Oh, My Lord! ;) ****

Ponieważ Kolega KLdaV wjechał mi na ambicję komentarzem pod poprzednią notką, a Kolega Graforoman podrzucił świetne( naprawdę świetne! ) charakterystyki mojego oraz Marian(k)a znaku zodiaku, postanowiłam napisać coś od siebie na temat horoskopów, astrologii itd korzystając wyłącznie ze swojej wiedzy nabytej kiedyś oraz wiedzy pochodzącej nie wiadomo skąd a będącej we mnie głęboko i mocno ; )) Postanowiłam, ale nie zrobię tego dziś, bo czuję, że moja MOC jest częściowo outside . Przez te upały chyba nastąpiła jakaś lekka awaria na złączach moich wiedźmich zwojów mózgowych, cholera jasna i teraz zastanawiam się czy aby na pewno jestem czarującym Rakiem czy może romantyczną Rybą czy nieustępliwym Skorpionem…Czort wie, jutro też jest dzień i jutro może naprawię tę usterkę w swoim crazy brain.
Nie piszę dziś o znakach zodiaku; mam zamiar napisać o moim kocie Milordzie. Przegiął dziś dokładnie i na max; nie twierdzę, że będąc wychowankiem Matki Ludzkiej ma być normalny , ale w niektórych posunięciach ” ludzkich” mógłby opanować się jednak trochę..
Jak wiecie , uratowałam te 4 ośmiodniowe kocięta kiedyś tam gdy jakaś kreatura ( powiedzmy wprost: chuj) zabił ich matkę. Opisywałam już ten cały cyrk, ten niemożliwy mój wysiłek, by mogły żyć. Zwalniałam się co dzień o 11 z pracy , aby nakarmić kotki. Mój kierownik kiedyś zawołał mnie i udając powagę walnął:
– Angie, proszę pokazać mi zwolnienie lekarskie od weterynarza na karmienie
Powiedziałam, że dostarczę ; )))
Biegłam z biura do moich kociaków; gdy wpadałam do domu i słyszały mój głos, rozlegał się strasznie żałosny pisko- jęk z klatki dla ptaków, gdzie mieszkały. Nie mogłam przywitać ich bo czas gonił a musiałam wyparzyć ich buteleczki i rozrobić szybko mleczko. Ale wiedziały, że jestem; nawet jak nie odzywałam się, czuły. I beczały żałośnie. Pędziłam z kuchni z czterema buteleczkami do pokoju i…cholera, trzeba było od któregoś zacząć ! Nauczyłam się brać 2 jednocześnie i jednocześnie karmić. A pozostałe 2 miauczały niemiłosiernie. Nigdy nie robiłam różnic, brałam je na ” chybił- trafił”, nie chciałam faworyzować żadnego. Niestety chyba niemożliwe jest to; zawsze przecież kogoś / lub coś lubimy bardziej, do czegoś mamy jakąś słabość większą…
Tak było z tym biało- czarnym cwaniaczkiem. Zawsze po karmieniu masowałam kotkom brzuszki( nie może dojść do zatrzymania moczu! ) i zawsze gdy zrobiły siusiu myłam im te kocie pupki specjalną gąbeczką . A potem były ” zajęcia ruchowe”. Popychałam je delikatnie ręką, aby uczyły się chodzić- nie sztuka dać żryć i rzucić w kąt; wszak ważny jest też rozwój psycho- fizyczny; każde stworzenie potrzebuje ciepła i wychowania. Kładłam się na starym materacu a kociaki wchodziły na mnie, tuliły się do mnie, gryzły mi uszy i kolczyki, szarpały włosy.. Chcąc- nie chcąc stałam się ich” zastępczą matką” ..: ))Czasem skradałam się i po cichutku podglądałam ich zabawy. I tu urzekł mnie ten czarno- biały!
Zadzwonił pewnego dnia Król Ojciec:
– i jak Angie Twoja hodowla?
-Cudownie! Rozwijają się doskonale. Opowiem Ci coś a Ty powiedz z czym/ kim to Ci się kojarzy: wśród tych czterech kociaków jest kocurek, którego nazwałam Milord. Czasem zerkam po cichu jak się bawią. Milord siedzi jakby z boku i obserwuje rodzeństwo. I nagle podbiega do któregoś z nich i bije go łapką, potem gryzie. Rodzeństwo ucieka od niego. A On zaczepia. A gdy ujawniam się , robi nagle tak niewinną minę i żałośnie miaucząc biegnie do mnie udając pokrzywdzonego! I..kogo, z dzieciństwa ,on Ci przypomina?? Już wiesz….? Hehehe!
– hahaha- Król był ubawiony
– może przejął jakoś moje cechy…I wiesz, zostawię go. Na pewno! Jest MÓJ, nawet nie wiesz jak bardzo mój!
– wiem, wiem Angie, hahaha!
Został ze mną Milord. A także jego siostra Diana.Nazwałam ją Diana, bo od początku wykazywała się wielkim talentem łowieckim.
I tu doszłam do tego o czym chcę powiedzieć:byłam ich ” zastępczą matką” , ale ja nie uczyłam ich polować! Wszyscy śmieją się, że pokazałam im jak łapać ćmy, ptaki i myszy; dementuję tu oficjalnie to: nie biegałam z nimi za myszami! : )))
Jak cholernie silny jednak jest ten instynkt
!! Natura..
Po roku, gdy wychodziły już same ( samopas, ale w obróżkach) na dwór zaczęły znosić mi prezenty. Znajdowałam – i znajduję do dziś- w kaloszkach przed drzwiami martwe ptaki, na wycieraczce martwe myszy, nornice, małe szczury. I, kurwa, z zamkniętymi oczami, muszę TO COŚ wyrzucać co dzień do śmietnika..
Milord przegiął dziś. Odkąd przyniósł mi do domu pół- martwego ptaka, który próbował fruwać mi po Zamku …prawie bez brzuszka…. ,oraz odkąd przyniósł mi mysz bez głowy , ma zakaz ssania mojego ciała. Tak; Milord choć już ma 2 lata ciągle lubi mnie ssać. Tzn ssać moją rękę, ramię i kokardki od koszulek nocnych.
Ciągle zachodzę w głowę czemu one muszą polować?? Dostają takie żarcie, że czasem aż grzech wobec tych co w ogóle nie jedzą; Milord nauczył się od psów podawania łapki i gdy Księżna lub ja robimy kotlety, siedzi przy stole kuchennym z wyciągniętą łapką..I dostaje oczywiście trochę surowego … A jak są święta lub jakieś rodzinne uroczystości, Milord w ogóle nie opuszcza kuchni..Ma wszystko…
No dobra, muszą polować, INSTYNKT
A dziś przegiął na max. O 4 rano zaczął bardzo intensywnie ” sprzątać” swoją kuwetę( kot jest bardzo czysty i zawsze sprząta po sobie dopóki, dopóty nie zrobi tego perfect! ) Porządki te obudziły mnie.Szlag mnie trafił, że się nie wyśpię znów do pracy, więc poprosiłam Milorda, aby zaprzestał i położył się na kocyku spać. A ten wykorzystując, ze nie ma Mariana, wlazł mi do łóżka. Nie byłoby w tym nic dziwnego( Milord zawsze śpi ze mną gdy jestem sama) , gdyby nie to, że Milord chwilowo, z braku odpowiednich kropli na skórę, nosi potwornie cuchnącą anty- kleszczową obróżkę. …Myślałam, ze uduszę się. Gdy zaczął ocierać się o mnie, poprosiłam go, aby odsunął się trochę.Posłuchał i położył się na poduszce obok mnie- z moją ręką na swym grzbiecie oczywiście. Głaskając go usnęłam.Spałam już, gdy nagle poczułam, że ssie mnie, jak niemowlę…. prawie…w pierś!
– o nie koleś, wypadasz stąd! Przegiąłeś!- zerwałam się na równe nogi- nie dość, że cuchniesz, to jeszcze mnie tu chcesz ssać, jełopie!
Patrząc mi prosto w oczy( koty podobno nie znoszą patrzenia komuś w oczy…) zamiauczał a raczej zabeczał ze złością i poszedł sobie obrażony…
Gdy wróciłam z pracy udawał, że mnie nie widzi. Gdy wołałam go, odwracał się- tylko po to aby, gdy nie widzę, iść za mną : ))) Potem nagle podszedł do mnie, popatrzył znów prosto w oczy tym swoim kocim, niepokornym wzrokiem, otarł się o mnie i, znów patrząc mi w oczy powiedział coś na kształt: ” beeeee, łeeee”. po czym wskoczył na mnie. Ssać mnie.
Fuck!
; )))
Nie wiem czemu Milord tak przypomina mi wszystkich mężczyzn, którzy ( podobno) mnie kochali…Nawet mojego Mańka, ha!

Who is Who ;) ****

Aby nie było już więcej nieporozumień co do znaków zodiaku oraz tego jak je rozpoznaję, wychodzę naprzeciw potrzebom sieciowym i wklejam to co znalazłam. Zaczynam od siebie, bom ja Rak. Uroczy Rak /faja/

RAK OGÓLNIE
22 czerwca – 22 lipca
Raki lubią poczucie bezpieczeństwa, zawsze zapinają pasy. Ważne jest dla nich ciepło domowego ogniska, rozpalają je w salonie. Są niezwykle bogaci wewnętrznie, chociaż na zewnątrz pożal się Boże. Mają szerokie uzdolnienia, których nigdy nie ujawniają, z lenistwa. Nigdy nie podejmują pochopnych decyzji – z ich podejmowaniem mają często problemy, tydzień zastanawiają się czy zmyć naczynia. Często egoiści, nie lubią iść na ustępstwa, uważają, że ich racja jest jedyna i właściwa. Raczej sympatycznie, jednak w towarzystwie mało charyzmatycznie, często nie zwracają na siebie uwagi, pierdzą. Cenieni eksperci, ze zdolnościami językowymi – zazwyczaj znają esperanto, bo to dobry bajer na babki.
Przyjaciół znajdą wśród Skorpionów, Raków, Ryb również Panny są przychylne, chociaż razem strasznie śmierdzą.

KOBIETA RAK
Kobieta Rak są konsekwentne, niezwykle miłe w młodości, robią dobre wrażenie i są lubiane, by na stratność dać się we znaki swą hałaśliwością i zrzędliwością, a nawet złośliwością. Realizują swoje zamysły umiejętnie, tak, by inni myśleli, że przeforsowali swoje zamierzenia. Chytre skunksy – to w skrócie.

( PRZEGIĘLI Z TYMI SKUNKSAMI, i że z kolesiami Skorpionami, Rybami, Rakami i Pannami śmierdzimy,, chuje jakieś głupie /FAJA/ )

MĘŻCZYZNA RAK
Mężczyzna Rak jest raczej energiczny, chociaż jeździ wolno samochodem, bo się boi. Ważny jest dla niego dom, szczególnie drogi, i ciepło stworzone przez partnerkę. Chętnie się przywiązuje podczas stosunków seksualnych, jest niechętny zmianom. Ceni sobie spokój, niechętnie zmienia zdanie, ale jak już się to zdarzy, wtedy jest z siebie dumny.

SKORPION OGÓLNIE
23 października – 21 listopada
Skorpion to przebiegły ch**ek – zawzięty i nieufny. Jeżeli prowadzi firmę, nic sie przed nim nie ukryje , nawet brak jednej kartki papieru. Nie lubią seksu na jeźdźca, raczej misjonarska im podchodzi. Pamiętliwe aż do przesady, w szkole podstawowej ukradłeś mu gumę – wypomni ci to na łożu śmierci. Walczą z każdym, w każdej sprawie niezależnie od poniesionych kosztów. Jeżeli zdarzy im się przegrać potrafią ze złości zlać żonę. Jeżeli staniesz mu na drodze, zje cię. Nie można na niego liczyć, chyba że chodzi o pieniądze. Kumplują się z Rybami, Strzelcem, Rakiem i Wagą, ten ostatni świetnie sprawdza się na wypadach na wódkę.
KOBIETA SKORPION
Kobieta Skorpion to często alkoholiczka, swą niespożytą energię wykorzystuje przeciwko sąsiadom , walczy o najmniejsze głupstwo. Jeżeli twój pies narobi na jej trawnik, bądź pewny odwetu na wysoką skalę. Twarde, ta twarda ręka często ląduje na tyłkach jej dzieci.

MĘŻCZYZNA SKORPION
Mężczyzna Skorpion przebiera się w ukryciu w damskie fatałaszki, najbardziej lubi różowe szpilki. W towarzystwie niezwykle zazdrośni o swoją drugą połowę, chociażby żona była parszywa jak zgniłe jajo, uważa ją za błogosławieństwo. Wydaje pieniądze na dezodoranty, chociaż powinien pomyśleć o łysinie.

WODNIK OGÓLNIE
20 stycznia – 18 luty
Wodniki nigdy nie jeżdżą na rowerze – bolą ich łydki i głowa i stawy i…To hipochondrycy do n-tej potęgi. Zazwyczaj noszą okulary w rogowych oprawach – poznasz ich na kilometr. Niezwykle małostkowi, wypomną ci każda niedoskonałość i krzywe spojrzenie. Szybko popadają w zachwyt nad głupotami i długo utrzymują, że jest to najlepsza rzecz w ich życiu. Ulegają psychozom, najlepiej chować przed nimi noże i takie tam. Chociaż są wrażliwi na krzywdy ludzkie, nigdy nie dadzą złamanego grosza żebrakowi – może sam zarobić. Śmierdzą im skarpety, mają rozdeptane buty, bo nie liczy się dla nich ubiór. Stają na głowie, jeżeli mają się pokazać przed znajomymi. Waga Baran i Bliźnięta to ich bratnie dusze, ale chętnie udusiłyby ich w intencji wyższych zarobków.
KOBIETA WODNIK
Kobieta Wodnik jest zrzędliwa niezależnie od wieku, na starość staje się nie do wytrzymania, często pokazuje swoją protezę. Jeżeli je, to tylko lekkostrawne posiłki – jest na ciągłej diecie i łatwo zapada na anoreksję. Burczy jej w brzuchu i ma wzdęcia, ale boi się lekarzy, szczególnie dentysty. Lubi stawiać sobie bańki.

MĘŻCZYZNA WODNIK
Mężczyzna Wodnik jest urodzonym pływakiem – pływa w kieliszku wódki jak mało kto. Raczej mało przystojny, zapomina o rodzinie w każdej wolnej chwili. Lubi sanatoria, chociaż tam nie można pić, ale łatwo o dupczenie. Obgryza paznokcie u nóg.

MARIAN! JA TO WICIE GNIAZDKA TO PRZEMYŚLĘ, TY ŁAJDAKU, cholera jasna! ; )))))))

RYBY OGÓLNIE
19 lutego – 20 marca
Ryby mają płaskostopie. Są marzycielami i chętnie uciekają na koniec świata w poszukiwaniu idealnego życia. Skrupulatnie liczą każdy grosz, by później oddać wszystko pierwszej lepszej osobie – padają ofiara naciągaczy matrymonialnych z największą częstotliwością. W pociągu chrapią. Są okropnymi sklerotykami, co wykorzystują ich dzieci, w celu zyskania większej wolności. Mają wygórowane ambicje, a częste porażki sprawiają, że odwracają się od przyjaciół. Pierdzą w towarzystwie i siorbią podczas jedzenia. Malują paznokcie na jaskrawe kolory, bo myślą, że to odgania komary. Często zapadają w zimowy sen. Smażą tylko na patelni żeliwnej. Skorpion, Rak, Byk i Koziorożec tworzą z Rybkami zgrana paczkę.
KOBIETA RYBY
Kobieta Ryba jest nieustępliwa. Dużo gada, nawet jak nikt jej nie słucha. Swoje dzieci uczy kłamania i niezdarności, ale nie robi tego świadomie. Męża trzyma krótko, chociaż w łóżku to on rządzi. Ma często zatwardzenie.

MĘŻCZYZNA RYBY
Mężczyzna Ryba to pesymista, nawet na ślubie syna będzie siedział jak na pogrzebie. Jeżeli gra na jakimś instrumencie, to jest to trąbka. Nie myje uszu i dlatego słabo słyszy, sam jednak twierdzi, że inni złośliwie mówią ciszej. Nie orientuje się na mapie.

******
No, jak trza będzie jeszcze inne znaki to wkleję też. Na razie te co mnie lubią to już ujęłam chyba. Jeszcze Panna, ale tu na razie nie wiem o żadnej Pannie lubiącej mnie w sieci ; )))

I na życzenie Deluzji:

KOZIOROżCE OGÓLNIE
22 grudnia – 19 stycznia
Koziorożce wiecznie narzekają na kręgosłup. Nie można im ufać – gadają o wszystkim na prawo i lewo. Jeżeli przyjedzie im wystąpić publicznie, uciekną z krzykiem. Są chłodne, a swoją niespożytą energię wyładowują na laleczkach Voo Doo. Bardzo mało mówią, jeżeli ktoś chce wyciągnąć od nich jakąś informację, będzie musiał się nieźle namęczyć, a i tak nie dowie się wszystkiego. Ich inteligencja pozostawia wiele do życzenia – jeżeli robią karierę to raczej w kamieniołomach, bo tężyzny fizycznej im nie brakuje – kobiety są szczególnie silne, dlatego często zostają starymi pannami. Lubują się w innych Koziorożcach, Pannach, Bykach i Rybach. Panny ślinią się na ich widok, a Koziorożce załatwiają je jednym spojrzeniem.
KOBIETA KOZIOROżCE
Kobieta Koziorożec gdy się ją ugryzie jest cierpka i raczej twarda. Gdy dojrzeje staje się nieprzystępna i szybko rdzewieje nieużywana. Jeżeli się na coś uprze, dopina swego. Nie musisz chować przed nią swojego męża – nic mu z jej strony nie grozi.

MĘŻCZYZNA KOZIOROżCE
Mężczyzna Koziorożec nie lubi wychodzić z domu i niechętnie zamienia zdeptane kapcie na nowe. Zblazowani oglądają wszystkie seriale, nawet te najgłupsze. Jeżeli usidlisz Koziorożca, licz się z tym, że nigdy nie usłyszysz wyznania miłosnego. Zaliczy pierwszy strzał w młodości, który zazwyczaj jest jego ostatnim.

Kolejne Życzenie, to jedziemy:

Bliźnięta szybko się nudzą, chociaż lubią siedzieć u kosmetyczki i pitolić o farmazonach. Skrupulatne, szczególnie w liczeniu pensji małżonka/i. Łatwo nawiązują kontakty z płcią przeciwną. Mają masę przyjaciół, którzy lubią z nimi pójść na wódkę. Cholerycy – jeżeli nadepniesz im na odcisk zemszczą natychmiast wywołując burzę. Nie lubią dzieci, chociaż mają skłonności pedofilskie. Mają w szafie kolekcje beretów, niezależnie od płci lubią chodzić do kościoła i mają w nim swoje stałe miejsce. Są świetnymi harcerzami w młodości i oddają się swojej pracy, jeżeli są godziwie opłacani, w innym wypadku kradną spinacze. Baran, Bliźnięta i Lew to kumple od kieliszka, ale kiedy się rozśpiewają, Bliźnięta łatwo ich porzucają.
KOBIETA BLIźNIęTA
Kobieta Bliźniak jest szczególnie narażona na męskie spojrzenia – w kościele ślini się nawet ksiądz lubieżnik. Warto trzymać ja pod kluczem – doskonała pani domu jest skarbem każdego faceta. Niedoceniana rzuca wszystko, zostawia dzieci na głowie skunksa będącego jej mężem i jedzie w poszukiwaniu przygód. Uwielbia truskawkowe lody i misie.

MĘŻCZYZNA BLIźNIęTA
Mężczyzna Bliźniak to fi**ek, grymasi, wiecznie niezadowolony, spuszcza spodnie na widok fajnej laski. Jeżeli zostanie sam w domu, bądź pewna, że zastaniesz go z przyjaciółką. Jeżeli wydaje pieniądze, to na duperele. Kobiet w zasadzie nie lubi, stąd jego szowinistyczne zapędy i brak szacunku dla matki. Zazwyczaj ma krzywe zęby.

I dla Mojej Kochanej Witaminki especjally: ( ma być ‚j’) ;)

Wagi ważą każde słowo, a i tak wychodzą na głupków. Słoma wychodzi im każdym otworem ciała. Szukają przyjaciół, a nikt ich nie chce – dlatego wchodzą w dupsko każdej napotkanej osobie. Zależy im na poklasku, chociaż nie ma podstaw, by ich chwalić. Żyją w ciągłym niepokoju, są ofiarami chorób psychicznych. Mają świetny gust, warto pytać ich o wzór na tapecie. Trudno przychodzi im zmiana zdania, raz powzięte nie zmienia się choćby widzieli, że brną w ślepą uliczkę. Posikują niekontrolowanie. Przyjaźnią się z Bliźniętami, Wodnikami, Wagami i Strzelcami, chociaż i tak żaden z nich go nie lubi.
KOBIETA WAGA
Kobieta Waga jest ladacznicą, uwielbia męskie spojrzenia i na patrzeniu się nie kończy. Niestała w uczuciach, porzuci męża dla innego z pieniędzmi. Często występuje w kabarecie, chociaż poczucie humoru ma marne. Lubi szminkować usta.

MĘŻCZYZNA WAGA
Mężczyzna Waga jest przekonany o swojej wyjątkowości – jednak ładnym chłopcom ciężko jest w życiu. Kobiety chętnie ich gwałcą i wykorzystują finansowo. Uwaga! Nasienie Wagi jest dzieciopochodne – potomków Wag ci u nas dostatek.

Kocham Cię jak..Irlandię! ;)

I godzinami patrzę jak niespokojnie przy mnie śpisz..i boję się każdego dnia, że pęknie Nam pod nogami lód…przepraszam Cię ostatni raz, więcej tak nie chcę już się czuć, zamykam oczy i czekam na Twój ruch. A jeśli pójdzie coś nie tak i siebie nie będziemy znać już, nie powiem jak mi Ciebie brak, bo nie ma takich słów...”

Ponieważ dotarły do mnie sygnały, że moi Przyjaciele Sieciowi tęsknią za mną oraz, że pojawiły się pewne nieprawdziwe informacje jakobym była na Zielonej Wyspie, postanowiłam wykorzystując deszczowo- burzową pogodę napisać coś- nie coś i sprostować przy okazji( coś- nie coś).
Otóż nie jestem jeszcze w Irlandii .Pomimo tego, że słynę z niekonwencjonalnych pomysłów,( na które niektórzy mówią ” szaleństwa”) , pomimo tego, że jestem uparta i ( podobno) odważna, nie postradałam do reszty zmysłów i i nie zrobię numeru typu: wszystko mnie wkurwia więc SE pierdolnę to wszystko i wyjadę daleko nagle, w ciemno, w cholerę. Wbrew pozorom może, stoję mocno jedną nogą na Ziemi. To chyba mój ascedent między Wagą a Skorpionem( między, bo Rodzice do dziś kłócą się,ile minut po 12 przyszłam na świat: )) sprowadza mnie z chmur i nie pozwala oddać się szaleństwu bez zabezpieczenia ” tyłów”. Wracając do tematu: planuję wyjazd na Zieloną Wyspę do Przyjaciół z młodości niebawem; planuję zabrać Mańka i, jeśli wszystko uda się załatwić, zostawić Go tam.Nie, nie chcę rzucić Go, chcę pomóc Jemu, uratować Go i być może Nas. Ten wyjazd zarobkowy bardziej jest Jemu potrzebny niż mi (chyba). Ja znam Tam ludzi, On nie..Maniek jęczy, że nie chce być tam beze mnie i wkurwia się na max, gdy mówię, że jak nie będzie mógł wytrzymać to se tam Coś bzyknie po cichu; )) Moja Przyjaciółka mówi, że coś nie widzi tam Mańka beze mnie..hmm, ma dużo racji, uzależnił się w jakimś sensie ode mnie, ja tu” dowodzę” przecież..Ale czas chyba ściągnąć krótkie spodenki, złożyć jakiś gajerek Maniek, nie? ; )) Tak,mam rację, tylko.. gdy niedawno piłam kawę w towarzystwie dwóch dawnych swoich podwładnych, jeden z nich, starszy, poczciwy pan, powiedział:
– pani A., weź pani zabierz gdzieś tego Mańka. Pani nie wie nawet jak On miota się,jak nie może znaleźć sobie miejsca gdy Pani nie ma. Powinniście jechać stąd razem, na zawsze.
Powinniśmy. Jasne.
Czasem ludzie myślą, że jestem faktycznie wszechmocna. Że jestem wulkanem energii i świetnych pomysłów. No dobra, może i jestem, ale nie wiem czy wszystko mi się uda…ehh…
Wczoraj byłam pożegnać moją dobrą znajomą. Umarła nagle w Niemczech w pracy..Nienawidzę pogrzebów, traumatyczne przeżycie zawsze. Stałam z tymi białymi kwiatami owinięta czarnym szalem tuż przy..Mańka Matce..Wiecie jakie to uczucie gdy cała wieś kuka? Nie muszą wytykać palcami nawet…KLdaV pewnie znów zarzuci mi ” egocentryzm i patrzenie wewnątrz”; a ja myślę, że wcale nie przesadzam z tym uczuciem, że Oni patrzą Trzeba żyć w małych społecznościach, żeby zrozumieć to. Wywołaliśmy tu z Mańkiem potężne Trzęsienie Ziemi i przyjdą wielkie wstrząsy wtórne gdy zaraz będzie Jego sprawa rozwodowa..Księżna grzmi, że „ten debil , swołocz zamiast siedzieć w domu z żoną i dziećmi wścieka się za mną a ja rozbiłam Jego rodzinę. I że w związku z powyższym nie chce mnie z Nim widzieć nigdy razem”. Szlag mnie trafia,Księżna gówno wie, nie zna sytuacji, nigdy nic nie rozbiłam, nigdy nie skrzywdziłam nikogo. Jak zresztą można rozbić coś już rozbitego??
Ludzie mają tendencje to ” przypinania łatek” innym , do upraszczania rzeczywistości; często widzą siebie i swoje uczynki, których -z tchórzostwa- nigdy nie byli w stanie zrobić, w zachowaniu innych. Projekcja …
*
Po pogrzebie byłam na babskiej imprezie. Pojechałam na nią z Mańkiem, który występował jako mój privite driver. Po raz pierwszy pokazałam się z Nim oficjalnie w naszej miejscowej restaurant..Czekał cierpliwie, potem rozwoził koleżanki (a raczej ich pijane zwłoki) do domów. Nie wiem czy to pod wpływem widoku mnie z Nim razem czy pod wpływem innych emocji, nagle te, które nie padły..zadzwoniły po swoich oficjalnych i nieoficjalnych facetów. I nagle „zagęściło się”, pojawili się mężczyźni..na babskiej imprezie : )))
.A może dlatego, że jednak Mężczyzna czasem przydaje się? Żeby przytulić, żeby wylać w jego ramię morze pijackich łez? Żeby nawet wyrzucić z siebie na niego trochę mniej lub bardziej uzasadnionego żalu do całego świata i życia..? Wszystko nagle jakby uspokoiło się, każdy do kogoś przytulił się.Ze mną Maniek miał cięższą przeprawę; mnie ujarzmić( szczególnie po spożyciu pewnej ilości) jest rzeczą niemal niewykonalną; trzeba mieć anielską cierpliwość i dużo sił. Marian ma.Wszystko ma: )) Nie spuszcza mnie z oczu gdy szaleję, jest przy mnie jak mój cień gdy piję alkohol, przytula, znosi nagłe histerie i kładzie mnie spać.Opatula kołdrą, głaszcze po włosach i dopiero gdy usnę, sam zasypia. Nikt i nigdy nie był tak dobry dla mnie…
Wczoraj..
wczoraj był w ogóle dziwny dzień. Znów przekonałam się jak to sekundy decydują o życiu lub śmierci. Gdy wracałam z kolegą z pracy z kwiaciarni, przyznał się, że jest pijany.Gdybym wiedziała, gdybym wyczuła, nie wsiadłabym z nim do samochodu. Zagapił się na mnie, wygłupiał, zaczepiał mnie i …nagle przy dobrej prędkości, znaleźliśmy w rynience przy szosie , centymetry od drzewa! Od jednego z tych drzew na alei gdzie Zygfryd kiedyś się zabił…W ostatniej chwili odkręcił kierownicę w lewo. Gdyby coś jechało z naprzeciwka…gdyby..gdyby…
Dobrze, że siedział obok mnie mój Guardian Angel. Na pewno siedział!!
*
Wobec tych różnych emocji postanowiłam spisać testament. Wprawdzie mój ulubiony kolega, sanitariusz , pierwsze co powiedział gdy usłyszał o tym było:
– po chuj? Co Ty, kurwa, umierać chcesz? ( Facet w jednym zdaniu zamieszcza może 3 wyrazy, które nie są przekleństwami , uwielbiam go! : )))
Ja jednak postanowiłam spisać. W zasadzie nic takiego nie mam- z wyjątkiem WOLI. A to jest ważne, chyba najważniejsze. A moją wolą jest..no właśnie, ujmę tam jak , gdzie i obok kogo, w razie czego, chcę być pochowana .Bo tak i już.
Ale na razie ciekawie jest tutaj. Na Ziemi. Z Mańkiem oczywiście!

Upał, czyli skoki emocjonalne *

Kocham to, kocham ten tłum znajomych gęb w kościele i wokół niego i te dziesiątki par cholernych, fałszywych oczu zwróconych na mnie gdy idę – oczywiście jako ostatnia – z komunijnych gości. Ponieważ wiem co o mnie ostatnio mówią ,a jestem bardzo przewrotna,postanowiłam ubrać się stosownie i skromnie. Korciło mnie wprawdzie wystąpić w ulubionej obcisłej czerwieni, ale ze względu na Rodzinę odpuściłam sobie. Przybyłam na uroczystość w ślicznej, chabrowej sukience na ramiączkach.. Miało być delikatnie…ale ten..
duży dekolt, rozpuszczone włosy i sukienka unoszona co jakiś czas przez wiatr ..Gołe plecy i ramiona..Błękit królewski i biel..
Like an Angel ? ; ))) Fuck, like Angie and nothing else matters! Byłoby całkiem cudnie gdyby nie to, że nagle odkryłam, że obsuwają mi się majteczki i przez to nie spełniają swojej ważnej roli ściągania brzuszka..czort z tym, trzeba jakoś wciągnąć na max brzuch, wyprostować się, do przodu pierś i ruszamy dalej miss Angie, z pełną gracją! Uwaga, zaczyna się:
” Angie, jaka Ty piękna! ”
” dzień dobry pani A., Pani wygląda oszałamiająco dziś! ”
” Angie, jak Ci pięknie w tym ciemnym błękicie ! ”
” Niebieskie oczy i suknia niebieska! Jak Anioł ”
etc
Weszliśmy do kościoła. Ja, mój Król Lew i Mała Wiedźma.Dobrze, koszmarny upał od rana, tam powinno być chłodniej.Powinno…Po kwadransie zrobiło się duszno.
” Nie dam rady. Ci wszyscy ludzie, te obrazy, te figury świętych..W tym kościele przecież modląc się po cichu, przysięgałam w myślach Craigowi , że będę kochać go na zawsze i nigdy nie opuszczę…Nie można przysięgać. Nie powinno się. Człowiek łamie obietnice, często porzuca wielkie słowa i swoje ideały.Nie porzuciłabym, On pierwszy porzucił przecież. A dziś skamle: wróć! Dziś pisze po nocach” Angie,kochanie, jesteś moją Miłością, moim Światem, proszę, odezwij się,jesteś moim Życiem ” .. A ja nie potrafię powiedzieć go away!!
Powiedziałam:
nie dzwoń , nie pisz po nocach, jestem zwykle z moim narzeczonym i nie chcę z Tobą rozmawiać, nie chcę Jego krzywdzić. Pamiętasz, mówiliśmy, że MY nigdy nie krzywdzimy tych, którzy nas kochają, którzy dają nam cały swój świat..? MY nie krzywdzimy Craig, my jak już kochamy, to na zawsze. Tak, kochamy; jesteś gdzieś w głębi mojego serca i będziesz tam zawsze. Przysięgłam Ci. Ale czy MY powinno przenieść się w życie codzienne? Czy my powinniśmy być ze sobą? Czy to nie byłaby czasem straszna wojna..? My jesteśmy zbyt podobni …”
Słabo mi..muszę wyjść, muszę gdzieś usiąść..w cieniu, tam gdzie wiatr..I dlaczego w każdym spojrzeniu ludzi w kościele, w każdym obrazie widzę … Mariana??! To przez Niego, to dla Niego zostałam TA ZŁĄ..Grzech..czy połączył nas grzech? Nie, grzech nie może tak naprawdę połączyć przecież.Ale żyję z Nim, jestem, byłam ,zanim złożył pozew..Jasne, był od dawna sam,ale ONI wiedzą pewnie i tak lepiej: zabrała męża i ojca Rodzinie..Jak się mówi na takie kobiety..? A jestem z Nim, bo…bo już mówiłam 100 razy; bo jestem z Nim szczęśliwa, bo gdy jestem z Nim to uciekają gdzieś hen wszystkie grzechy przeszłości, bo czuję Jego miłość, bo dostaję Ją każdego dnia w każdym Jego geście, dotyku, spojrzeniu… Bo potrzebuje mnie a ja Jego..bo…bo widzę teraz tu w tym kościele jak idzie do mnie, jak patrzy na mnie,jak na oczach tych podłych mord klęka i mówi: chcę zostać z Tobą na zawsze..
Boże, dość tego, muszę wyjść jak najszybciej z tego kościoła, uciec od tych majaków i od widoku tych zawistnych mord!
*
– Kochanie, wyszłam z tej komunii, ledwo stoję, słabo mi, jest chyba 30st.w cieniu.Jak Ty możesz dziś pracować?? Siedzę teraz na ławeczce na cmentarzu w cieniu drzew. Wiesz, widzę w każdym człowieku i każdym obrazie Ciebie.Tak chciałabym abyś przyjechał i zabrał mnie stąd..I nie zapomnij ściągnąć samochód spod lasu..naprawdę ludzie dziwnie patrzą..
-Kochanie moje, dzwoniłem 100 razy, miałaś wyłączony telefon. Samochód ściągnę na pewno, to chyba znów akumulator.A oni niech gadają i tak wszyscy wiedzą. Niech popatrzą się na siebie , zakłamane szumowiny. Co robimy dziś potem, mamy na dziś jakieś plany Kochanie?
– zawsze mamy jakieś plany na dziś, Kochanie
: ))))

You make me feel*

Your love is like no other
I want when we’re together
I’ll love to be forever

You make me feel ( you make me feel )
You make me feel ( you make me feel )
You make me feel ( you make me feel )
You make me feel stronger

Your love is like no other
I want no other lover
Our love will be forever

You make me feel ( you make me feel )
You make me feel ( you make me feel )
You make me feel ( you make me feel )
You make me feel stronger

To prawda. Ale siła i tak tkwi w Nas, wewnątrz. Ci, których kochamy najwyżej podsycają ją ,jak podsyca się ogień dorzucając drewienka, czasem duże drewna, czasem malutkie. Podobnie ze szczęściem; jeśli nie nosi się go w sobie, nigdy nie będzie się naprawdę szczęśliwym.
Ja i On mamy TO; nawzajem się rozpalamy, czasem , gdy widzimy, że coś słabo płonie, podrzucamy sobie nawzajem drewienka : )))
I -tym cudnie irracjonalnym sposobem- wystarczy naprawdę jedno spojrzenie, by płonął wielki ogień. Życia i radości życia.I sensu życia.
Nie, nie powiem: On jest Sensem mego życia, jeśli mnie zostawi, załamię się, zabiję się : ) Sensów życia jest trochę więcej: przede wszystkim Dzieci, Ludzie, którym można pomóc, zwierzęta, które można uratować; zawsze jest COŚ dla Czego trzeba/ można żyć. Kiedyś zrozumiałam to, że żaden Człowiek, który od Nas odchodzi, który Nas zostawia, który Nas krzywdzi, nie jest wart naszego życia.
A życie nasze powinno skończyć się gdy już..brak tych sensów nam, gdy czujemy, że nie chce nam się już żyć.Że misja została wykonana. Powinno być proste, ale rzadko kto potrafi sam odejść. Cholerny Instynkt przetrwania…
*
W Zamku znów wrze. Wojna Domowa. I..właśnie to napędza do życia! Bo..czy to pierwsza wojna domowa?
” Kochanie, nie, nic się nie stało; mała , rodzinna awantura, że podobno ” mamy romans”. Słabe to jakieś, blado brzmi jak na wielkość mojego uczucia.Jeśli mam wybrać pomiędzy Nimi a Tobą, wybieram Ciebie. Bo WOLNOŚĆ już wybrałam dawno, a Ty mi w Niej towarzysz. Nie chcę tkwić do końca życia w złotej klatce. Nie będę Ciebie nigdy do niczego zmuszać ani Cię o nic prosić; zbyt ambitna jestem i Ty wiesz o tym. Myślę, że jedynym wyjściem dla Nas jest wyjechać; nie teraz, trzeba załatwić tu jeszcze kilka ważnych spraw. Nie mamy po 18 lat, żeby iść na żywioł całkiem. Ja i tak wyjadę, Ty albo pójdziesz za mną albo nie. Twój wybór.”
– Kochanie..wyjedźmy..jak najszybciej!
: )))

***

Osiem kieliszków Tequili ***

Tylko Ci, którzy mają zwierzęta zrozumieją jak boli ich śmierć.
Pół roku po odejściu Fafika , umarł Fred. Nie będę rozpisywać się; wszystko , tak sytuacja, wiek piesków i moje odczucia dziś ,takie jak wtedy, w listopadzie:

Fafik


Różnica tylko taka, że wiedziałam, że Fred MA umrzeć.
Zawsze myślę w takich chwilach jaki Człowiek jest Mały; tak wiele niby WIE, lata gdzieś w kosmos, przeszczepia ludzkie organy a nie potrafi uratować psiego życia; nie rozumie do końca co pies ” mówi” oczami; stoi bezradny jak to ciele i bije sie z myślami: jak mu pomóc? Co robić?
eehhhh…
A życie jest ogólnie tak popierniczone, że nie wiadomo już czy śmiać się czy płakać. A może jednocześnie?
Osiem dni pielęgnowałam psa sama; Księżna wraz z resztą wyjechała na wakacje za granicę. Nauczyłam się robić zastrzyki psu, gotowałam mu drób, karmiłam ręką, bo inaczej nie chciał jeść. Wstawałam o 5tej aby pomóc mu wyjść przed dom. Wynosiłam kilka razy dziennie na dwór. Był coraz słabszy, ale żył. Miałam wrażenie, że czeka na powrót wszystkich, aby umrzeć wśród wszystkich bliskich. I nie myliłam się..
Gdy wrócili, ” dostałam wolne” ; mogłam spokojnie pojechać z Marianem na nocny wypad. Zrezygnowaliśmy z tańców na wsi ( starzejemy się? ) i postanowiliśmy być sami, w lasach, nad rzeką. Tam gdzie lubimy najbardziej. Wzięliśmy , na szczęście, tylko parę piw. Podziwialiśmy naszą Odrę nocą, nasze stare półwyspy, zatoczki w świetle księżyca. Było tak pięknie, zapomnieliśmy znów o całym świecie gdy nagle w środku nocy mój Mały Lew zadzwonił:
– Mama, jak możesz wróć, Fredzio nie żyje…
Czy to nie jest śmieszne? I żałosne zarazem? Wtedy, gdy po tygodniu harówy w pracy i z umierającym psem, udaje mi się wyrwać z domu, gdy Marian mówi coś ważnego, gdy odrywam sie od Ziemi, gdy jestem tak szczęśliwa…umiera pies? Mój pies!
*
Umarł w ramionach Księżnej. Czekał na Nią…
Może jest w Psim Niebie? Jeśli tak, to wie, że zrobiłam wszystko, aby Mu było lżej…
*
Parę dni temu , gdy czekałam na Mariana i nudziło mi się, poczęstowałam się piwem i Tequilą z Brata lodówki : ))) Wypiłam dużego Lecha i może tak z 8 kieliszków Tequili. Czułam, ze mocne to pieroństwo, ale nie spodziewałam się, że AŻ tak! Nie dość, że ścięło mnie, to nie bardzo na drugi dzień byłam w stanie przypomnieć sobie o czym rozmawiałam z Marianem . Pamiętałam tylko, że mówiłam, że jestem bardzo..zmęczona po całym dniu a On śmiał się ze mnie i coś szemrał: Moja Niunia, Moje to Pijane Kochanie!
Rano awekening było straszne. Zaspałam, a tu trzeba wynieść psa przed dom, nakarmić koty, wyprasować Dziecku koszulę na maturę.!! Zdążyłam, ale ta krnąbrna labradorka Saba zwiała mi. Zostawiłam więc Freda przed domem, krzyknęłam do Lwiątka, że ma go zaraz wnieść a ja lecę do pracy. Poleciałam. Zameldowałam się na oddziale i..szlag mnie trafił gdy zobaczyłam za drutami ogrodzenia Sabę! Złapała trop i znalazła mnie tam, w pracy!! Siedziała wiernie wpatrzona w ten wielki budynek oddziału. Wszyscy byli wzruszeni-wszyscy z wyjątkiem mnie, bo czekał mnie kurs z powrotem do domu z tą niepokorną cholerą! I tym cholernym kacem!!
Gdy dotarłam do głównej bramy Szpitala zobaczyłam na środku jezdni..Freda! Doczołgał się tam idąc moim i Saby tropem….Leżał na ulicy i nie chciał ruszyć się! Wzięłam tego biedaka na ręce , niosłam go do domu gdy nagle z trzech stron świata przybiegły do mnie moje 3 koty…Piękny widok: Angie niesie na rękach starego, chorego kundla, obok bryka radośnie Saba, wesoło biegną tuż obok kotki a tuż przy mojej nodze z gracją maszeruje Milord……
Po co piłam tę Tequile?? Gdybym nie piła, nie zaspałabym..nie musiałabym iść z całym zwierzyńcem przez naszą miejscowość….
Jeden ze sprzedawców na targu krzyknął z daleka:
– Jak Pani pięknie wygląda tak z tymi pieskami i kotkami! Jak PANI Z DWORKU!
; )))))
Mogłam powiedzieć: nie z dworku, z zamku!- ale coś nie było mi do śmiechu. Jakoś dziwnie…widziałam co innego :

” Na głowie kwietny ma wianek…”
; )))

Bo co? Bo TO! ***

Kiedyś, za namową koleżanek ( rok mnie kusiły, wiedźmy ; ))zalogowałam się na ” Sympatii” . W tzw moim ‚opisie” nic specjalnego nie było; ot, coś w stylu” cześć” .

Po czwartym mass atack wykolejeńców różnej maści, wkurwiłam się na tyle, że napisałam to:

PRÓŻNA KSIĘŻNICZKA, PAZERNA EGOCENTRYCZKA, NIMFOMANKA, NIEZRÓWNOWAŻONA ZE SKŁONNOŚCIĄ DO NAŁOGÓW szuka potulnego masochisty…
Ci, którzy „czują bluesa” mogą czytać dalej
Mogłabym opisać się jednym zdaniem z mojej ulubionej piosenki
” That bitch aint a part of me” , ale wysilę się i dam upust swemu talentowi literackiemu, oraz swej wrodzonej złośliwości…so-
Let’s read:
ŻONATYM ORAZ NIEWYŻYTYM GÓWNIARZOM WSTĘP WZBRONIONY!!!!!! Panom, którzy są „menszczyznami” a nie „mężczyznami” dziękuję również! Luzaków, którzy witają mnie słowami:” hej mała, skąd klikasz?” proszę, by jednak w ogóle nie witali się ze mną!I wszystkim szukającym taniej rozrywki lub erotycznej przygody proponuję , by trzymali się z daleka ode mnie !!!

Szanowni Panowie! Jeśli nie macie nic ciekawego do powiedzenia prócz: „fajna laska jesteś” lub” Ty arogancka feministko, nie znajdziesz se nikogo!” nie piszcie do mnie wcale! A w ogóle to nie właźcie mi bez sensu na stronę, bo jest Was już tak dużo, że Ci których lubię naprawdę, myślą, że jam taka frywolna , kurna!
Dziękuję!
Do Posiadających Mózg i rozumiejących SENS tego( z angielskiego zawsze może ktoś to przetłumaczyć) to:
( …. ) – i coś tam ble ble z piosenki.

Nie muszę chyba mówić , że nie zdobyłam popularności tym wpisem : )) Ale- ale poznałam kilku interesujących panów tam, z którymi do dziś czasem piszemy. Zwykle po kumpelsku, „na wesoło” .
Piszę o tym, bo przekonałam się jeszcze raz, że jeśli szuka się Prawdziwego Uczucia ,szanse na znalezienie jego są marne. Niektórym udaje się, niektórzy są tak spragnieni miłości, że chwytają się pierwszej okazji, która może stać się początkiem Czegoś Wielkiego.
Ja nie potrafiłam tak. Nigdy. Zawsze wyczuwałam czy jest to Coś czy może tylko gra- fajna, wciągająca, ale jednak GRA. Poza tym, mało skromnie mówiąc, zawsze ktoś przy mnie był , czasem ” na wyciągnięcie ręki”. Nie potrzebowałam nikogo koniecznie poznawać ” przez internet” I- przecież- miałam swoją Wielką Miłość, swego cholernego Trupa z Szafy( który wtedy nie był jeszcze Trupem). Miłość właściwie platoniczną, marzenie o miłości bardziej niż związek. Miłość, którą przypłaciłam morzem łez i prawdziwą depresją. Miłość, która do dziś odbija się dalekim echem żalu. Miłość, przez którą nagle zrobiło mi się wszystko jedno
Korzystałam na max z tego co daje Los. Bez uczuć, żadnych, prymitywny instynkt. Bili się o mnie a mnie to doprowadzało do spazmów śmiechu : ))
Ale w głębi nie chciało się NIC. Przeżyć jakoś sobie do ostatniego tchnienia. W tej cudnej Nieznośnej Lekkości Bytu
Wracałam, wracałam skądś chwiejnym krokiem, zdegustowana zachowaniem swoim i swoich dwóch potencjalnych narzeczonych. Rzygać chciało mi się na nich. I na siebie. Że w ogóle mogą mnie interesować..
I Poszłam do Niego. Tak na chwilkę, posiedzieć z Nim. To było takie naturalne, przecież przesiadywaliśmy godzinami czasem, śmialiśmy się razem, wygłupialiśmy się. I było to takie ciepłe. Zawsze. Wiele , wiele lat temu kochaliśmy się; dla dobra dzieci wróciłam do ex małżonka. Do pijackiej kanalii..( Kretynka! )
Był przy mnie przez te wszystkie lata. Jako kolega, pracownik i wielkie wsparcie. W pracy nawzajem ” kryliśmy się” , wiedzieliśmy o swoich łajdactwach -tych większych i mniejszych. Tylko..coraz częściej przyłapywałam się na tym, że cieszę się, że Mu nie wychodzi z Tamtą Kobietą : ))) I że Jego małżeństwo od dawna jest tylko fikcją.
Wtedy gdy szłam taka zła, taka wstawiona i tak obojętna już na wszystko, zatrzymał mnie. Dosłownie i w przenośni.
Miałam potem uciec gdzieś, miałam już NIE przyjść do Niego. Miało być tylko tak ” niechcący” , tak przypadkiem, tak na raz.
Przyszłam. I zostałam.
Wiele, wiele, miesięcy temu…
*
Marian. Jaki jest?
Jest zaprzeczeniem prawie wszystkiego, czego chciałam i co ujęłam w tym opisie w ” Sympatii” : )))
Mało tego: nie słucha nawet mojej muzyki nazywając ją ” jękami cmentarnymi ” lub ” depresjogennym wyciem” . Ma szczęście, że jestem uniwersalna i lubię a nawet potrafię też chłonąć te lekkie Jego , melodyjne kawałki : ))
Ale ma coś, czego nie można w żaden sposób nabyć: niespotykaną wrażliwość i wrodzoną inteligencję. I to co ja: ogromną radość życia. Jest dowcipny, wesoły i ma chochliki w oczach. Jak ja! : )
I potrafi coś, co rzadko kto: skoczyć ze mną z dachu! ( Mój Szczepcio wie o co chodzi)
Pytają mnie: dlaczego? Dlaczego Ty- taka inteligentna, wykształcona ( bez przesady, kurwa) , taka przedsiębiorcza( dosyć, kurwa) jesteś z NIM?? Tosz Un nie pokończył szkół, Un spierdolił sobie życie, Un nic przecie ni ma!
Nic? Ma MNIE, a to więcej niż wszystkie szkoły i całe złoto świata!
Dlaczego jestem z Nim?
BO JESTEM Z NIM SZCZĘŚLIWA!
Jak nigdy z nikim .
Bo z Nim ganiam czasem Księżyc, bo z Nim oglądam Wielki Wóz nocami, bo On mi nie pozwala smucić się. Bo patrzymy czasem tak długo sobie w oczy i robimy zawody” kto pierwszy mrugnie” . Bo kocham patrzeć jak śpi, jak coś mówi przez sen, jak kłóci się z kimś we śnie: ) Bo kocham jak mnie tuli wieczorem i jak wtula się we mnie i tak zasypia. Jak dziecko. Bo kocham jak ogląda te idiotyczne filmy SF, których nienawidzę, jak zachwyca się tym Jimim Carreyem , którego nie trawię : )))
Ktoś pomyśli: to o czym Ty babo, z Nim, kurwa, gadasz? Jak z Nim spędzasz czas?
Już odpowiadam: gdy ogląda to, czego nie lubię, idę TUTAJ- na mój blog, do moich Przyjaciół. Marian pyta tylko czasem” czy już zna Go cała Polska? ” Ja na to” Nie tylko Polska, cały świat! ”
A o czym ” gadam z Nim” ? O tym co zawsze, o tym , o czym gadałam przez 20 lat : ))) Tak samo śmieję się z Nim, tak samo żartuję jak zawsze.I tak samo staram się uczyć pewnych spraw. Dzielić się z Nim tym, co wiem. Jak zawsze.
Tylko, że teraz jest Mój. Naprawdę. I nie oddam Go nikomu, nigdy.
Chyba, że sam pójdzie…
Pomimo pozornych różnic, nie różnimy się prawie.
Jedno co Nas ” dzieli” to przeszłość- ja wychowałam się w Zamku, On na… dalekich przedmieściach.
*
Spytał mnie kiedyś ” Kto to jest Angie ?? „. Nie odpowiedziałam od razu. Przyszłam w upalny dzień do Niego, tak jak lubię chodzić: w długiej,prześwitującej, turkusowej sukience bez ramiączek. Z włosami spiętymi byle jak. Z wielkimi, turkusowymi kolczykami w uszach i wielką turkusowo- liliową bransoletką. Ze srebrnym łańcuszkiem na nodze i klapkach na koturnie.
– pytałeś o Angie.
Here I am!

***

A co do miłości: czy to nie jest często tak, że jest tuż, tuż, a My nie dostrzegamy Jej?

Choć to nie był Lipiec, to było dokładnie tak:

W moim ogrodzie*

Jak Angie zdawała maturę*

Napięta atmosfera maturalna wśród znajomych wokół, sprowokowała mnie do napisania czegoś o mojej maturze. Maturze, która , jak przecież wszystko w moim życiu, nie była do końca ” normalna”.
Ponieważ mój Młody Lewek węszy czasem w sieci i zagląda na mój blog, spokojnie mogę zatytułować tę notkę:

” Jak Matka zdawała maturę”

Mój Drogi Lwie-
Matka zdawała maturę z Tobą.. w brzuszku ( może dlatego jesteś taki zdolny? ) : )) Jak wiesz , życie Twej Mamusi było niesłychanie stormy, już od wczesnej młodości.
Matka nie cierpiała uczyć się ani chodzić do szkoły. A, że nie cierpiała- nie chodziła, to chyba dla Ciebie, Dziecię Moje, jasne i logiczne. Właściwie byłam rzadkim gościem na lekcjach. W końcu przerwałam w licho ogólniak; całonocne imprezy, Doorsi, Zepsi, potem Metallica i to wszystko co nazywasz ” czkawką tej idiotycznej rewolucji kulturalnej Ameryki lat 70ych” . Matka może nie do końca była ” Dzieckiem- Kwiatem” lat 80ych, ale…. te barwne, długie spódniczki, te kwiaty we włosach, te roznegliżowane, krótkie bluzeczki- czemu nie? Te czarne skóry z ćwiekami, te obcisłe, obszarpane sukieneczki ta stercząca, blond czupryna a wszystko, nawet paznokcie na czarno i papieros w ręku, w drugim jakiś browar( piwo Syneczku, tak mówiliśmy na piwo :)) – to Twoja Matka. Buntownik( -czka) , outsider-ka, zawsze WOLNA. Wypady na motorach z chłopakami, wiatr we włosach, łańcuchy z kapsli od piwa, noce na wydmach nad morzem, miłość o Wschodzie Słońca na plaży…Lata 80 te Syneczku, ach, te lata! Nie było czasu na szkołę, życie tętniło zbyt mocno! Wiesz, że ani Dziadek ani Babcia nie mieli żadnego wpływu na to; )))
Mamusia Sama wpłynęła sobie na bieg życia. Pewnego dnia, gdy był już na świecie Twój Brat( wiem, wiem, uważasz, że to Nic Dobrego dla Ciebie; ))) postanowiłam wrócić do szkoły. Byłam troszkę starsza już niż te osiemnastki maturalne , ale wyglądałam lepiej niż niejedna z nich. Zresztą nie przejmowałam się tym, że nie mam już 18 lat. Czym się w ogóle przejmowałam? Twoim Bratem i Waszym Ojcem. Los chciał, że znów wróciłam do Waszego Ojca,Los chciał, że wtedy pojawiłeś się we mnie. W mojej..klasie maturalnej!!
*
Do Egzaminu Dojrzałości Matka przystąpiła odziana w luźną, dżinsową sukieneczkę, z WIELKIM brzuchem pod nią! Na maturę z historii przygotowałam sobie trochę ściąg z datami; choć pamięć miałam ( i mam) świetną, wolałam jednak” zabezpieczyć się” . A zabezpieczyłam się w ten sposób, że na brzuch, pod rajstopki włożyłam kartki formatu A5, bez zginania. Po prostu- opasałam się tymi ściągami. Myślisz pewnie: jak skorzystałaś z Czegoś Takiego??
Otóż, syneczku mój, ” główka pracuje” ( jak chce) : byłam przecież Kobietą W Ciąży, a te mają pewne przywileje. Mogłam np więcej razy niż inne dziewczyny wyjść do toalety. Proste? : )))) Byłeś niesamowicie „ruchliwy”, kopałeś mnie ciągle i tak szybko ruszałeś się, że bałam, się tylko, czy nie będzie słychać szelestu tych kartek spod mojej sukienki. Miałam pecha, że jedyną nauczycielką, która nie cierpiała mnie, była właśnie historyczka, dyrektorka szkoły. Nie mogła darować mi tych wagarów, tego palenia po kątach z chłopakami, tego ciągłego lawirowania i łamania różnych szkolnych przepisów.Inni nauczyciele lubili mnie, nawet bardzo lubili. Bo zawsze byłam zdolna, bo wszystko szło mi lekko, bo- gdy raczyłam być w szkole- brałam udział w różnych konkursach i olimpiadach humanistycznych. A właśnie z tego powodu pani dyrektor nie znosiła mnie. Dlatego, że byłam zdolna i niepokorna.
Na maturze z j.polskiego i z historii wylosowałam dokładnie TO SAMO miejsce: vis a vis komisji, ławka pierwsza! : )))
Nie przejęłam się wcale tym. Modliłam się tylko o to, by ” złapać temat”. Bo wiesz syneczku, jak już ” złapię”, jak już COŚ robię NAPRAWDĘ, to całą sobą; świat wtedy może wariować całkiem, wyłączam się.
Tak też było na maturach.
Na historii, gdy tylko zaczęłam pisać, podeszła do mnie pani dyrektor, zerknęła na to co piszę i syknęła: źle!
– spierdalaj- pomyślałam- jest dobrze, wiem o tym , ty stara jędzo pier..na!( Mamusia w myślach przeklina bardziej niż ” na żywo” )
” Skoro Ty ze mną tak, Ty stara wiedźmo, to ja z Tobą też pogram troszkę” pomyślałam i po godzinie pisania..zaczęłam co chwila wychodzić do toalety. A ta jędza ze mną! O God! Stanęła pod drzwiami od ubikacji. Tak mnie wkurwiło to, że gdy zdejmowałąm ( delikatnie! ) rajstopki..wszystkie kartki ze ściągami wylądowały na ziemi!!
– co tak tam szeleści Kowalska??
– papier toaletowy, pani dyrektor, papier!Trochę mi to zajmie tutaj, chyba mam biegunkę…- pamiętaj Synku, grunt to nie stracić zimnej krwi!
Przy okazji gdy wyleciały mi te ściągi,zerknęłam na Poczet Królów Polski; wybrałam sobie temat- rzeka gdzie nie wolno było mi rąbnąć się ani ciut-ciut,w chronologii! A Ty, wtedy w tym brzuchu, jakbyś posłuchał mnie i byłeś wyjątkowo spokojny! Nie kopałeś, spałeś chyba. I ja byłam spokojna. Na tyle, że napisałam potężną i dobrą pracę, 13 kartek A4 : ))
Dłuższą , bo 14 A4 spłodziłam na j.polskim. Pierwsza zaczęłam pisać i ostatnia skończyłam. Komisja już niecierpliwiła się, pani dyrektor pytała:
– co Ty tak tam piszesz Kowalska?
– maturę, pani dyrektor, i to dobrą maturę!
Nie tolerowała mnie. Za to też : )))
*
Na rozdaniu świadectw maturalnych, Matka wyraźnie wyróżniała się z tłumu. Nie tylko tym, że wyglądała nietypowo z wielkim brzuchem na tle młodziutkich, zgrabnych, szczupłych biało- granatowych rusałek. Gdy poproszono Matkę na środek sali w celu wręczenia Świadectwa Dojrzałości, polonistka przytulając mnie i gratulując, rozpłakała się
– nie możesz Dziecko zmarnować tego talentu!
*
Jeśli dziś przypadkiem czyta to, to mogę powiedzieć tak:
– nie zmarnowałam, pani profesor, nie zmarnowałam- piszę blog(a)!
;))))))))

* Już za rok…;) *

Kwitną kasztany, kwitną bzy- maj, maj i ..oczywiście matury! I stres Młodych i , co mi zupełnie obce, stres rodziców.
To , że ” mi obce” mnie własnie zastanawia, wręcz chwilami niepokoi . Dlaczego te wszystkie emocje związane z maturą mojej Latorośli są mi obce? Czy dlatego, ze uważam, że są , mimo wszystko, setki ważniejszych spraw w życiu niż ” jakiś egzamin” ? Czy dlatego, że mój Młody Lew jest super zdolny?
Nie lubię chwalić się kimś ( co innego sobą! ), nawet własnymi dziećmi, nie lubię o kimś mówić, ale wychodzi na to, że muszę pochwalić się Latoroślami. Aby wyjaśnić, czemu pojęcie strachu i stresu w związku z maturą mojego Syna jest całkiem poza zasięgiem mojej wyobraźni.
Młody tak jak i jego brat- mój Pierworodny od szczenięcych lat odskakiwali na kilometry od rówieśników wiedzą i zdolnościami; przez wszystkie etapy kształcenia szli jak burza. Pierworodny już w szkole średniej okrzyknięty został geniuszem; w klasie maturalnej ,za namową historyczki, prowadził czasem lekcje- wykłady z historii. Świadectwo ukończenia szkoły , średnia- 5,6. Miałby jeszcze wyższą, ale zadeklarował się jako ateista i powiedział głośno” religii w szkole- NIE! ” .
Gdy odbierał z rąk burmistrza i starosty główne nagrody za ” wybitne osiągnięcia” wszyscy wstali. Owacje. Wzruszyłam się gdy poproszono mnie- Matkę Geniusza -na środek i wręczono mi List Gratulacyjny : )))
Młody Lew jest niemal kopią brata. Potrzebuje tylko więcej wysiłku do osiągnięcia sukcesu, niż Pierworodny.
Żaden z nich nigdy nie dostarczał mi negatywnych emocji typu: „nie wrócił na noc” lub ” upił się” lub” poszedł na wagary”. Żaden też ( jeszcze ) nie zakochał się ani nieszczęśliwie, ani szczęśliwie. Wiedza- to było zawsze to, czego łaknęli.
Czasem aż zazdroszczę innym rodzicom doświadczania tych wszystkich nerwów, wrażeń związanych z dorastaniem dzieci. Moje męskie latorośle od 16go roku życia są skupione na tym , aby ” być kimś i robić szmal, a nie jak Ty- Mama być urzędnikiem z marną pensją” ; ))) I tego trzymają się ,twardo.
Nie będę zliczać wszystkich ich sukcesów; ujmę to tak: jak już startowali w konkursach czy olimpiadach,to zawsze po to aby mieć I-sze miejsce. Maksymalna koncentracja. Obydwaj byli w International Schools w Edynburgu, Cambridge i Londynie, obydwaj znają po dwa obce języki perfect, Pierworodny jest zwolniony z zajęć z j.angielskiego na studiach.

Wobec tego najbardziej irracjonalnym chyba byłby mój ” maturalny stres „. Jedziesz- zdajesz koleś, nie ma ” to- tamto” lub , jak mawia mój Przyjaciel: nie ma innej opcji ! : )))))

*
Cieszę się, że Męskie Latorośle moje są tak zdolne; truję im jednak ciągle, że NIE TO najważniejsze; najważniejsze to, co możemy DAĆ innym.
Nie wiem tylko czy to kiedykolwiek dotrze do nich…
A matura? Przecież to tylko egzamin
: ))