jak załatwić za darmo przegląd auta ; )

Nieświadoma, pełna improwizacja w moim (wdzięcznym) wykonaniu:

7: 15. Codzienne spotkanie z pracownikami Działu . Wśród pracowników kilku kierowców. Do jednego z nich – dobrego kumpla-zwracam się z całą powagą:
– skarbie, będę Ci wdzięczna jak zajrzysz mi znowu, bo czuję , że jest ….jakby zbyt duży luz…..
– ależ wiesz, że to zrobię..i to z wielką przyjemnością..sprawdzę czy taki za duży naprawdę ten luz…
*************************************************
Wytrzymałam te ich spazmy śmiechu. Powiedziałam tylko, że trzeba być naprawdę tylko mężczyzną, żeby wszystko kojarzyć z dupą…
I za to, że tak śmiali się- te wyuzdane świnie ; )) , nie dostaną za naprawę grosza. Może małą flaszkę, najwyżej
; ))
Mimo wszystko- dobrze być kobietą.

popieprzonym trzeba być…

Chorym..pojebanym trzeba być, aby pozwalać Trupowi z szafy odzywać się; dziwakiem trzeba być, aby rozmawiać z Nim; dziwakiem trzeba być, by brać czyjąś miłość każdego dnia i nagle słyszeć niesłyszalne Wołanie Trupa; dziwakiem trzeba być, by wiedząc, że Trup to Trup,znów ożywiać Go….Potrzaskanym trzeba być, by wiedząc, że nie przyniósł nic dobrego, chcieć Go MIEĆ znów..Całkiem chorym trzeba być, by móc po cichutku zastawić swoje życie tylko dla kilku chwil z Trupem…BY chcieć zastawić uczucie innego człowieka dla kolejnej chwili odlotu i potem kolejnej agonii… z Trupem.
Tylko, że Trup żyje…
A może trzeba być kobietą? I bardzo kochać to … niespełnienie… ?

* Apollo*


Ponieważ chyba wreszcie niedługo( no, za pół roku ; )) może skończę swoją książkę, wkleję tu jej fragment. Działo się virtualnie, oj działo ; ))

APOLLO from France

Marc pojawił się w mym wirtualnym świecie 3 lata temu, jesienią. Ponieważ S. nie zawsze „był osiągalny”, nie rezygnowałam z kontaktów z innymi .Dlatego spędzanie czasu z Francuzem wydało mi się całkiem w porządku. Zainteresował się mną, bo miałam na obok zdjęcia jakiś cytat z Morrisona.
– Witaj Angie!
– Witaj Marc!
– Miło mi Cię poznać! Widzę, że słuchasz The Doors
-Tak, lubię Doorsów
– to dobra, stara muzyka! Rzadko kto dziś wraca do niej
– tak…..
– patrzę na Twe zdjęcie Angie. Jesteś bardzo piękną kobietą!
– dziękuję Marc! Zawsze mówię, że to „iluzja internetu”, ale ponieważ mówi to Prawdziwy Francuz…może uwierzę!
– haha! Tak, my Francuzi potrafimy dostrzec od razu Prawdziwe piękno. Czujemy JE. Gdzie nauczyłaś się tak dobrze i szybko pisać i mówić po angielsku?
– dzięki Marc, ale ja się dopiero uczę! Nie mówię dobrze po angielsku! Jest wiele wyrazów i zdań, które chciałabym powiedzieć i nie wiem jak….-byłam delikatna, choć tak naprawdę nie dziwiłam się, ze Marc mnie chwali; Francuzi z reguły przecież fatalnie mówią po angielsku. Może dlatego tak lubiłam z nimi rozmawiać? ; )
– bardzo ładnie, tak dobrze gramatycznie piszesz Angie ! Jesteś inteligentną dziewczyną!
– a Ty czarującym chłopakiem Marc!
Wysłał mi swoje zdjęcie. Wyglądał… tak jak przypuszczałam: przystojny, uroczy szatyn. Ciemne okulary,w tle wybrzeże Bretanii.
Ojciec dwóch synów, rok po rozwodzie.
– Mogę spytać o coś osobistego Marc?
-jasne!
-czemu rozwiodłeś się?
– nie byliśmy sobie przeznaczeni. Ciągle awantury, kłótnie o nic. Niezgodne charaktery. Ale po rozwodzie przyjaźnimy się. Mamy dzieci wspólne przecież! Chłopcy często odwiedzają mnie.
„Hmm, wygląda na dość pozytywną postać. Jest szczery”- pomyślałam- „Jeśli można oczywiście wierzyć w szczerość mężczyzn!”- przypomniał mi mój rozsądek…Tak czy inaczej, postanowiłam kontynuować znajomość z Nim. Spotykaliśmy się często wieczorami, czasem tylko wymienialiśmy pozdrowienia. Czasem rozmawialiśmy dłużej. Opowiadałam Mu z dumą o swych siostrach, które świetnie znają francuski. Ania mieszkała pół roku w Paryżu w czasie studiów,potem pół roku gdzieś na francuskiej wyspie. Teraz Magda miała zamiar jechać na studia do Francji. Marc był zachwycony! I był zawsze dla mnie miły. Mówił, że zna wiele kobiet, ale tak czarującej i ślicznej nie spotkał jeszcze. Ponieważ trudno było mi nie zgodzić się z jego opinią ,w ramach „rewanżu” nazwałam go „Apollo”. Uwielbiał gdy tak do Niego mówiłam! Ja byłam jego „Venus” from Poland, on mym „Apollo from France”. Cholernie wonderful!!
*
Pewnego razu spytał czy lubię grę na gitarze
– oczywiście! Kocham !
– czy mogę coś Ci zagrać Królewno?
– jasne!
I zagrał. Zagrał tak pięknie, że aż dech mi zaparło! Siedziałam przed monitorem i nie mogłam uwierzyć własnym oczom i uszom! Czarujący Francuz gra dla mnie Santanę i innych wirtuozów gitary! Byłam zachwycona!
– Angie, chciałbym abyś kiedyś zatańczyła dla mnie. Chciałabym zobaczyć Twój ruch, Twój rytm… Ja będę grał a Ty zatańczysz, dobrze? Kiedyś, kiedy zechcesz…
Nie bardzo podobał mi się ten pomysł ( musiałabym dobrze wstawić się, by tańczyć przed nim; poza tym- miałam już kogoś przecież ,dla kogo tańczyłam….) Obiecałam jednak, że kiedyś na pewno dla Niego zatańczę
– Angie, Ty jesteś taka…prawdziwa kobieta! Wszyscy chodzą teraz w dżinsach, i dziewczyny i faceci, a Ty jesteś zawsze w jakiejś pięknej sukience!
– tak Marc, zwykle noszę sukienki. Kobiety powinny nosić sukienki. A ja w ogóle jestem jak z innej epoki Marc…
– i dlatego jesteś cudowna! Jesteś tak delikatna i czarująca. Naprawdę jak księżniczka!
Było mi miło. Jak dobrze, że Marc nie miał przyjemności słyszeć Angie mówiącej „fuck” co 2gie słowo!
Lubiłam mego francuskiego kolegę, kto wie, może poznalibyśmy się naprawdę bliżej gdyby nie mój S. I gdyby nie to, że pewnego dnia cały czar mego uroczego romansu pierzchł przez…mego Szanownego Wielkiego Brata!
Pewnego wieczora znów spotkałam się z Marciem via camera.
– zagram coś najpiękniejszego dla Ciebie Moja Slav Princess
I zagrał .
To:

Byłam gdzieś w obłokach; blask świec, przepiękna muzyka wypełniająca cały mój dom i serce, czarujący chłopak przede mną…Byłam jak w innym wymiarze czasu i przestrzeni…gdy nagle rozległ się z przedpokoju głos mego Braciszka:

– na gdzie jesteś Angie ?? PRZYWIOZŁEM ŚWINIĘ ! Pomóż mi!
*
O BOGOWIE! Jak mógł??? Jak mógł w TAKIEJ CHWILI przyjechać?? I to ze świnią?!! Musiałam natychmiast przeprosić Marca:
– Marc, wybacz, właśnie przyjechał mój brat, woła mnie. Zrobił….zrobił..ZAKUPY dla mnie!
*
Straciłam całkiem humor. Pomogłam dzielić mięso Bratu, święta za pasem, trzeba było zająć się tym….Ponieważ nie miałam na kim i jak wyładować się, otworzyłam wódkę. Stanowczo bardziej pasowało to do świni niż Santana…Polish vodka czysta i świnka. Tak!
Pijąc z Bratem w kuchni, z każdym kieliszkiem roztkliwiałam się bardziej:
– wiesz, wiesz..bo on mi grał Santanę jak przyjechałeś!!!
– kto?
– no Francuz!- byłam bliska łez
– eee, zagra Ci nie raz jeszcze!- Brat zawsze był optymistą..
*
Nie zagrał, Od tamtej pory kontakt mój i Marca jakoś „rozwiał się” Czekał często na mnie na skypie, ale nie miałam już ochoty do Niego wracać. Nie mogłam mówić Jemu o przyziemnych sprawach typu „świnia na święta”.A Życie goniło..
Natomiast spokojnie tego typu rzeczy ( i wiele innych całkiem przyziemnych )opowiadałam memu S .
Ale to już zupełnie inna historia.

Nie wiem jak potoczyły się losy Marca. Pozostał w mojej pamięci jako ” Apollo from France”
: ))

Matka

Już wiem, już wszystko rozumiem! Wiem dlaczego Pani Matka po raz pierwszy tak postawiła się i kazała mi tydzień leżeć, bez odwołania!
Przed tą chorobą miałam sen. Miałam sen, który Jej opowiedziałam! Musiała wystraszyć się, choć podobno nie wierzy w sny (szczególnie w moje sny )
Czasem sny są tak barwne, kolorowe i dynamiczne, że można świetnie je opowiedzieć. Ale są też sny, gdzie prawie nie ma ” fabuły” , gdzie większość polega na uczuciach, odczuciach i niesamowitych emocjach. Ten był jednym z nich.

SEN
W wielkim domu Ojca zebrała się cała rodzina. To o tyle dziwne, że niektórzy z tego snu , nigdy tam nie przyjeżdżają.
Było tłoczno, gwarno i wesoło. Bawiłam się dobrze gdy nagle zaczęłam tracić fizyczność. Powoli zmieniałam się w mgłę..a raczej postać jakby anielską, spowitą mgiełką.
Stałam się bytem niematerialnym, całkiem. Unosiłam się nad ziemią i widziałam obok różne istoty do mnie podobne- niektóre miały skrzydła, inne unosiły się jak ja, bez skrzydeł. I było tam tak dobrze, tak właściwie nie do opisania. Patrzyłam na moich bliskich, którzy nie widzieli mnie i zastanawiałam się czy wrócić do nich czy zostać w tej dziwnej przestrzeni, której nie znałam, której trochę obawiałam się, ale która mnie tak fascynowała, że słowo ” Ziemia” stawało się coraz dalsze, dalsze…
Nagle pomyślałam, że Oni- moi bliscy będą się martwić o mnie, tęsknić za mną, szukać mnie. Zeszłam, niewidzialna z tego dziwnego, cudownie wciągającego wymiaru. Podeszłam do Pani Matki. Nie widziała mnie
– Mamo, czujesz moją rękę? – Księżna drgnęła-
– to ja! Musisz mnie czuć, nie widzisz mnie, ale jestem obok , przy Tobie! – Księżna patrzyła uważnie na mnie a raczej na tę poświatę, w której istniałam- wiem, widzisz mnie nie oczami, ale widzisz! Pamiętaj Mamo, nie wiem czy wrócę do Was, ale będę przychodzić czasem. I wtedy będę podawać Ci rękę a Ty będziesz zawsze mnie czuć. Będziesz wiedzieć, że przyszłam. Tylko Ty będziesz wiedzieć kiedy jestem …

Obudziłam się mokra i całkiem wykończona. Poszłam do Księżnej i opowiedziałam ten sen. Najpierw uśmiechnęła się, potem zamyśliła się a na końcu przybrała tę swoją poważną, bezuczuciową maskę
– no tak, wzruszające…znam takie sny, są bardzo męczące, wyczerpują… To co, może napijemy się whisky?
; ))

Najbardziej zastanawiające jest to, że w tym śnie nie myślałam o nikim innym ,tylko o Pani Matce. Nie poszłam do nikogo innego, nie szukałam ani swoich dzieci, ani nawet Ojca; ani rodzeństwa ani przyjaciół czy którejś ze swych większych lub mniejszych miłości…
A może wcale nie jest to zastanawiające, może potwierdza się tylko to, że po prostu, zwyczajnie najbliższą osobą na świecie/ i we wszechświecie/ jest Matka?

**********************

* his name is Bond. James Bond *

Napiszę wreszcie o kimś bardzo mi bliskim; o człowieku inteligentnym, przystojnym, czarującym- o moim drugim bracie, też Wielkim Bracie : )
Jest młodszy od mojego Pierworodnego, jest moim Przyrodnim- ale Bratem, w rzeczy samej.
To, że jest” czarujący, inteligentny i przystojny” nie dziwi mnie , w końcu to moja krew.Właściwie nic mnie nie dziwi; może bardziej zachwyca, że są jeszcze TACY jeszcze na świecie : ))
Mieszka z Królem Ojcem a Matka Jego to Królowa Skorpionów. I moja przyjaciółka.Wszystkie Skorpiony mnie lubią, może dlatego, że czując moja sympatię do Nich ,nie mogą znieść niektórych moich nieostrożnych zachowań? ; ) I chłodzą moje zapały różne.. ? A jak nabroję, to same, nawet bez moich starań, nagle stają do walki o mnie i za mnie?
Tak czy inaczej, mój Brat, choć nie Księżnej przecież syn, jest do mnie podobny. W wielu sprawach i dlatego tak dobrze rozumiemy się zawsze. Gdy dzwoniłam do Króla poinformować Go, że ” wreszcie jestem chyba chora”, Król ,z dla siebie właściwym sarkazmem:
– dziecko, Ty jesteś ciągle chora, od tych..dziestu lat!
– bzdura! Juz Ci powiem dokładnie kiedy byłam chora!- i wyliczyłam Panu Ojcu te 2 razy gdy miałam 40 stopni gorączki w życiu
– i widzisz, to są choroby! A nie jakieś tam byle kaszelki gdy i tak zapierniczam do pracy w kółko i zasuwam w domu!!
– dziecko, Ty jesteś taka jak Twój młodszy brat: chodzi zasmarkany, kaszle, ale pędzi do tych idiotów swoich kolegów na piwko, bo myśli, że jest zdrów! Siedzi w internecie, pisze smsy, choć powinien wyłączyć komórkę i kurować się, odciąć od wszystkiego jak normalny, chory człowiek! Poczekaj , mam drugi telefon, dam Ci Go na chwilkę..
-cześć M!- odzywa się mój ulubiony głos w telefonie
– cześć Bond!- od lat On jest Bond, ja M. : ))
– słyszałeś co Ojciec znów insynuuje? Że ja niby ciągle jestem chora!
– wiesz M., znam to, ja się boję zakaszleć w TYM domu, bo zaraz każą mi się kłaść do łóżka, brać jakieś leki, gdy ja się czuję całkiem dobrze!
-widzisz James, bo My jesteśmy inni..już nie chcę mówić, że silniejsi od tych tam..wiesz…słabeuszy; ) , to jeszcze tacy..PONADPRZECIĘTNI!
– tak M., rozmawialiśmy o tym, oczywiście, że tak. Wiesz, tu nie ma o czym mówić chyba…
– i dlatego nawet Ojciec nie łapie tego..Wiesz jaki Ojciec jest…ehhhhh

***
James jest najlepszym dyplomatą jakiego znałam. Tylko raz w życiu nie udzielił mi jasnej odpowiedzi w bardzo ważnej sprawie.
Miał niesłychanie ważną misję: dowiedzieć się/ lub wyczuć/ jaki naszyjnik zechciałaby Królowa Skorpionów na Gwiazdkę. Były do wyboru dwa, obydwa śliczne.
– James, proszę- tu opisałam w/w naszyjniki- pochodź, powęsz i wyciągnij wnioski. Jaki Mama chciałaby mieć naszyjnik..
– ok M. , spytam Magdy/siostry naszej/ jeszcze i dam Ci znać
Po dwóch godzinach przychodzi depesza( sms)
– wiesz M., nie wiem, naprawdę trudno wybrać..Obydwa są śliczne. Musisz chyba sama zdecydować…
– James!! Dziękuję Ci, bardzo pomogłeś mi. Bo udowodniłeś, że jesteś do mnie podobny i masz te same dylematy : )))
– ; ))))

Gdy James ,lub ja mamy urodziny, życzenia są prawie identyczne:
– czegóż można życzyć człowiekowi, który ma już urodę, inteligencję i tak wielki urok osobisty? Chyba tylko dobrej kasy i spełnienia marzeń- ale tylko tych dobrych marzeń, bo niektóre mogą okazać się, w efekcie, czymś złym! Trza uważać Bond!
– tak jest M. masz rację!
-ale chyba tego nie musiałeś już mówić… ?
– no tak, przepraszam M!
: )))))))
**********************************
W końcu…
Dorobiłam się prawie zapalenia płuc.
Bond wysłał telegram
( sms):
– Gratuluję M! Teraz możesz wreszcie spokojnie powiedzieć ” jestem chora”

* Bo Twoja miłość mnie unosi*

Opuszczam się..blogowo opuszczam, bo nie mam czasu.
Wybaczcie mi wszystkie braki odwiedzin i nie odpisywanie na komentarze !
Coś chcę powiedzieć i nie mam kiedy , ani jak.
Przypomniałam sobie swój dawny wpis i
arogancko teraz wklejam go.

Jakoś…to ciągle aktualne.
Wspomnieniem….
*
A piosenka ; myślę, że mało znana, niedoceniana na tle ” Jolki” Budki S. —-na przykład .
Ja jednak oceniam piosenki i muzykę po swojemu; myślcie co chcecie-
dla mnie to jeden z najbardziej erotycznych utworów :)
*
I jeśli KTOŚ zechce przeczytać poniższy tekst, proszę, aby uczynił to ,słuchając tej piosenki.
Wtedy może mieć to SMAK
:)

Po wielu miesiącach znów się spotkali.
– tak cieszę się, że zgodziłaś się przyjść! – podszedł blisko. Błyskawicznie odsunęła się
-nie bój się, proszę..
– nie boję się. Próbuję tylko ratować się,instynkt samozachowawczy- uśmiechnęła się
– ach tak..wiesz, trudno o tym mówić, ciężko jak diabli…ale strasznie za Tobą tęskniłem. Cały czas. Trudno, trudno mi mówić, ale ..kocham Cię. Nie ma dnia abym nie myślał o Tobie…
– doprawdy? .. to.. miłe. A jak Twoja dziewczyna, jesteś z Nią nadal?
– tak i nie. To życie nasze ” bo syn” , jest pomyłką. Ona jest dla mnie jak siostra bardziej niż kobieta, którą mogę pragnąć..pożądać…
Zaśmiała się:
– wiesz, dziwne, ta twoja ” siostro- dziewczyna” była tak wściekła gdy dzwoniła do mnie rok temu..Ona Cię kocha i wiesz o tym..
– tak, ale powtarzam: nie kocham Jej jak kocha się kobietę. Ja nawet nie sypiam z Nią…
– tak? To śmieszne ..Ja sypiam z moim chłopakiem, to naturalne chyba
– jaki On dla Ciebie jest? Czy jest dobry, czy dba o Ciebie?
– tak, jest dobry i dba o mnie. I, w przeciwieństwie do Ciebie nie kłamie..
– nie mów tak. Nigdy nie kłamałem! A jeśli już, to były tylko małe, śmieszne oszustwa..Ale..dobrze, ze jesteś z Nim i że się kochacie…
– nie powiedziałam ani razu, że kocham Go! Co dzień pyta mnie o to, co dzień pyta mnie czy choć odrobinkę Go kocham,a ja nic nie odpowiadam..bo nie chcę oszukiwać Go. Jego nigdy nie oszukam ani nie zranię
– to chyba takie nieładne ..żyć z kimś nie kochając Go..
– jak śmiesz tak mówić?? Jeśli moje życie jest ” nieładne” to Twoje jest wręcz ohydne !! Jesteś z kobietą, która jest za Ciebie gotowa oddać życie a Ty tęsknisz za mną, rozpaczasz i mówisz, że tylko mnie kochasz!!
– bo kocham Cię. Tylko Ciebie. Do szaleństwa!
– wiesz jak się teraz czuję? wiesz jak wiele kosztowało mnie to, aby zapomnieć o Tobie?? Aby wyrwać TO wszystko z serca??
– nie wyrwałaś. Jeśli jest jeszcze resztka ognia, jeśli delikatnie, nawet niewidzialny tli się, wystarczy mała iskierka, by znów płonął całym szaleństwem świata….
– jesteś potworem! Dobrze, nie zgasiłam tego ognia i być może nigdy nie zgaszę..ale zapomniałam o nim, był głęboko ukryty. A Ty zjawiasz się nagle jak Demon w środku nocy i próbujesz rozniecić to znów! Dlaczego to robisz? Pamiętasz? – ja nigdy Cie nie oszukałam, nigdy nie chciałam skrzywdzić ani odejść. To Ty mnie skrzywdziłeś! A teraz zjawiasz się, by to powtórzyć??
-nie skrzywdzę Cię i Bóg mi świadkiem, nie chciałem Cie skrzywdzić nigdy!!!
– skończmy tę beznadziejną rozmowę. Idź już, może Ona czeka, może niepokoi się…
– nie mów tak. Zaraz pójdę, dobrze, jak chcesz. A Ty wrócisz do mężczyzny, którego- podobno- nie kochasz….
– powinnam strzelić Cię w pysk …Ale nie zrobię tego. Dobrze, powiem to: nie umiem kochać Jego bo kocham ciągle Ciebie. I to jest cała, zasrana , kurewska prawda! O moim całym , durnym życiu! Ty byłeś sensem i rytmem mego życia!
Chwycił Ją z całej siły i szepnął:
– jesteś miłością mego życia. Jesteś moim Aniołem i moją Królową. Miłością moich snów…Ty i tylko Ty, niezmiennie, od lat…I nadejdzie taki dzień, gdy będziemy razem znów. Na zawsze. Świat bez Ciebie nie istnieje!
– wiesz…przeklęłam Cię kiedyś. I siebie. Jesteśmy na zawsze przeklęci. I wiesz, że to jednak jest….
cudowne!!!

******************************************************

Pomyłka? *

Kochał Ją. Do szaleństwa. A Ona brała Jego miłość. Co dzień obsypywał ją kwiatami, pocałunkami i słowami:
– kocham Cie, uwielbiam Cię. Nie ma zresztą takich słów, które mogą wyrazić to co czuję. Jesteś moim WSZYSTKIM. Marzeniem, spełnionym snem, życiem. Powiedz, czy Ty mnie choć trochę kochasz..?
-taak- odpowiadała patrząc w Jego czarne, wierne oczy
– wahasz się…ciągle nie wiesz tak do końca…powiedz, czy jesteś choć szczęśliwa ze mną? Tak chcę dać Ci szczęście. I Twoje szczęście będzie moim szczęściem
– kocham Cię Dzieciaku i jestem z Tobą szczęśliwa.
Jak nie być szczęśliwą z Kimś, kto rzuca Ci pod nogi cały świat? Z kimś, kto daje Ci wszystko mając tak niewiele w zamian.. ?
Ubóstwiała Go, czuła coś nieokreślonego, coś, czego jednak nie śmiała jeszcze nazwać miłością. Bo miłość…

Miłość była dla Niej jedna. Ta wielka, ta sprzed lat, ta , o której miała zapomnieć. Którą miała zniszczyć w sercu na zawsze, pochować gdzieś w najdalszym zakątku swego Tajemnego Ogrodu…Miłość, dla której żyła przez lata; miłość, dzięki której żyła. Miłość gdy biegali razem o wschodzie słońca po Jego pięknej krainie. Gdzie dawał Jej polne kwiaty i tańczył nosząc Ją na rękach w rytm podmuchów wiatru..Gdzie pisał dla Niej wiersze i krzyczał na cały świat:
– jesteśmy jak Królowa i Król Świata, nigdy i nikt nas nie rozdzieli!
Mieli pobrać się. Miał dać Jej pierścionek w starym zamku.
To była Miłość. Miłość, która w końcu prawie Ją zabiła, gdy powiedział:
– dziecko jest chore..muszę do Niej wrócić…

***
Związała się z kimś innym. Bo Ją kochał. Czy Ona Go kochała? Nie zastanawiała się nad tym. Było Im dobrze razem i tylko to się liczyło.
Nazywała Go Dzieciak. Lub Kid ( gdy prosił, żeby ” nie mówiła Tak do Niego ” ; ) )
Tamtego pochowała w swoim Tajemnym Ogrodzie. Myślała, że na zawsze. Bo tak miało być i koniec.

***

***
Spali zmęczeni miłością. Poprzedniego wieczora kupił Jej ulubione wino.I czerwone róże. I powiedział:
– mogę umrzeć tylko dlatego abyś była szczęśliwa
Nad ranem nagle obudziła się. Sen, dziwny sen kazał Jej otworzyć oczy. Widziała Tamtego, Jego piękną krainę; znów biegała z Nim wśród łąk i tańczyli z wiatrem; znów widziała ten stary zamek..
Nie wiedziała czy śni, czy to naprawdę , nie wiedziała gdzie jest,nie kojarzyła w tym pół- śnie nawet który rok jest dziś; nie pamiętała, że od wielu miesięcy już nie ma żadnych wiadomości od Tamtego. I że Wspomnienie o Tamtym przecież pochowała…Czuła tylko Jego znów, tuż obok. Nagle ciszę nocną rozerwał dźwięk telefonu. Sms. Podniosła się. Nieznany numer..ale Stamtąd! Z Tamtej Jego Krainy!
– wiesz, zacząłem wierzyć w Anioły….
-i powinieneś,bo jestem jednym z Nich… zawsze Ci mówiłam. I tylko może jeden Bóg wie jak strasznie za Tobą tęsknię..
– ja też…tęsknię . Mogę jutro zadzwonić do Ciebie?
-nie..tak..potem, może wieczorem..jutro….ja ciągle Ciebie kocham…
– ja też..ciągle i nigdy nie przestałem. Jestem zagubiony, strasznie zagubiony. Nie umiem żyć już. A czy Ty…jak żyjesz? Czy wszystko dobrze?
– tak. Nie mogę już rozmawiać…NIE JESTEM SAMA.. Mój Anioł Stróż musiał czuwać, bo obudziłam się tuż przed Twoim telefonem…
Nie odpowiedział.
*
– Kochanie, budzik dzwonił?- zaspany Kid wtulił się w Nią
– nie kochanie, ktoś dzwonił. Ale to …
….pomyłka.
Całując ją w ręce,tuląc Jej dłoń do ust, usnął.
Odwróciła się, wbiła paznokcie w pościel i załkała. W poduszkę.
By Go nie obudzić….By nie pytał, czemu płacze.
Przecież-
Nie wolno ranić tych, którzy kochają…………………

*********************************************************************************************

* ZEGAR *

Roku Pańskiego 2010 zarządzono remont kapitalny, należącego do Księżnej, południowego skrzydła zamku. Ponieważ, jak to zwykle przy remontach bywa, wiele rzeczy, niegdyś fajnych, okazało się nagle zupełnie niepotrzebnych, Księżna osobiście dokonała segregacji: to zostaje, tamto na szrot. Przechodząc wśród tych hałd różnych rzeczy „po segregacyjnych” , zauważyłam, że piękny, stary zegar z kukułką leży na kupie przedmiotów tych zbędnych, tych na śmietnik!
– Ty wyrzucasz ten zegar?- spytałam, z niedowierzaniem, Księżnej
– tak. Wiesz KTO go mi dał kiedyś.
– hmmm, to co , że On Ci go dał? Zegar jest piękny!
– słuchaj Angie, nie chcę mieć nic wspólnego z tym , tfu, sukinsynem! – odparła Księżna mając na myśli swego ostatniego małżonka. Ex małżonka- Proszę wyrzucić ten zegar
– ee tam, od razu wyrzucić! Ja też nie znosiłam tego Ścierwa , ale zegar jest zegarem, niczemu niewinny. Jak go nie chcesz, wezmę go sobie- podreptałam z zegarem do swego skrzydła zamku.
Cały dzień myślałam gdzie go powiesić, ale jakoś nigdzie nie komponował mi się. Postanowiłam przechować go w szafie.
***
Po pół roku zaryzykowałam i pojawiłam się z zegarem pod pachą na terenie wspólnym zamku- przedpokoju.
– a może powiesimy go tutaj? Patrz jak ładnie wyglądałby z tymi nowymi, ciemnymi meblami- zagadałam do Księżnej. Zanim Ta odpowiedziała, odezwał się Wielki Brat
– Angie, czego Ty taka jesteś uparta? Pani Matka wyraźnie nie życzy sobie tego zegara, bo Jej się kojarzy z.. Tym..wiesz..
– pssssiik!- syknęłam do Brata. Po co wtrącił się??- oj tam, jakieś skojarzenia macie wszyscy! Zegar jest piękny a tego Ch..już nie ma tutaj przecież. Poza tym z każdej Znajomości należy wynieść coś pozytywnego. Na przykład zegar…
Księżna przez chwilę zastanowiła się.
– hmm, może i tak, ale ten zegar będzie denerwował mnie jak będzie wisiał w przedpokoju. Nie, stanowczo nie, nie chcę mieć NIC co będzie mi przywodziło na myśl tego..tego..Gnoja!
– to jednak nie masz do niego dystansu nadal- uderzenie było trafne, Księżna zamknęła się u siebie
Podreptałam do swego skrzydła zamku. Z zegarem pod pachą.
***
Po kilku miesiącach użerania się ze stolarzami, zakończył się remont przedpokoju.
– ale pięknie! – Księżna była zachwycona – Brakuje tylko nam czegoś na ściany, trzeba ” wzbogacić” wystrój tego wnętrza
-hmmm, wiesz co pasowałby tu bardzo?- spytałam
– drugi obraz?
– nie. Zegar.
– to trzeba kupić
– po co kupować? Przecież mamy stary zegar. Z kukułką
-aaaaa. Od Tego ..hmmm..?
– noo. Może jednak powiesimy go?- zaryzykowałam
– hmmm, wiesz Angie, masz racje. Nie ma co tam patrzeć, że ktoś był taki a nie inny. W dupie tam z nim. A zresztą może on już nie żyje? Tak chlał i chorował, że to możliwe całkiem…
– może nie żyje ,zresztą co to zmieni? I tak go już od 10 lat tutaj nie ma, co Ci może zaszkodzić ? A zegar jest piękny. Nie można myśleć SKĄD jest; trzeba myśleć, że jest śliczny i że tu pasuje. I że jest NASZ.
– masz rację, wieszamy!
***
Ze wszystkiego, nawet z najgorszych znajomości, trzeba wyciągać jakieś korzyści…
; )))

*14* LUTY* c.d.

Tak mi się spodobał mój wiersz do Pana Mikosza, że nie tylko u Katona, ale i u siebie opublikuję ( se) :

Dnia pewnego wszedł Pan Mikosz na T2 salony
podokuczać Charmee, bo tak lubił
gdy był wkurwiony
ledwo zdążył wylać piwo i zabrudzić dywan błotem
gdy natknął się na Pokera siostrę, Gośkę
-jak Pan mógł tak w salonie nachlewić, SIR?
– odejdź gUpia wiedźmo, bo
w zimnej wodzie utopię CIĘ!
Opuścił Dworek Pan Mikosz z lekkim wkurwem, po cichu
klął co rusz i myślał o tym Gośki pępku
i o tym..o tym..o tym Tam kolczyku!!!
” GUpia, kocha się w Katonie
wzdycha do Niego skrycie..
Nimfomanka!! Jedno w głowie, rozum w zaniku
ja już jej, kurwa, umilę u Katona życie!
Obudzi się ta, hm… discopolówka,
oj obudzi , z ręką w nocniku!!
A Że słowny czasem i zawzięty niebywale
nie poprzestał na jednym kawale
raz szczypnął wiec Gośkę w tyłek, raz sypnął piaskiem w oczęta
gupia, gupia, gupia , Katonem otumaniona i i w Nim zaklęta
ja już wam pokażę wy idiotki,wy z odzysku dziewczęta!
Nie wiedział jednak sir Mikosz, że Gośka vel Angie
to dziewczę wrażliwe, uparte, mocne- acz płoche
rzuci nań czar i sama w nim się zakocha,
potem….
I na nic Charmee,Pokera i Katona ” z dala od Mikosza Angie! ” mądre słowa…
gdzie serce i chęci, gdzie d…a —-wszak tam nie głowa
***
Morał płynie Puentą szeroką taki z tej słodkiej bajki:
Panie Mikosz, trza było nie podrywać siostry diabła,
i do tego
nimfomanki

Tu ktoś pomylił się z tytułem; ma być ” Angie” ; )))))))

* 14 * LUTY *

Od pewnego czasu odvirtualniam się czyli przebywam znów trochę wśród ludzi- tych realnych.
Nie będę pisać o sobie i swoich przeżyciach, może za 10 lat , jeśli nie padnę gdzieś po drodze, napiszę o tym co teraz…
Napiszę natomiast o czymś co, może nie nie tyle przeraziło mnie( niewiele już rzeczy jest w stanie przerazić mnie.. ) ile co najmniej zastanowiło, jak nie zaskoczyło często.
Można dwojako określić to: whole lotta love lub whole lotta burdel…
W ciągu niecałych 2 ostatnich lat rozpadło się 8 związków moich różnych lepszych i gorszych znajomych. I bynamniej nie zaobserwowałam tu jakichs załamań psychicznych u tych osób czy specjalnego smutku; przeciwnie- panuje jakby jakaś „wielka , zbiorowa radość życia”. Każdy ma kogoś innego!
Mam wrażenie jakby ludzie Ci, moi dawni przyjaciele czekali ileś lat aż dzieci podrosną, będą miały – naście lat i wreszcie spadnie z nich to cholerne poczucie obowiązku ” bycia razem Przez dzieci, Bo dzieci ” itd.

To jest to o czym już mówiłam: zawieranie związków ” z konieczności”, za młodu…Nieprzemyslane decyzje i notoryczne mylenie chuci z miłością!! Takie związki MUSZĄ kiedyś rozpaść się!!
Mężowie moich koleżanek mają nowe narzeczone, oficjalne lub nieoficjalne( czasem nie rozwodzą się- bo po co? szkoda kasy i czasu na formalności..)
A moje koleżanki świetnie sobie radzą bez małżonków. Jedna nagrywa piosenki z jakimś Włochem , druga jest w Anglii i żyje z dzianym Angolem, trzecia podobno nakręciła filmik porno ze swym włoskim narzeczonym..Te co pozostały w kraju też kogoś mają, czasem nie jednego wcale. Rozbijają się furami full wypas, jeżdżą po najlepszych dyskotekach w okolicy, wieczory spedzają w pubach lub dobrych restauracjach. A jedna niedawno tańczyła na rurze…Choć nie nago to i tak zawarła dzięki temu nowe , dziane znajomości!!
***
O ja biedna! O ja głupia! Siedzę całe dnie w ogródku ( jak jest sezon) , zajmuję się biednymi pieskami i kotkami ,zimą więcej przesiaduję przy komputerze, wzdycham do S, piszę tego bloga zamiast czerpać z życia garściami jak moje dobre koleżanki!!
Koniec tego! Od jutra zaczynam ćwiczyć taniec na rurze! Ja też chcę trochę więcej kasy a może i jak S. o mnie zapomni i nie będzie chciał, to może też zechcę jakiegoś ” korzystnego romansu” ! ; ))
***

Anyway: nie dziwię się już wcale, że moi koledzy mnie kochają!!!

***

<