Wugusiu, moi panowie mają swoje miejsca prawdziwkowe w Borach Dolnośląskich. Trzeba jechać około 60 km , potem dreptać parę kilometrów, ale ( jak widać) warto! :)))
A u mnie krucho w tym roku z grzybami – za zimno… szkoda! Piękne fotki!:)
Lubię, Angie, te nasze synchroniczne skojarzenia – u mnie też „jesień się zaczyna” ;)))
Ev, w moim pobliskim lesie więcej ludzi niż grzybów ;) Pojawiają się ciągle ” czarne łebki” , ale babcie emerytki co dzień o 5 rano już robią czystki w lesie ;)
Tu na zdjęciach łupy mego Brata „and Company” , ale to gdzieś niedaleko Bolesławca, czyli dobry kawałek od nas. :Poza tym, jak już pisałam Wugusiowi, mają od lat swoje miejsca prawdziwkowe:)
Peonio, tej jesieni, gdy nasi panowie raczyli raz( RAZ!) zabrać mnie i Mamę w Bory Dolnośląskie, uzbieraliśmy w czwórkę (przez sześć godzin) zaledwie kilkanaście grzybów…
A gdy zaczął się wysyp, panowie już nas nie zabierają ;)))
Trzymam dla Ciebie duży słoik ślicznych prawdziwków, spoko! :)))
Zupa z kurek i zapiekanka ze schabu, prawdziwków i ziemniaków.Pycha, ale , że od dłuższego czasu nie jadam wieprzowiny, to mogę tylko cieszyć się, że innym smakuje ;)))
A to inna sprawa; mnie też po wyżyciu kulinarnym nie bardzo się chce spożywać cokolwiek:)))
Ta zapiekanka to nasz przebój domowy. Tylko, ze dzięki temu, że na boczku i jeszcze podlana śmietaną jest tak sycąca, że spokojnie wystarcza za pierwsze i drugie danie. Aha, zdjęcia z kuchni nie są z jednego dnia oczywiście ;) Właściwie ostatnie trzy tygodnie minęły mi na przetwarzaniu, gotowaniu, pasteryzowaniu itd. Szanowny Brat szalał ostatnio w lasach, zwoził mi ciągle grzyby. Pewnego dnia przywiózł 158 prawdziwków. Do północy miałam niezłą zabawę w kuchni… ;)
No te 158 prawdziwków zrobiło na mnie wrażenie :) Nie jestem entuzjastką zbierania i jedzenia grzybów, ale mogę zrozumieć tę polską na wskroś pasję ;) To coś w rodzaju sportu narodowego, niestety czasem tragicznego w skutkach :( Moim dzieciom starałam się nie podawać grzybów zbieranych przez rodzinnych znawców, ale moja teściowa przemycała je kilkuletniemu wówczas synowi. Strasznie na nią się wkurzałam, bo nawet najbardziej wytrawnym grzybiarzom nie do końca ufam.
My nigdy nie dajemy dzieciom grzybów. Dzieci do 12 roku życia nie powinny ich jeść; grzyby nie dość, że nie mają żadnych wartości odżywczych, to są ciężkostrawne.
Fil, z tą ” polską na wskroś tradycją” coś mi się skojarzyło; widziałam gdzieś w sieci grzybobranie u naszych wschodnich Sąsiadów. Hahaha, jak znajdę link, podrzucę ;))))))
Cześć Angie! Te bukiety są piękne, a zbiory wspaniałe. Natomiast moje zbiory zazwyczaj są mizerne, bo zamiast szukać grzybów, rozglądam się za czymś do sfotografowania. Dlatego na moich zdjęciach z lasu jest tak dużo grzybów niejadalnych. Niektóre okazy są naprawdę piękne i można je częściej spotkać bo nikt ich nie zbiera. Pozdrowionka z Mazowsza
Cześć Marko! :)
Piękne te Twoje grzyby, piękne wszystkie zdjęcia, byłam już i podziwiałam :)
Ja też lubię fotografować las, wczoraj byłam na długim spacerze z psami, zrobiłam swoją Nokią kilka ujęć, może niedługo wrzucę na blog ;)
Pozdrowienia z zachmurzonego Dolnego Śląska! :)))
Aleś poszła po bandzie!!! WOW!!
Mnie z wiadra grzybów została puszka suszonych (nieadekwatnie zmieniających rozmiar pod wpływam suszenia do tego ile trzeba było włożyć pracy w obieranie i zbieranie).
noooooo nie ja protestuję :)) ja mam garstkę suszu :))aż zzieleniałam z zazdrości :)))) i slina po brodzi ścieka od tych widoków , zwłaszcza grzybki w occie :)
Stawiałbym jako bukiet przy uroczystym obiedzie, dawał Damom w prezencie, tyle możliwości!
Pani pozwoli, że wręczę Jej tę piękną różę, no co z tego że w occie, nieładna?
A słoiki takie modne ostatnio.
Hahaha, byłam niedawno w domu, gdzie na stolikach i kredensach stały w różnych szklanych naczyniach kwiatki. Tzn. raczej pływały..Gdy patrzyłam jak niebieski , SZTUCZNY nenufar unosi się na wodzie w szklanej misie, stwierdziłam, że chyba mój zmysł estetyczny raczej kłóci się z obecną
” modą” …
;)))
Wyjmij jeszcze jeden talerz, będę na obiedzie.
(A zbiorów pozazdrościć ;))
Wugusiu, moi panowie mają swoje miejsca prawdziwkowe w Borach Dolnośląskich. Trzeba jechać około 60 km , potem dreptać parę kilometrów, ale ( jak widać) warto! :)))
A u mnie krucho w tym roku z grzybami – za zimno… szkoda! Piękne fotki!:)
Lubię, Angie, te nasze synchroniczne skojarzenia – u mnie też „jesień się zaczyna” ;)))
Ev, w moim pobliskim lesie więcej ludzi niż grzybów ;) Pojawiają się ciągle ” czarne łebki” , ale babcie emerytki co dzień o 5 rano już robią czystki w lesie ;)
Tu na zdjęciach łupy mego Brata „and Company” , ale to gdzieś niedaleko Bolesławca, czyli dobry kawałek od nas. :Poza tym, jak już pisałam Wugusiowi, mają od lat swoje miejsca prawdziwkowe:)
Kwiaty i wspaniałe żarcie, no wzruszyłam się. ;-)
To DOM Gosiu, po prostu dom :)))
Ciepełko. :-)
Pachnie piękną i obfita jesienią. Dołączę do Wugusia, więc proszę o jeszcze jeden talerz:-)
Proszę bardzo Caddi, czym chata bogata! ;)
:)))
Kwiat cudne,grzybki również :)
A dziękuję dziękuję! :)))
piękne dary jesieni,w tym niestety jesień dominuje nad wiosną…:)
piękne słoneczniki,o nich i ja napisałam,nie można ich ominąc……:)
Byłam już, widziałam , śliczne Krakusku! :)
Piękniście. Gratuluje talentu.
Talentu w gotowaniu, układaniu bukietów czy pisaniu bloga?
;))) Tak czy inaczej dziękuję i serdecznie witam w moich skromnych progach! :)
we wszystkim, wymienionym, gdyż do tego i talentu, i cierpliwości.Witam również i również zapraszam. (Do siebie rzecz jasna)
No i po co się znęcasz nad biedakiem, który w tym roku nie widział ANI JEDNEGO prawdziwka?
:) Peonio, nie chciałam…;)))
zakamuflowanym sadystom mówimy stanowcze Nie!!!
Peonio, tej jesieni, gdy nasi panowie raczyli raz( RAZ!) zabrać mnie i Mamę w Bory Dolnośląskie, uzbieraliśmy w czwórkę (przez sześć godzin) zaledwie kilkanaście grzybów…
A gdy zaczął się wysyp, panowie już nas nie zabierają ;)))
Trzymam dla Ciebie duży słoik ślicznych prawdziwków, spoko! :)))
Mniam… :)
Pozdrawiam Cię Angie jesiennie :)
Mmrr, jak dawno Cię nie było!
Dziękuję i ja serdecznie,ciepło Cię pozdrawiam! :)))
Wooooow! podziwiam, serio :) wygląda smacznie! :)
Zupa z kurek i zapiekanka ze schabu, prawdziwków i ziemniaków.Pycha, ale , że od dłuższego czasu nie jadam wieprzowiny, to mogę tylko cieszyć się, że innym smakuje ;)))
I pewnie im smakuje. Ze mną jest tak, ze jak się wyżyję kulinarnie i podam, to już mi odechciewa się jeść :D
A to inna sprawa; mnie też po wyżyciu kulinarnym nie bardzo się chce spożywać cokolwiek:)))
Ta zapiekanka to nasz przebój domowy. Tylko, ze dzięki temu, że na boczku i jeszcze podlana śmietaną jest tak sycąca, że spokojnie wystarcza za pierwsze i drugie danie. Aha, zdjęcia z kuchni nie są z jednego dnia oczywiście ;) Właściwie ostatnie trzy tygodnie minęły mi na przetwarzaniu, gotowaniu, pasteryzowaniu itd. Szanowny Brat szalał ostatnio w lasach, zwoził mi ciągle grzyby. Pewnego dnia przywiózł 158 prawdziwków. Do północy miałam niezłą zabawę w kuchni… ;)
No te 158 prawdziwków zrobiło na mnie wrażenie :) Nie jestem entuzjastką zbierania i jedzenia grzybów, ale mogę zrozumieć tę polską na wskroś pasję ;) To coś w rodzaju sportu narodowego, niestety czasem tragicznego w skutkach :( Moim dzieciom starałam się nie podawać grzybów zbieranych przez rodzinnych znawców, ale moja teściowa przemycała je kilkuletniemu wówczas synowi. Strasznie na nią się wkurzałam, bo nawet najbardziej wytrawnym grzybiarzom nie do końca ufam.
My nigdy nie dajemy dzieciom grzybów. Dzieci do 12 roku życia nie powinny ich jeść; grzyby nie dość, że nie mają żadnych wartości odżywczych, to są ciężkostrawne.
Fil, z tą ” polską na wskroś tradycją” coś mi się skojarzyło; widziałam gdzieś w sieci grzybobranie u naszych wschodnich Sąsiadów. Hahaha, jak znajdę link, podrzucę ;))))))
Cześć Angie! Te bukiety są piękne, a zbiory wspaniałe. Natomiast moje zbiory zazwyczaj są mizerne, bo zamiast szukać grzybów, rozglądam się za czymś do sfotografowania. Dlatego na moich zdjęciach z lasu jest tak dużo grzybów niejadalnych. Niektóre okazy są naprawdę piękne i można je częściej spotkać bo nikt ich nie zbiera. Pozdrowionka z Mazowsza
Cześć Marko! :)
Piękne te Twoje grzyby, piękne wszystkie zdjęcia, byłam już i podziwiałam :)
Ja też lubię fotografować las, wczoraj byłam na długim spacerze z psami, zrobiłam swoją Nokią kilka ujęć, może niedługo wrzucę na blog ;)
Pozdrowienia z zachmurzonego Dolnego Śląska! :)))
Konkretne te zbiory. :)
Buźka!
Buźka! :*
Aleś poszła po bandzie!!! WOW!!
Mnie z wiadra grzybów została puszka suszonych (nieadekwatnie zmieniających rozmiar pod wpływam suszenia do tego ile trzeba było włożyć pracy w obieranie i zbieranie).
Ale za to mam soki z aronii!!!!
Maniana!!!
Soki z aronii- bomba, pozazdrościć!
Ale ja ma za to żurawinę w słoikach! ;)))
Żurawinkę też mam…mniam :)
noooooo nie ja protestuję :)) ja mam garstkę suszu :))aż zzieleniałam z zazdrości :)))) i slina po brodzi ścieka od tych widoków , zwłaszcza grzybki w occie :)
Just, obok borowików w occie, obok na zdjęciu ogórki chili. Rewelacja, jak chcesz, podrzucę potem przepis! :)))
Ja żałuję że nie mogę ze swoich kwiatów robić takich apetycznych konserw w słoikach.
A to byłoby ciekawe! :)))
Stawiałbym jako bukiet przy uroczystym obiedzie, dawał Damom w prezencie, tyle możliwości!
Pani pozwoli, że wręczę Jej tę piękną różę, no co z tego że w occie, nieładna?
A słoiki takie modne ostatnio.
Hahaha, byłam niedawno w domu, gdzie na stolikach i kredensach stały w różnych szklanych naczyniach kwiatki. Tzn. raczej pływały..Gdy patrzyłam jak niebieski , SZTUCZNY nenufar unosi się na wodzie w szklanej misie, stwierdziłam, że chyba mój zmysł estetyczny raczej kłóci się z obecną
” modą” …
;)))