Idę do domu- wymamrotał Antek wstając, a raczej zsuwając się z barowego stołka .
Od kilku godzin zabawiał w starej, znajomej knajpie w towarzystwie najlepszych na świecie kumpli, funfli, takich chłopaków do wypitki i wybitki. Gdyby nie oni, gdyby nie ci najlepsi z najlepszych, Antek nie wie, co począłby w tej wrocławskiej, podłej dżungli. Antek lubił dobrze zabawić się i porządnie wypić i często oddawał się tej przyjemności; tym razem – nie wiedzieć czemu- nie szło mu jak zwykle. Ostatnio Coś go wytrąciło z równowagi. Nie, nie to, że znowu stracił całą wypłatę na hulanki; to nic nowego, nieraz tak było, a zresztą po co się żyje? A na domiar złego żyje się tylko raz! Nie ma co się oszczędzać. Poza tym Józek wisiał mu parę groszy, a Zenek przecież od lat mu siedzi w kieszeni, nie jest źle, do końca miesiąca się jakoś przeżyje.
Nie, to nie to. Ani nie to, że majster znów za nic opieprzył go przy innych. Czasem tak robi, rzuca się do każdego, gdy mu baba wyjeżdża na dłużej, Antek przywykł już.
Co więc może być przyczyną jego podłego humoru ?
Hanka? Nie, niemożliwe. Nie cierpi tej zadufanej w sobie dziewuchy, tej, co myśli, że wszystkie rozumy pojadła! Tej pustej latawicy, co znów łaziła z innym. Łazi z innymi, a gdy spotkają się sam na sam, mówi mu , że czeka,aż on się uspokoi.Co to znaczy uspokoi? Czeka? A co ona do mnie ma? Co, ona se, kurwa myśli? Że jak czasem przychodzę nocą, to to już mam się żenić z nią? Niedoczekanie! Powinna dostać w pysk za to wszystko, ale bab nie będę prać, nie godzi się. A i ręki szkoda.
– co , do Hanki ciągniesz?- nagle Romka głos wyrwał Antka z rozmyślań .
Antek odruchowo zamachnął się. W ostatniej chwili zorientował się, kto do niego mówi.
– Romek..Romuś, ty jesteś mój funfel. Żyjemy w zgodzie i niech tak, kurwa, zostanie. Temat Hanki nie istnieje.Nie zadaję się z takimi. Rozumiesz?
Antek wyszedł z baru. Gdy zapalał papierosa, nie słyszał śmiechu swych funfli. Ani tego: ” zaiwania do Hanki, zakład?”
*
Hanka była dziewczyną znaną w okolicy. I to nie tyle, przez swe różne dziwactwa i występki, ale przez to głównie, że pochodziła z bardzo mądrej i zamożnej rodziny. A także przez to, że nikt,kto znał ją i Antka nie mógł pojąć , co ona widzi w tym chłopaku z nizin społecznych. Niektórzy jej znajomość i zażyłość z Antkiem traktowali jak fanaberię dziewczyny z dobrego domu. Przejdzie jej, jak dorośnie i jak Antek da jej popalić- mawiali starzy ludzie w dzielnicy. Bo Antek to niezłe ziółko. Przystojny,ma wzięcie, zarabia, ale przepieprza wszystko na imprezy i kolegów.Głupi jest, a jak popatrzeć na jego ojca, to pewnie taki już pozostanie.
Hanka była nieczuła na opinię innych i wszystkie plotki dotyczące jej życia. Zwykle robiła to co chciała i jak chciała. W Antku zakochała się gdy miała zaledwie 14 lat i powiedziała sobie: będzie mój! Pierwsza miłość nie kieruje się niczym, z wyjątkiem tego niesamowitego łomotu serca na myśl o ukochanym człowieku. A Hance, na sam dźwięk słowa Antek serce przyspieszało jak nigdy dotąd. Zupełnie nieważne było to, że jest z innej sfery , że ona kończy ogólniak, a on kiedyś zawalił ostatni rok technikum i do dziś nie może go skończyć. On był jej marzeniem, które miała zamiar zrealizować. Choćby po trupach.
Trupami byli chyba jej kolejni chłopcy i kochankowie.Jak braku rozwagi można było odmówić Hance, tak nigdy jednak silnego charakteru.I niespotykanego uporu.
– on mnie robi w ch…, to i jak tak będę!- mawiała do koleżanek, gdy te donosiły jej o kolejnej eskapadzie Antka.- Ale i tak będzie mój na zawsze. I ja go zmienię, ja odkryję to, co w nim dobre! Bo to dobry chłopak, ale poddaje się wpływom tych degeneratów- spokojnie mówiła Hanka.
Miała zaledwie 17 lat i już swoją stałą koncepcję przyszłości. A był nią, oczywiście, Antek.
*
Przeklinając cały świat, Antek szedł przez zamglone uliczki miasta. Nagle zza rogu wyłoniła się jakaś postać.
” Chyba Rudy”- pomyślał Antek.
-Czee stary! Kopę lat!
– a kopę! Kobznij szluga, bo wkurwiony jestem- odpowiedział Antek
– masz funfel! A nie wkurwiaj się, siedzi z dziewczynami u siebie. Pono skończyła z tym Picuś- Glancuś, śmiało zasuwaj!
W dzielnicy było tak, że każdy, kto chciał wiedzieć wiedział, czy Hanka jest w domu. Okno jej pokoju w piętrowym domu jej rodziców, wychodziło na ulicę. Miało nad sobą maleńki daszek, może jakieś widzimisię architekta; w każdym razie uroczy i odróżniający okno pokoju Hanki od reszty okien w okolicy.
Antek i jego koledzy doskonale znali to okno. Ileż razy wystawali tam , czasem godzinę i nawet dłużej, w nadziei, że skoro Hanki starzy wyjechali , Hanka znów zrobi imprezę! Będzie znów gdzie posiedzieć, posłuchać jakiejś muzy, a może będzie traf i się zaliczy którąś z koleżanek Hanki?
Bo Hanki to absolutnie nie, nie wolno! Hanka należy do Antka, choćby nie wiadomo co oboje wygadywali na siebie! I tak się pogodzą, ja zawsze, jak odkąd się poznali. Ciągle odchodzą i wracają do siebie, zdradzają się, potem leją po pyskach, a potem ryczą i wracają. Dziwna para. Chyba dobrali się jak w korcu maku.
*
To ” śmiało zasuwaj” podziałało na Antka jak płachta na byka.
– ja ci, kurwa, dam!- Antek złapał Rudego za kurtkę – co się wpierdalasz?
– spoko, spoko funfel! Nie wpierdalam się, ch** mi do tego, ale żem myślał, że idziesz do Hanki, bo jej starzy znów wyjechali….
– dobra, spoko. Wkurwiony jestem ostatnio. Piącha na zgodę.
Antek szedł znów zamgloną drogą. Tą, którą miesiąc temu szedł z Hanką. Tą, na której Hanka roześmiała się patrząc mu prosto w oczy i stwierdziła :
– wyciągnę cie z tego gówna! Kocham Cię idioto!
Kocha mnie. Kocha? To dlaczego łazi z innymi? To się nie zgadza!
Antek nie wiedział czemu znalazł się znów pod innym niż wszystkie okienkiem . A już zupełnie nie był świadom tego, że z jego ust wydobyło się głośne:
– Hanka! Jesteś?
Przemknęło mu przez myśl, że chyba jest mocno pijany. Po co tu przyszedłem?- jakiś głos krzyczał w jego duszy.
Ale znów:
Hanka! Haniu- teraz jakby ciszej wymówił imię tej, której przecież nie cierpiał.
– Haneczko!- jego głos był nie jego głosem.” Co się, kurwa, ze mną dzieje?” spytał swych myśli .
*
W tym czasie Hanka wraz z koleżankami omawiała bardzo poważne życiowe problemy.
Dlaczego Andrzej, pomimo, że zainteresowany Andżeliką , zerka na Hankę? Dlaczego ten nowo poznany przystojniak , patrzy ciągle na Irkę, która jest przecież starsza i ma / przecież/ męża i dwoje dzieci? Czy lepiej może w końcu przemóc się dać mu inaczej, tak,no,no- analnie , żeby wreszcie był spokój, czy może dać mu zielone światło do dziwek? I dlaczego ta turkusowa sukienka lepiej leży na Hance, niż na każdej z nas. A ten, no, no Antek- weź Hanka daj Se spokój!
– nie mówmy o tym- stanowczo, ale z jakimś smutkiem powiedziała Hanka .
– Hanka, ON TU JEST! Nie słyszysz?
– i co z tego? Zerwałam z nim. Albo się zmieni, albo niech spada. Nie chcę o nim słyszeć już! Nie wychylę się- ostro powiedziała Hanka.
– wynoś się, bo znów pożałujesz!- krzyknęła zdenerwowana Hanka. A jako dziewczyna z dobrego domu, po cichu dodała- rozwalę ci znów doniczkę na łbie albo chlusnę wodą z wiadra, gnoju!
-Jesteś pewna?- pytały koleżanki- my zaraz idziemy!
– nie! Bądźcie tu!- Hanka była stanowcza.
Za chwilę ucichł głos z zewnątrz.
Hanka pożegnała koleżanki; była jednak pewna, że on tam ciągle jest .
Próbowała usnąć..nie, nieprawda, wcale nie chciała usnąć, czekała, aż usłyszała znów :
– Hanka!
W swej ulubionej, czarnej koszulce nocnej zbiegła na dół . Stał tam, w czarnej skórze z ćwiekami.
Popatrzył na nią i chłonąc każdy fragment jej ciała ,każdy cień i zarys jej kształtów przebijający przez przezroczysty materiał koszulki nocnej, głośno powiedział:
… nie jestem pijany. I nie słuchaj ludzi.
Po czym wtulił się w Hankę, chwytając mocno jej jędrne piersi , całując jej szyję, dotykając jej łona i żebrząc:
-wybacz mi! Tęskniłem z tobą. Zmienię się, obiecuję!
– nienawidzę cię!- szepnęła Hanka, po czym ścisnęła z całych sił pośladki Antka.
Niemal w tej chwili klęczała przed nim, robiąc rzeczy, o których Antek tylko kiedyś słyszał od kolegów lub które przypadkiem widział w niektórych filmach.
” To dziwka jednak”
– nie panując już zupełnie nad sobą pomyślał. Zanurzył dłonie w jej czarnych, długich włosach, przyciągając jej twarz nachalnie do siebie- to to tego uczą u tych Urszulanek? – spytał swych myśli.
I nagle,gdy już prawie wyrzucił z siebie w jej gardło to, co ciążyło mu od tylu dni, o czym marzył pijąc z najlepszymi kumplami świata, o cieple tej, jak to zwą: muszelki?, różyczki?; a niech będzie cipki,kurwa, cipeczki, ale mając poza zasięgiem wyobraźni Hanki usta ,
zupełnie niespodziewanie odwróciła się . Podciągnęła koszulkę nocną, oparła się łokciami o parapet okienny i ze zwierzęcym błyskiem w oczach , szepnęła dziko:
-weź mnie! Tutaj, już! I bądź ze mną! Ożeń się ze mną!
Dobra,jak tak ma być, ożenię się z tobą!
*
Głupstwem, kompletnie niewyważonym i nierozsądnym pomysłem była kolejna ucieczka od Hanki.
Antek jednak , choć pragnął Hanki jak niczego w świecie, tak żądny był przygód, a może i tak niepewny jej uczuć, że znów pojechał tu i tam i bawił się z tamtymi dziewczynami. A Hanka, ocierając/ wściekła!/ łzy ,znów poznała kogoś innego i znów oszalała ze złości, postanowiła poznać kolejny, nowy smak życia.
Aż znów Antek nie poszedł do knajpy. I znów coś wcześniej nie wytrąciło go z równowagi .
I aż znów nie pomyślał, jak bardzo nienawidzi Hanki. ;)))
Epilog:
Przez to staranie nicem nie zyskał,
anim się najadł, anim się wyspał,
tylkom na ciebie pieniądze stracił,
wódkę fundował, muzykę płacił!
Ach, Franka, Franka, powiedzże, Frania,
co z nami będzie względem kochania?
Pobrali się. Ku rozpaczy jej rodziców i dezaprobacie całego otoczenia.
Co było potem….
nie zdradzę; dopowiedzcie sobie ;)
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.