Coś, co łączy i nie umiera*

Przerobić dwudniową imprezę w upały 30 stopni C.? Przygotować przyjęcie dla kilkunastu osób i nie paść?

Tak, dałam radę. Dwa namioty kiedyś zniszczyły nam burze; wczoraj Brat wpadł na genialny pomysł: przyniósł starą plandekę i gdy zaczęły nadciągać ciemne, deszczowe chmury, rozwiesiliśmy ją zaczepiając końcówki sznurkami o pobliskie drzewa. Wszyscy uczestniczyli w tej akcji- wiecie jaka później jest satysfakcja, jak każdemu wzrasta poczucie wartości sprytu własnego ? ;)
Nienawidzę takiego gorąca, nie pojadę na wakacje z Małą W. do Włoch do Mary i Alicji . Jeśli już, to może we wrześniu.
Zacząć dzień o czwartej rano od butelki browaru…? Tak, owszem, zdarzało się, w latach osiemdziesiątych. I gdyby nie to, że Młody Lew, bardzo zaangażowany politycznie, obudził mnie nad ranem i nie zrobił małej awantury o to, że całe zapasy mięska grillowanego wyniosłam do lodówki do Brata, pewnie do dziś nie doświadczyłabym tego uczucia. Tak jest moi Kochani- dzień zaczęłam o 4 rano, z browarem w ręku…Tragedia i skandal! ;)
Chyba jednak spożywanie trunków naprocentowanych służy mi . Albowiem (i ponieważ) nie tylko nie zabiłam szwagra, ani on mnie, ale nawet miło spędziliśmy czas, współpracując cały wczorajszy wieczór i dzisiejszy dzień. Szwagier, wobec swego dziwnego dzisiejszego bólu głowy, szczerze podziwiał i zazdrościł mi sączenia whisky z lodem. No tak, mężczyźni to jednak ogólnie słabsza konstrukcja…;)

A jak już mówimy o whisky:

A jak już mówimy Dżem albo Rysiek , nie mówiąc już o tym, jeśli ktoś rzuci hasło
” Ridlu” …

wtedy szlag człowieka trafia na kruchość tego życia, na szybkość przemijania i na cały ten obecny, dziwny nasz-nie nasz świat!
Czy tylko my tak mamy, że jak tylko usłyszymy te dźwięki,jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nagle wszystkie topory wojenne.. same się zakopują? Czy tylko my tak mamy, że nagle patrzymy na siebie, jakbyśmy byli ponad światem, rzeczywistością, jakby czas stanął w miejscu, jakby nieprawdą było, że nasi rówieśnicy mają już wnuki i że jutro jest cholerny poniedziałek i początek kolejnego tygodnia pracy..?
*
Nie wiem czemu, ale to za każdym razem dźga serce. Nie wiem też czemu, lubimy to dźganie,choć nie jesteśmy przecież masochistami…Nie lubimy łez, a jednak sami przywołujemy je słuchając znów tego:

Pamiętacie te nadmorskie knajpki/ czyt: pijalnie piwa;)) / lat osiemdziesiątych? Te długie spacery brzegiem morza, rozciągnięte , za duże swetry, noce na plaży i niekończące się rozmowy o sprawach ważnych i najważniejszych…? To nasze przeświadczenie o tym, że wszystko co było i będzie jest głupie i że właśnie
tu i teraz zaczyna się i kończy świat… ?
Ehhhhhhhh……
morze-zachod-slonca-ptaki

Piękne jest to, że MŁODZI słuchają Ryśka.
W jakiś sposób nie umarł.
*
PS
Jeśli ktoś w komentarzu pod tym wpisem wrzuci np. piosenkę zespołu Kombi” Pokolenia” lub jakąkolwiek inną piosenkę ( z wyjątkiem utworów Dżemu), będzie to …hmm,
surowo karane
( macie szczęście, że mam dobry humor, przegrał PiS! )
:)))))))
***

Zew Natury ;)

Jak nocne ćmy spragnione światła i ciepła
spalamy się w ogniu własnych namiętności
.

Viola

Lecimy jak ćmy do ognia. Lecimy, choć wiemy, że w najlepszym przypadku możemy się nieźle oparzyć.
Lecimy, bo ogień nęci, bo jest fascynujący. Piękny i pewnie nie nasz i nie dla nas.
Zostawiamy TO, gdzie spokój i bezpieczeństwo. To przecież takie..nudne.
Lecimy tam, gdzie żar , a doświadczenie nic a nic nas nie uczy….
Lecimy, bo kochamy kochać, zatracać się , bo tylko to da nam satysfakcję.
Wyzwanie.
Czasem jesteśmy niczym dzikie zwierzęta opanowane żądzą polowania. Polujemy, bo tak musimy, bo taka nasza natura i tak każe nam instynkt.
Nienawidzimy czekać, a jednak właśnie to , czekanie w dziwny sposób nas pociąga. Nienawidzimy niepewności, jednocześnie podświadomie pożądając jej.
Polowanie.
Zostawiamy te ciche zakątki, te nasze spokojne przystanie i wyruszamy. Odrzucamy najlepsze oferty i gwarancje bezpieczeństwa.
Bo chcemy znów poczuć TO…to, co trudno zdefiniować. Ten smak, ten zapach, to uczucie.
Chcemy okiełznać dzikość naszych serc i ciał, wiedząc jednocześnie …
że tylko ona może ugasić pragnienie…
Zew ?
Natury?
;)

If you want to try and save me
Then take my heart
don’t hate me
If you feel you can’t
let go then let go….

***

Too close…

Jakoś tak..
przyszło samo.
Ja wiem, ze czytaliście, że nawet, swego czasu spodobało się , ale———–
dziś mam taki własnie nastrój.
Bo tak!

Angie's Diary

„Miłość nie jedno ma imię” ,
jak pisze Justyna w swym cyklu o miłościach Wielkich i Znanych

Miłość szalona

To prawda; miłość ma nie jedno i niejedno imię. I często,a może najczęściej doświadczają jej, tej innej miłości , najzwyklejsi ludzie.
***

I wydaje się, że jestem po prostu zbyt blisko, żeby cię kochać,
Więc pójdę swoją drogą
„.

Dlaczego wyjeżdżasz?
Tak, przecież wiem dlaczego;
najgłupsze pytanie świata, które jednak musiałam zadać.
Musiałam, bo myśli kłębią się w mej biednej głowie i ciążą ,jak te ołowiane chmury nad rozkwitającą wiosną.
Pamiętasz? Pewnie pamiętasz niejedną wiosnę. Naszą- nie naszą. Przecież każdej wiosny byłeś blisko.
Myśli. Te moje wnioski, które pewnie , według Ciebie, nie są wnioskami.
Że podświadomie i tak cholernie świadomie zdecydowaliśmy kiedyś nie być  ze sobą. To przecież było oczywiste.
My, z tak dwóch różnych światów. Mówiłeś, że kochasz moją wolność. Wolność? Chyba kpiłeś ! Moja wolność skończyła się…

View original post 1 038 słów więcej

Z wizytą u Księżnej Daisy ( cz.II )

BAJECZNE, ZAMKOWE TARASY KSIĄŻA

Z pamiętnika Księżnej:

Książ wznosi się trzy tysiące stóp nad poziomem morza, nic więc dziwnego, że widoki z wież zamkowych zapierają dech. Dziki, przestronny krajobraz tej części Śląska jest nie do opisania przepiękny. Może gdy czytelnicy moich pamiętników trafią w nich na jego opisy, docenią go i pokochają na równi ze mną. Wiosną, która przychodzi do wschodniej Europy później niż gdzie indziej, eksplozja owocowych i innych kwitnących drzew jest oszałamiająco urocza; piękno lata leży w jego przemożnym bogactwie; jesienią, lasy śpiewające nutami tysiąca kolorów przenoszą nas do niebios; a zima, z kryształowymi drzewami wyskakującymi ze śniegowych pustyni, jest jedną niekończącą się krainą z baśni.

Kiedy mój mąż rozpoczął w 1909 r. przebudowę Książa, sytuacja materialna wymknęła się spod kontroli. Ogrody i stajnie pożerały ogromne fundusze; powstawał także hotel w Szczawnie; niedawno otwarte kopalnie były zatapiane, a Europa zmierzała ku wojnie. Nowe apartamenty reprezentacyjne w zamku, zaczęte w 1909 r., nie zostały ukończone aż do 1915 r. Ktoś by pomyślał, że te doświadczenia powinny były wyleczyć Hansa z manii budowania. Skądże! Między 1919 a 1927 r. zrekonstruowano totalnie stare tarasy i dodano nowe. Ze względu na położenie Książa na górze tarasy są charakterystyczną cechą jego krajobrazu, ale jakże kosztowną. Muszę przyznać, że wraz z kilometrami wijących się między nimi ścieżek i alejek, były nie do uwierzenia piękne.

Taras Bogini Flory i Taras Środkowy

Taras Wodny
Taras Wodny

Książ 2014 (18)

Być może gdzieś w Ameryce lub Kanadzie są wspanialsze zimy, ale chyba w żadnym innym kraju pory roku nie rozpościerają przed nami gobelinów tak czarujących, że trudno z nich wybrać najładniejszy. W dodatku robią to w mgnieniu oka, bo pogoda na Śląsku potrafi się zmienić błyskawicznie

Taras Środkowy
Książ 2014 (19)

Taras Różany , Zachodni i Kasztanowy

 

 

Taras Północny
Książ 2014 (43)

A na nim cudne, kolorowe gobeliny kwitnących tulipanów:

Tu nasz , kilkugodzinny spacer po zamku i otaczających go ogrodach dobiegł końca. Zwiedzanie parku i słynnej stadniny koni przełożyliśmy na kolejną ( może jeszcze tej wiosny) wizytę u Księżnej Daisy. :)
Książ jest, moim zdaniem, jednym z najpiękniejszych miejsc na Ziemi. Miejscem, w którym dzieło rąk ludzkich doskonale współgra z otaczającą je Naturą, wspaniale przy tym podkreślając jej piękno.

Książ 2014 (55)

***
Źródła:
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,15042146,_Wroclaw_mnie_nie_fascynowal___Oto_zapiski_ksieznej.html

Z wizytą u Księżnej Daisy( cz. I)

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
ZAMEK KSIĄŻ
Trzeci co do wielkości zamek po Malborku i Wawelu. Połączenie wielu stylów architektonicznych, czyni zamek Książ jednym z najciekawszych i najpiękniejszych zamków w Polsce.
W przewodniku po Książu czytamy:
„(…) Tylko kubatura samego gmachu głównego to około 150 tysięcy metrów sześciennych.W tym kolosie stojącym nad urwiskiem jest 414 komnat, a w nich 200 kominków.A to nie wszystko. W sumie z zabudowaniami gospodarczymi jest w Książu ponad 600 pomieszczeń.Pod względem kubatury jest to trzecia warownia w Polsce i pierwsza na Śląsku. Nazywana była różnie: Dolnośląskim Wersalem, Kluczem do Bram Śląska, wzorem fortyfikacji górskich (…) ”

Zamek Książ jest pięknie położony: wieńczy okrytą sosną skałę na wysokości powyżej 200 stóp na południowy zachód i północ i dominuje nad ogromnym obszarem z wiejskimi lasami, jeziorami i szerokimi połaciami równin, które bledną w porównaniu z odległymi śląskimi górami. Wiele ze starych pokoi, w jednej części domu, znajduje się faktycznie w skale i aby dojść do tej części zamku, należy przejść przez kamienny most, który łączy rzekę płynącą daleko w dół poniżej dna głębokiego wąwozu. Wszystkie drogi do zamku stopniowo wznoszące i zbliżające z każdego kierunku, to stale zwierająca się perspektywa zachwycającej cudowności.
tak, prawie 100 lat temu,pisała o Książu w swych pamiętnikach , słynąca zarówno z wielkiej urody, jak i wielkiego serca

Księżna Daisy:
daisy-ksiezna-von-pless_2938_grande

Daisy, a właściwie Księżna Maria Teresa Oliwia Hochberg von Pless ,ur. 28 czerwca 1873 w Ruthin, zm. 29 czerwca 1943
była ostatnią i chyba najsłynniejszą właścicielką zamku .
W Albumie Polskim czytamy:
„Rok 1891 przyniósł najgłośniejsze bez wątpienia małżeństwo w dziejach zamku. Henryk XV – ożenił się z Marią Teresą, zwaną księżną Daisy. Daisy, a właściwie Maria Teresa Oliwia Cornwallis West. urodziła się w 1873 roku, w niezbyt zamożnej ale szczycącej się znakomitym pochodzeniem rodzinie. Z jej przodków wywodziły się dwie królowe angielskie, natomiast brat Daisy był ojczymem Winstona Churchilla. Maria Teresa była kobietką pełną wdzięku i urody, a o jej względy zabiegała cała męska część Europy.(…)
Pożycie małżeńskie układało się w początkowo znakomicie. Daisy urodziła trzech synów, za których wdzięczny Henryk spełniał wszystkie zachcianki żony, pozwalając wydawać pieniądze na klejnoty i toalety. Sielanka nie trwała jednak wiecznie i w miarę jak synowie dorastali, rosła wzajemna obojętność, a potem niechęć książęcej pary.”
I wojna światowa to trudny czas dla angielsko-niemieckiego małżeństwa. Księżna nie chciała ze względu na dzieci wrócić do ojczyzny. Książę walczył na froncie jako cesarski adiutant, ją tymczasem na łamach prasy posądzano o szpiegostwo na rzecz Wielkiej Brytanii.
Prócz sytuacji politycznej ,do ochłodzenia stosunków małżeńskich między Daisy a Henrykiem XV , przyczyniły się niewątpliwie pogłoski o romansie Księżnej z cesarzem Wilhelmem II ( wielu dopatrywało się nawet podobieństwa najmłodszego syna Daisy i Henryka do cesarza! )
Rok 1923 przyniósł rozwód pary książęcej, po czym Daisy zamieszkała w Monachium .Często tez przebywała na Lazurowym Wybrzeżu, ale w 1935 r. powróciła do Książa.

Po śmierci byłego męża (styczeń 1938) i wyjeździe za granice swoich synów stała się jedyną reprezentantką rodu Hochbergów na swoich , częściowo wyprzedanych dobrach. Po dojściu do władzy nazistów i Hitlera (1933) nie poddała się uwielbieniu dla jego polityki. Podczas II wojny światowej starała się pomagać więźniom usytuowanego w pobliżu Wałbrzycha obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, dostarczając im paczki żywieniowe. W związku z tymi działaniami księżna Daisy von Pless i z powodu wrogości lokalnej ludności niemieckiej została w 1941 r. przez nazistów wysiedlona z Książa, który został zarekwirowany.Przez całe życie księżna Daisy była fundatorką szpitali, szkół i ośrodków pomocy dla ubogich. Również w czasie wojny prowadziła podobną działalność – udało jej się nawet zorganizować pomoc dla więźniów z pobliskiego obozu koncentracyjnego w Gross-Rosen.

Księżna pisała pamiętniki, kiedy dawno już opuściła zamek Książ.
Miejsce, w którym
„nawet kwiaty muszą rosnąć i kwitnąć według ustalonych z góry reguł”,
przez surową, pruską etykietę tamtych lat drażniło ją:.
Nie znosiłam służby w srebrnych liberiach(… ), urzędników w uniformach, 30- osobowej obsługi przy obiedzie, 40 lokajów do stałej dyspozycji (…) .
A jednak , pisze też w swym pamiętniku:
Wydaje mi się, że najbardziej jednak kochałam Książ ,kiedy latem najmniejszy dźwięk zamierał w bezruchu, a w powietrzu unosiła się głęboka cisza przed burzą. I nagle burza się zrywała! Nigdy w Anglii nie widziałam takich piorunów. Niebo, zamiast niebieskiego lub szarego, robiło się koloru brązowo-żółtego, liście zaczynały latać i wirować, uderzając o okna, a wzrastający stopniowo wiatr natężał się jak w muzycznym rekwiem. Po czym zapadała głęboka ciemność rozrywana piorunami, których błyski rozświetlały całą okolicę, tak że można było zobaczyć przez moment nawet miasto oddalone o czternaście mil.
*
Książ jest, moim zdaniem, jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie. Zanim opowiem o przepięknych widokach rozpościerających się z zamkowych okien i oprowadzę po bajecznych tarasowych ogrodach Książa,
zapraszam Was na spacer po komnatach tego wspaniałego zamku:

Z wizytą u Księżnej Daisy


Po wejściu do zamku , zatrzymaliśmy się w jednym z długich korytarzy, by obejrzeć zdjęcia Książa z epoki Daisy, które wraz z historią zamku umieszczone były na starych, zamkowych ścianach.
Już na parterze zwrócił naszą uwagę widoczny za oknami Czarny Dziedziniec – plac pomiędzy dawnymi skrzydłami zamku – na ścianach herby byłych posiadaczy obiektu : czeski lew, herb króla Korwina, herb Hochbergów z trzema pagórkami, orzeł piastowski i godło austriackie.

Salon Biały

 


*

Pełen symboliki

Salon Chiński
Paw na tkaninie pokrywającej ściany symbolizuje nieśmiertelność; gałązka kwitnącej wiśni- szczęście.
Salon Chiński/ The Chinese Room


*

Salon Zielony i Salon Błękitny


*

Urządzona na zlecenie Konrada Ernsta Maksymiliana von Hochberg, od którego imienia wzięła swoją nazwę, słynna, chyba najpiękniejsza w Polsce barokowa sala:

Sala Maksymiliana
 komnata Maksymiliana /zdjęcie z internetu

(zdj. z internetu)
***
Tam , gdzie byliśmy i to , co starałam się Wam pokazać, to tylko niewielka część zamku (udostępniona do zwiedzania). Książ kryje wiele tajemnic / podziemia, które podczas II Wojny Światowej mogły być częścią projektu Riese/ i ciekawostek. Jedną z nich jest np. to, że za czasów Księżnej Daisy, pokoje dla służby i kuchnia wraz z całym zapleczem mieściła się…na najwyższych kondygnacjach zamku! Dlatego
” by zapachy kuchenne nie przeszkadzały parze książęcej”!
Niewyjaśnioną do dziś zagadką jest też miejsce spoczynku Księżnej Daisy. Wiadomo tylko, że została pochowana ze swym pięknym, sześciometrowym sznurem pereł, który, objęty klątwą, miał naznaczyć życie Księżnej tęsknotą i niespełnioną miłością.
*
W następnej części
imponujące ogrody i tarasy Zamku Książ.

***

Źródła:
„Lepiej przemilczeć – Prywatne pamiętniki Księżnej Daisy von Pless z lat 1895-1914” w przekładzie Barbary Borkowy, wyd. Zamek Książ w Wałbrzychu, 2013

„Taniec na wulkanie: [1875-1918]” Daisy Hochberg von Pless; tł. [z ang.] Mariola Palcewicz. Kraków : „Arcana”, 2002.
Marek Perzyński ” Zamki, twierdze i pałace Dolnego Śląska i Opolszczyzny”
http://albumpolski.pl/artykul/zamek-ksiaz
http://www.zsb.walbrzych.pl/index.php/ksina-daisy/307-biografia-ksinej-daisy.html

***

Konkurs!

Kochani!
Zanim pokażę Wam jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie, które niedawno, po latach znów odwiedziłam, mam do Was, wszystkich moich Miłych Gości ogromną prośbę:

ZAGŁOSUJCIE , PROSZĘ, NA MOJEGO KOCURA MILORDA!!!

Milord bierze udział w konkursie na Super Kota Dolnego Śląska. Wygrana uzależniona nie od decyzji danego Szanownego Jury, a od ilości oddanych głosów .

Jeden sms o treści SK.100 na numer 72355
to aż 10 punktów! ; można też głosować tradycyjnie lub z konta na FB ( szczegóły w linku, który podaję)

http://wroclaw.naszemiasto.pl/plebiscyt/karta/milord,8996,193892,t,id,kid.html

Spójrzcie, czyż nie jest cudowny?! ;)))

201405023042

201405023040

201404162876

***
Konkurs trwa do 9.06.2014r.
Bardzo liczę na Wasze wsparcie!
Zagłosujcie, proszę, na Milorda! :)))
Wasza
Angie

***

Bolków

Pogoda w pierwszy , majowy weekend stanowczo nie sprzyja grillowaniu- pochmurno, zimno, w nocy lało jak z cebra. Ponieważ przed ochłodzeniem udało się nam urządzić pierwsze garden party ( ten j.angielski to przez co chwilę odwiedzające zamek anglojęzyczne towarzystwo, wybaczcie) , w sobotę postanowiliśmy wyskoczyć gdzieś do któregoś z okolicznych zajazdów na obiad. Lepsze na pewno to, niż w wolny dzień kisić się w zimnym domu, co chwila z wściekłości /na złą pogodę oraz z nudów/ syczeć na siebie nawzajem( ostatnia uwaga dotyczy głównie Małej W. i mnie; wierzcie mi, mieć w domu młodziutką żmiję, to nawet dla starej, dość spore wyzwanie! ) . Już przy samym wyjeździe wszyscy nadęli się; każdy miał odmienną koncepcję biesiadowania, każdy chciał jechać w inną stronę. Na szczęście stanęło na moim:
Jedziemy w stronę gór. Co potem? Zobaczymy!
Jechaliśmy przed siebie, w stronę moich ukochanych Karkonoszy. Gdy zobaczyłam pierwsze pagórki (Pogórze Kaczawskie) , czułam się już niemal jak w raju. I wcale nie przeszkadzało mi to, że nad nami rozpościerały się gęste, ciemne chmury; ani to, że było tak zimno, że moje ulubione widoki musiałam uwieńczyć zza szyby samochodu:

Zdecydowaliśmy- nagle i spontanicznie- że jedziemy ..do Bolkowa!( W końcu nikt nie mówił, że obiad musi być w najbliższej okolicy! :) )

Tuz przed Bolkowem mieszczą się Świny, a w nich ruiny zamku z 1109 r.

201405033057

( O zamku w Świnach w następnym poście) .

Tymczasem widoki były coraz piękniejsze:

201405033066

W dali, wśród chmur i mgieł, ukazał się zamek w Bolkowie:

201405033061

Podjechaliśmy pod sam zamek:

Ku / chyba nieuzasadnionemu/ zdziwieniu niektórych, wdrapałam się na zamkową wieżę.
Widoki zapierają dech, spójrzcie :

Chodzenie po terenie zamku również dostarczało niemało wrażeń:

Dla ciekawych historii zamku:

Zgodnie z legendą wartownia na górze zamkowej stała już w IX w. jednak nie ma na to żadnych dowodów. W 807 r. miał zostać wzniesiony przez pogańskiego księcia Bolecka.
Prawdopodobnie pierwsza została wybudowana kamienna wieża usytuowana w najwyższym punkcie wzgórza, otoczona drewnianą zabudową, jednak nie ma na to dowodów w postaci pisanej.
Pierwsza wzmianka o zamku pochodzi z 1277 r. gdzie książę Bolesław II legnicki pisze o Hain castro nostro.
Zamek Bolków został założony przez księcia legnickiego Bolesława II Rogatkę zwanego Łysym, później rozbudowany przez jego syna Bolka I Surowego, księcia świdnicko-jaworskiego. Polityka Bolka I doprowadziła do rozbudowy warowni chroniących przejść przez masyw Sudetów. Przyczyniło się utrzymania niezawisłości księstwa świdnicko-jaworskiego do końca XIV w. (najdłużej ze wszystkich śląskich księstw).
W połowie XIV w. zamek połączono z systemem fortyfikacji miejskich, jego południowy i południowo-wschodni narożnik został połączony z miejskimi murami obronnymi.
W czasach piastowskich rezydentami zamku byli książęcy burgrabiowie, tacy jak: Logau, Schaffgotsch, Schweinichen, Salza.
W latach 1301-1368 za panowania książąt Bernarda świdnickiego i Bolka II Małego (od 1353 r.) zamek został powiększony. Według historyków zamek pełnił funkcję skarbca od czasów Bolka II, przez około 100 lat, później został przeniesiono do Pragi. Bolko II był bezdzietny, dlatego adoptował córkę zmarłego brata Henryka (1343 r.), Annę i ustanowił ją dziedziczką księstwa.
27 maja 1353 r. odbył się ślub Anny z królem czeskim Karolem IV. 3 lipca zapisał Bolko II Annie i Karolowi IV księstwa, warunkiem było to, że do swojej śmierci będzie mógł nimi władać, tak samo jak jego żona księżna Agnieszka Habsburska.
W 1392 r. zamek przeszedł na własność królów czeskich
.
( …)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_w_Bolkowie
*
Pomimo tego, że Bolków leży zaledwie około 45- 50 minut jazdy autem od mego domu, ostatni raz byłam tutaj w..dzieciństwie! Często przejeżdżamy przez Bolków i Świny, zawsze jednak jest to po drodze w góry i zawsze ” zajrzymy następnym razem”.
Cieszę się, że w końcu zatrzymaliśmy się i udało się znów, po latach zwiedzić ten stary zamek ( lub raczej jego urokliwe ruiny) .
W takich miejscach odpoczywam, ładuję akumulatory życiowe, nabieram mnóstwo energii i cieszę się jak dziecko, widząc ze starych, zamkowych murów coś takiego:

201405033112

201405033101

201405033115

Karkonosze we mgle

***