Szkot przebaczył mi i przez długi, długi czas niezmiennie bawiło Go wspomnienie tego zajścia.

Mnie bawiło mniej, gdyż przez miesiąc musiałam patrzeć jak wśród aktualności na hotmailu, obok mojego zdjęcia pokazuje się napis. Publicznie, regularnie ,wielkimi literami:
HEY ITALIAN GIRL! KEEP YOUR HANDS AWAY FROM MY SCOT!

*Chcę! *

Dobra. Moje śliczne obrazki moich przyjaciół jako elfów nie chcą zapisywać się na stronie tego bloga, czort z tym teraz. Ujarzmię tę komputerową bestię i dojdę co się spier..a ( co ja ..psuję;)
Może zaproszę mojego Policemana- speca od pc na swoją flaszkę zaległą imieninową i jego urodzinową i pogrzebiemy trochę w tym moim komputerze.
Teraz mam do powiedzenia tyle, że walczę z jakąś niby grypą, co zaatakowała już moją rodzinę i sąsiadów już. Ja dzielnie trzymam się, śpię całe popołudnia po pracy i jakoś konserwuję się chwilowo.
Miałam napisać dlaczego tak uwielbiam S, ale sobie odpuszczę dziś. Nie mówię: kocham, bo to czy kocham, jak kocham chyba tylko Bóg wie. A S powinien CZUĆ to!
Poza tym to nie tak, że kocha się ” za coś” przecież.
A przepadam za Nim bo
jest podobny do mnie. I ja do Niego : ))) I dlatego przepadam z Nim spotykać się, patrzeć na Niego. Chłonąć tę Jego siłę. Ciekawe, że i On chłonie – podobno- moją. Jesteśmy wampirami. Ssiemy z siebie to czego potrzebujemy do życia. By żyć, przetrwać bez względu na wszystko.
Nie widzę Go drugi dzień, ale jest w smsach. Czuwa? czy dotrzymuje słowa tylko? Że „będzie przy mnie cały czas” .. ? Żebym nie martwiła się.. ?
A co robi Tam- kwestia Jego sumienia.
Tęsknię z Nim..
I jedno co mi przychodzi dziś do głowy:

There are no impossible dreams,
There are no invisible seams,
Each night when day is through
I don’t ask much

I just want You
I just want You