* Średno ciekawie, o miejscach ciekawych ;) *

Dla
Golden, Caddiego, Wg i
WSZYSTKICH MIŁOŚNIKÓW MIEJSC TAJEMNICZYCH i TAJEMNYCH
:)

A także dla Charmee/ którą przecież zawsze kochałam/  z OKAZJI Jej URODZIN:

Zakon cystersów założyli benedyktyni w XI w. we francuskim Citeaux (łac. Cistercium) – stąd nazwa. Opactwa budowane w malowniczych, odludnych miejscach były w średniowieczu ważnymi ośrodkami kulturalno-gospodarczymi. Cystersi – samowystarczalni, posłuszni zasadzie ora et labora (módl się i pracuj), świetni rolnicy i rzemieślnicy – utrzymywali się z pracy własnych rąk. Do Lubiąża usytuowanego nad jedną z najstarszych przepraw rzecznych przez Odrę sprowadził ich z Turyngii w 1163 r. książę Bolesław I Wysoki. Tu zakonnicy stworzyli dom macierzysty śląskich klasztorów. Byli właścicielami kopalni i kramów (handlowali solą i śledziami), budowali płatne przeprawy na Odrze, zakładali winnice, uprawiali sady i ogrody. Rozrastający się zakon, w XIV w. posiadał majątki od Wielkopolski przez Śląsk do Małopolski, jednak już w połowie następnego stulecia zaczął podupadać wskutek wojen husyckich
Po wojnie trzydziestoletniej rozpoczyna się jego ponowny rozkwit. W latach 1681-1739 w Lubiążu powstaje pałac opata i klasztor, czyli istniejący do dziś kompleks barokowy z najdłuższą klasztorną elewacją w Europie (223 m). Imponujący rozmiarami i wystrojem zespół stworzono w okresie, gdy cystersi odeszli już od surowych reguł ewangelicznej prostoty.

Po sekularyzacji zarządzonej przez Prusaków w 1810 r. zakon rozwiązano i cystersi musieli opuścić opactwo, które zajmowali przez 650 lat. W zabytkowych murach zakwaterowano wojsko, potem urządzono szpital dla nerwowo chorych arystokratów, a budynki gospodarcze zamieniono w stadninę. W czasie II wojny światowej produkowano tu części lotnicze i przetrzymywano jeńców. Rosjanie, którzy zajęli klasztor w 1945 r., zamienili go w szpital dla wenerycznie chorych żołnierzy. W korytarzach pozostawili groteskową dekorację – szlak z motywem sierpa i młota. Po wojnie była tu składnica makulatury, magazyn zboża, w końcu magazyn wrocławskiego Muzeum Narodowego. Z ruchomego wyposażenia nie zostało nic – część wywieźli Niemcy, część spalili Rosjanie, reszta trafiła do kilku muzeów i kościołów w Polsce.
Cały tekst: http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,3323109.html#ixzz2CnaScCVw

Dodam od siebie, że
z relacji /sprzed dwudziestu lat/ żyjących świadków wydarzeń II Wojny światowej, dowiedziałam się, że NAJWIĘKSZYCH zniszczeń klasztoru dokonała Armia Czerwona .W latach osiemdziesiątych ub. wieku, widziałam na własne oczy ślady bytności żołnierzy radzieckich w klasztorze. Na ścianach sierp i młot , zdewastowane trumny mnichów, i puste miejsc po świetnych obrazach Willmanna.
Podczas Wojny hitlerowcy umieścili w podziemiach klasztoru filę fabryki ” Telefunken” .Produkowano tam elementy rakiet V1 i V2 i silników do Messerschmittów ; prawdopodobnie też niemieccy fizycy stworzyli prototypy tranzystora właśnie tu, w klasztornych podziemiach

http://facet.dlastudenta.pl/artykul/Co_nazisci_robili_w_Lubiazu,85585.html
Do prac w fabryce wykorzystywano więźniów, internowanych z Luksemburga. Z raportu służb dawnego kontrwywiadu/ w jego posiadaniu TPL/ wynika, wynika iż w lubiąskim klasztorze w podziemiach kwitła produkcja na ogromną skalę, żadna z uczestniczących w nim osób miała nigdy nie opuścić podziemi. Co się stało z więźniami? Zagadka do dziś niewyjaśniona; jest kilka hipotez. Jedna z nich mówi, że pracowników zamurowano żywcem w podziemiach klasztoru, inna, że w okolicznych lasach są ich masowe groby; jeszcze inna, że ich rozstrzeliwano , a zwłoki transportowano w dół Odry, gdzie w danym miejscu palono.
*

O moim Lubiążu mogę mówić długo, długo i pewnie kiedyś jeszcze wiele Wam opowiem. Jeśli tylko czas pozwoli, a ten bardzo mi się ostatnio kurczy ;)
Dziś opowiem Wam jedną z historii z mojego życia, związaną z klasztorem. Opowiastka pochodzi ze znanej Wam już serii

Z pamiętnika Angie, czyli gdyby głupota miała skrzydła
Było to w roku 1987 lub 1988. Klasztor nasz wzięły pod opiekę Państwowe Pracownie Konserwacji Zabytków ( PPKZ)
Miałam wówczas / jeszcze/ naście lat ;) Niektórzy z mojej paczki byli dużo starsi ode mnie i natychmiast , podczas wakacji znaleźli zatrudnienie w PPKZ.
Wiecie jak to kiedyś było: właściwie tak naprawdę nikt niczego nie pilnował. Moi , z tytułu pracy w klasztorze, otrzymali klucze do bramy głównej i wszystkich pomieszczeń klasztornych.
Kiedyś zaprosili nas-nas, czyli mnie i kilka koleżanek- na potajemne zwiedzanie klasztoru. Większość dziewczyn odmówiła; oczywiście ja, Angie, żądna przygód i bardzo odważna osóbka, polazłam tam. Ja, moja koleżanka i dwóch ziomali.
Najpierw koledzy pokazali klasztorny kościół. Nie, nie byłyśmy skoncentrowane na kilku , pozostawionych w spokoju przez żołnierzy radzieckich rzeźbach i obrazach; fascynowały nas trumny ze zmumifikowanymi ciałami mnichów! Nasi niezawodni koledzy zaprowadzili więc nas do krypty. Trzeba było odsunąć jakąś drewniana pokrywę i zejść- w ciemności!- schodami na dół.
Gdy znaleźliśmy się na miejscu, ukazał się niesamowity widok: wzdłuż ścian stały trumny, niektóre uchylone. Niektóre otwarte. Zajrzałyśmy z koleżanką najpierw do pierwszej, potem do innych otwartych. Trudno to dziś opisać; szkielety, a raczej faktycznie mumie, w jakiś dziwny sposób zakonserwowane zwłoki mnichów. Niektóre z połamanymi kończynami, bez głów, a obok narysowany na ścianie sierp i młot.. Zbrodnia, zbrodnia wobec kiedyś Istniejących!
Nagle zrobiło się całkiem ciemno. Popatrzyłyśmy z koleżanką na siebie, potem zaczęłyśmy nawoływać kolegów.
No jasne: któryś z idiotów zamknął nas tam! Jeden został z nami i , z tego co pamiętam, też się wkurzył na tamtego. Fajnie było tak być zamkniętym z podziemnej krypcie, gdzie nagle, nie wiadomo czemu, zgasła świeczka!
Gdy w końcu rozbawiony po uszy gamoń nas wypuścił, ochłonąwszy, poszliśmy dalej. Dalej tzn zwiedzać WSZYSTKIE sale klasztorne.
Wtedy było podobnie, ale NIE TAK. / to współczesne zdjęcia/

Potem po zwiedzeniu (  niewyremontowanej przecież jeszcze wtedy Sali Książęcej) koledzy zaprowadzili nas na SAM SZCZYT klasztoru.Szliśmy długo, długo, długo stromymi schodami w górę. Aż znaleźliśmy się na olbrzymim strychu. A zaraz potem na DZWONNICY!
Gdy weszłam tam i spojrzałam w miejsce, gdzie był dzwon , a potem w dół…Trudno to opisać. Kilka wysokich pięter dzieliło nas od ziemi! Nie było żadnych barierek ani sznurów zabezpieczających ! Klasztor był ,przecież , w trakcie remontu! Pamiętam podwójną deskę, która stanowiła PRZEJŚCIE na drugą stronę strychu. A pod nią potężna czeluść, nic, jakby NIC! Metry , DUUUŻO  pięter  w dół!
Koledzy przeszli na drugą stronę, jak gdyby nigdy nic. Koleżanka natomiast wpadła w histerię. Ponieważ jednak powiedziano nam, że chyba nie jesteśmy
głupie, strachliwe cipy,
to przeszłyśmy. Zażądałam tylko, by PODANO NAM RĘCE I ASEKUROWANO NAS :)
/ Boże, Angie, Angie, jakaś Ty była durna!/ :))))

Zwiedziłam z kolegami cały klasztor; przemierzyłam wszystkie dostępne ( i niedostępne) miejsca .
Nadmienię tu, że klasztor jest jedną z największych budowli w Europie. Gabarytowo przewyższa sam Wersal!

Jak widać, nie spadłam w straszną czeluść i przeżyłam tę wyprawę. Dziś myślę, że mój Anioł Stróż miał zawsze, a wtedy szczególnie, pełne ręce ( skrzydła? ) roboty! :)))
*
Pomimo tego, że   (choć czasem zdarza mi się być na terenie klasztoru; jest tam fajna knajpka;)) –
nie zwiedzałam klasztoru już wieki całe, to jednak znam go lepiej chyba od wewnątrz ,niż przeciętny śmiertelnik ;)))
I mam nadzieję, że kiedyś odwiedzicie ten mój klasztor:)

29 comments on “* Średno ciekawie, o miejscach ciekawych ;) *

  1. wg108 pisze:

    W moim klasztornym opowiadaniu nie ma nic o krypcie, ale za to jest nosorożec :)

  2. goldenbrown pisze:

    Dziękuję:) Znakomite opowiadanie przed snem..:))

    • Angie pisze:

      Goldi, wiesz, na wspomnienie tego łażenia po dzwonnicy, do dziś przechodzą mnie ciarki :))
      A klasztor to naprawdę PERŁA. Wciąż mało znana i mało doceniana. I przede wszystkim- NIEDOFINANSOWANA! Aż wstyd, gdy przyjeżdżają wycieczki z Luksemburga, Niemiec i inne. Nieoświetlony nocą, jakby zapomniany..
      Klasztor ciągle wymaga remontu do dziś chyba nie wiadomo , kto ma to sfinansować…

      • goldenbrown pisze:

        A może te wycieczki właśnie lubią takie ruiny? Może niech to zostanie takie „surowe”, ze znakami czasu i ludzi z przeszłości?
        Nie daj Bóg, dofinansują, przerobią i zmienią w hotel, a wtedy duchy się wyniosą..

    • Angie pisze:

      Pod koniec lat dziewięćdziesiątych nasz klasztor chciał kupić M.Jackson
      http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/139318,michael-welcome-to-lubiaz,8,id,t,sg.html#galeria-material
      Drżałam, by nie sfinalizował transakcji, bo wtedy powstałby tam pewnie jakiś lunapark, czy cholera wie co. Tragedia!
      Dziś , gdy widzę ciągły brak pieniędzy na remont tego obiektu, gdy po prostu jestem zażenowana pokazując gościom z zagranicy nieoświetlony i nie należycie zadbany klasztor, to zastanawiam się, czy nie lepsze byłoby faktycznie przejęcie go przez kogoś, kto mógłby naprawdę zadbać o to cudo.
      Coś takiego NIE MA PRAWA niszczeć, to perła architektury i dziedzictwo kultury światowej!
      Na Zachodzie wszystkie , nawet małe zamki, zameczki są zadbane, oświetlone, ciągle inwestuje się w ich ochronę . A u nas? Ehhh, welcome to Poland, niestety…
      Szczęście, że w końcu ” udało się” wyremontować dach….

  3. Mnie zawsze intrygowały strychy i piwnice, a krypty że zmurszałymi trumnami szczególnie.
    Dziękuję za poranną przechadzkę cysterskimi śladami.

  4. Justyna pisze:

    Trochę mam daleko do tych opisanych , ciekawych miejsc , ale … może kiedyś moje wędrówki i tam mnie poniosą . Teraz to się chyba skorpiony rodzą?

    • Angie pisze:

      Tak Justyno, to chyba ostatnie dni Skorpiona. Zaraz wchodzi Strzelec :))))
      Strzelec- mój Brat, Skorpion( ” ziomal” ) – Jego i mój najlepszy przyjaciel:) Skorpion to nie tylko w/g horoskopów najlepszy kompan Raczka, ale i w życiu realnym tak chyba jest..Od lat otaczają mnie obu płci Skorpiony i najmocniej uczuciowo wiążę się właśnie z nimi. Zawsze też towarzyszą mi uczuciowe Ryby, czarujące Wodniki i spokojne Panny ( przeciwieństwo mnie ;))
      Ale The Love of my Life( Szkot) to nikt inny, tylko Rak! Moje szalone alter ego )))

      • Justyna pisze:

        Wspaniałomyślnie omijam kwestię mściwości, zawiści i masochistycznej wręcz zajadłości, z którą ów dźga własny odwłok trującym oszczepem tępego „ja”. Tak, Skorpion to jedyny znak na Ziemi, który gotów jest zginąć w męczarniach, sam siebie zatłuc, by przy okazji choćby drasnąć wrogów, których rzecz jasna, ma na pęczki

    • Angie pisze:

      Justyno, to powszechny i utarty obraz Skorpiona. Owszem, jest w tym mnóstwo prawdy.Nie można chyba jednak demonizować i uogólniać, wsadzając wszystkich do jednego wora!
      ” Moje” skorpiony poznałam od tej strony wrażliwej, uczuciowej . Nie umiem tez wyjaśnić tego, że zwykle ” czuję ” Skorpiona na 100 km (Tzn, że jak poznaję nowych ludzi, to najszybciej schodzę się ze Skorpionem właśnie) Inna sprawa, że kiedyś musiałam rozdeptać kilka z nich, ale to byli moi (przyszli i niedoszli) faceci , a faceci to w ogóle już całkiem inny gatunek, bez względu na znaki Zodiaku ;)))
      Prawdą na pewno jest, że wszystkie Skorpiony, które znam, mają jedną cechę wspólną:
      są mściwe. I to w zasadzie główna rzecz, odróżniająca od nich ich zodiakalnych braci- Raków. Bo Rak to zwykle albo kogoś kocha, lubi, albo olewa i mając daleko w dupie, nie potrafi nienawidzić :)))

  5. elatroska pisze:

    Jak ja lubię takie tajemnicze miejsca.Kiedyś jako dziecko przy zwiedzaniu zamku w Malborku obrałam sobie swoja własna droge zwiedzania.Szukali mnie wszystcy!!!!a ja sobie weszłam tam gdzie było napisane wstęp wzbroniony!!!He he co zobaczyłam to było moje!a ze pózniej miałam kare to juz było mało wazne:))))Pozdróweczka:)

  6. Krystiana pisze:

    -opowieści klasztorne…u ciebie i ….;-))))

  7. krakowianka pisze:

    Angie,uwielbiam stare zamki,lochy,podziemia…a Twoje zamczysko jest nie tylko wielkie ale i piękne…i można rzec,że znasz go od…podszewki…:P)))
    super wspomnienia…:)

    • Angie pisze:

      Krakusku, znam,znam, ale wstyd się przyznać, byłam tam( w środku) chyba naprawdę ponad dwadzieścia lat temu! Chyba wiosną czas znów pozwiedzać :)))

  8. filemonka pisze:

    Zamek w Lubiążu ma aurę niesamowitej tajemniczości, to się czuje na odległość. Odważna byłąś Angie, doprawdy bardzo odważna :)

    Skorpiony są wrażliwe? Najbardziej chyba na swoim punkcie ;)) Też miałam do czynienia ze Skorpionami. A sama jestem Bykiem ;)

    • Angie pisze:

      Filemonko:) powiedzmy wprost: głupia byłam jak ten but! jakby dziś moja córka polazła zwiedzać tak niebezpieczne miejsca , to albo zamordowałabym ja własnymi rękami, albo padłabym sama na zawał! ;)
      Byk, wiem, że jesteś spod Byka, pamiętam Twój urodzinowy wpis:) Byk to mój Ojciec, najlepszy i najmądrzejszy człowiek świata, ale wiesz, to Ojciec i pewnie nigdy nie ocenię Go obiektywnie ;)
      A Skorpiony? Żona mego Ojca to Skorpionica, haha! I przyjaźnimy się już chyba 30 lat:)
      Tak, rzadko kto potrafi widzieć w Nich coś dobrego. Ja, jak pisałam, mam od dzieciństwa niebywałe szczęście do otaczania się nimi. Być może po prostu uodporniłam się na Ich jad ;)))

      • filemonka pisze:

        Angie, to widać, Ty jesteś uodporniona :) W sumie i na mnie nie robią wrażenia Skorpiony, a te w Internecie to już w ogóle ;)
        A tak serio, w dawnych czasach byłam z mężczyzną spod znaku Skorpiona…Co to był za typ! Zachowywałam się bardzo podobnie jak Ty, kiedy zwiedzałaś strych i podziemia zamku w Lubiążu ;)) Na szczęście odzyskałam rozum ;)

    • Angie pisze:

      Mówiąc wprost” nie rusza starego” ;) Niech kąsają, no trudno..
      A propos związków: kiedyś wyczytałam w jakimś ” horoskopie par” o związku Raka ze Skorpionem. Utkwiło mi w pamięci doskonałe zdanie:
      ” Skorupiak z pajęczakiem. Jedno uszczypliwe, drugie kąśliwe. Jeśli zdecydują się już być razem, to albo będą się nawzajem ” gryźć” i walczyć, albo OBOJE pójdą na kompromis.Wtedy będą szaleńczo kochać się . Tak czy inaczej,widząc wzajemne podobieństwa, zawsze pozostaną przyjaciółmi”
      Nie pisałabym tych ” astrologicznych pierdół” , gdyby nie to, że DOKŁADNIE odniosły się do mojego życia. Kiedyś byłam bardzo blisko związku z pewnym Skorpionem. Dokuczaliśmy sobie, kąsaliśmy i gryźliśmy się nawzajem, i cholernie nam się to podobało! :)) Niestety oboje byliśmy tak uparci, że żadne nie chciało w pewnych ważnych kwestiach ustąpić.
      Zostaliśmy przyjaciółmi. Bo tak całkiem z siebie zrezygnować ” nie szło” ;)))))

      • filemonka pisze:

        W moim przypadku, z panem Rakiem była wielka namiętność, ale tak jakoś się stało, że wybrał kraje północy Europy. Pozostało mi męczyć się z panem Wagą. Wszystkie horoskopy jakie czytałam nie dawały nam wielkich szans na udany związek, Jung nam przyznał 1 lub 2 punkty, a skazaliśmy się na długie lata…;))) ale na szczęście nauczyłam się brać życie na pół żartem, pół serio, żeby zachować zdrowie :)

    • Angie pisze:

      Czyli, jak widać, nie Zodiak decyduje, hahaha!
      Przyznam, że nie znam Wag( z wyjątkiem mojej baardzo kontrowersyjnie zachowującej się koleżanki;))
      Znam kilka par, które żyją ze sobą już długie lata ,wbrew wszystkim znakom na Niebie i Ziemi;)
      Tak, trzeba brać życie pól żartem, pół serio, by samemu nie oszaleć.

      • goldenbrown pisze:

        No, własnie, Endzi.. Trzeba wypracować swój sposób na szczęście, żadne znaki zodiaku w tym nie pomogą:)
        Mieć dystans do siebie, by czasem się z siebie pośmiać;)

      • filemonka pisze:

        Podobno jest mi pisany/jako pani Byk/ pan spod znaku Panny; wyobraź sobie, że z żadnym w tym terminie urodzonym facetem nie byłam blisko. Ot, paradoks przepowiedni…;))
        Dobrej nocy, Angie :)

  9. Justyna pisze:

    Filuś nie Ty jedna zgubiłaś swoje zodiakalne przeznaczenie :) Mnie Pani Strzelec przypisany jest Pan Byk, którego nie dane było mi poznać :( za to bardzo dobrze poznałam Pana Bliźniaka;))

  10. urden pisze:

    Odrobina strachu kiedyś, a teraz cudowne wspomnienia. Niestety w Polsce już tak jest że to co wartościowe to niszczeje. Aczkolwiek widzę już sporą zmianę na przestrzeni ostatnich kilku lat

Dodaj komentarz