…czyli, miedzy innymi o zdjęciach, które nie wyszły ;)
Przyznam, że dopadł mnie totalny , blogowy leń. Opuszczam się okropnie w pisaniu; nie wiem nawet, czy nadążam z odwiedzinami u wszystkich , którzy mnie follow i których ja follow . Jasne, wiem, blogowanie to nie obowiązek, nie ścisłe przestrzeganie jakiegoś harmonogramu, jednak myślę, że jeśli już zaczęło się prowadzić blog( bloga?) , to trzeba, cholera, być konsekwentnym i coś czasem napisać! Tymczasem siedzę przed komputerem i czuję, jakby wena gdzieś odeszła hen, hen…Szczerze mówiąc,ostatnio rzadko siedzę przed komputerem; jeśli już, to zwykle z konieczności podyktowanej sprawami życia codziennego.
Tempo życia, samo życie. W wolnych chwilach wyjazdy tu i tam, spacery po lesie; przyjazdy dzieci i krewnych, potem wyjazdy . Powakacyjne spotkania z przyjaciółmi, różne imprezy, które też często pozostają tylko w tym , obiecanym solennie ” na pewno przyjdę!” .
Niedawno późnym popołudniem pojechałam do naszego starego, znajomego lasu. Oczywiście wzięłam nasze dwie psice; po pierwsze dlatego, że jest tam ich ulubiony,leśny staw, w którym przepadają pływać; po drugie, pomimo swej wielkiej, osławionej już odwagi, odkąd spotkałam w lesie trzech wyrostków i o mało serce nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej ze strachu, nie chodzę do lasu sama. (Szczególnie, gdy słońce chyli się ku zachodowi.) Wtedy zachowałam zimną krew; gdy podeszli zamieniałam z nimi kilka słów, choć czułam się bardzo, bardzo niepewnie. Na szczęście natychmiast zjawiła się tuż przy mej nodze Saba, która głośnym warknięciem i stanowczym spojrzeniem lekko przekrwionych oczu, skutecznie ostudziła dobry humor trzech młodzieńców. Odeszli.
Teraz byłam w lesie z dwoma psami.
Chodziłam szukając prawdziwków i napawając się pięknem lasu. Nie byłabym sobą, gdybym nie uwieńczyła fotografią tego, co zachwyciło mnie.
I…
oto, co wyszło:
Nie mam pojęcia, jak to się stało, że na zdjęciu jest coś takiego. Miałam skasować, ale ponieważ kiedyś, gdy opowiadałam Uli , jak to wystawiłam łapkę za szybę rozpędzonego samochodu , by zrobić zdjęcia gór i lasów , które po sfotografowaniu przedstawiały jakąś dziwną, zamazaną plamę i musiałam je skasować, Ula nakrzyczała ” i coś zrobiła? „, postanowiłam tym razem zostawić to coś.
I wierzcie mi: fotografowałam fascynującą, porośniętą mchem gałąź…
;)
Tu chciałam zatrzymać widok prawdziwkowego lasu późnym popołudniem. Daję słowo, nie było wtedy żadnej mgły, było nawet dość jasno i przejrzyście.
A na zdjęciu wyszło coś takiego:
;)
Gdy wracałam, urzekł mnie wyjątkowo piękny zachód słońca nad polami. Oczywiście natychmiast stanęłam na poboczu, by zatrzymać na zawsze ten fantastyczny widok. Zrobiłam kilka zdjęć. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że.. w kadr wszedł ( czy może bardziej: wleciał) samolot! Nawet dwa samoloty. Smugi po nich zepsuły mi i cały cudny widok, i cały mój wzniosły nastrój. ;)
Bo jak teraz to wygląda?
Ehh, co tu dużo mówić;
naprawdę nie mam ostatnio serca do blogowania…;)
***
Smugi na niebie w połączeniu z zachodem słońca wyglądają jak atak z kosmosu;)
Towarzystwo porządnej psiny pozwala czuć się bezpiecznie. Mam dwa spore bydlaki i wiem coś o tym. Ewentualni delikwenci padają na zawał, a pieski spokojne jak baranki.
Ha, najgorsze jest to, że te samoloty leciały cały czas ” w stronę słońca” ! :)))
A pies- zawsze, szczególnie w lesie niezbędny!
Oj wiem, jak to jest z tą weną, a raczej jej brakiem.
czasami po prostu trzeba pozwolić sobie odetchnąć, by zatęskniło się za blogowaniem.
Czasem to ” pozwolenie sobie odetchnąć” wynika też z
nawarstwienia pewnych czynników zewnętrznych, uniemożliwiających lub oddalających nas od specyficznej przyjemności przebywania w świecie wirtualnym ;)
Tak czy inaczej, dobrze jest odetchnąć! :)
ja to samo odczuwam ostatnio…jakas jesienna niemoc we mnie…uciekam w muzykę…myślę,ze to u nas chwilowe Angie…mam nadzieję…
Krakusku, to nie tyle niemoc ( bo moc we mnie! ;)), ile jakaś niechęć do spędzania czasu przed komputerem. Tyle się dzieje, życie tętni! ;)))
rozumiem…mnie znowu ta pora jakoś blisko domu trzyma ostatnio,ale i pomysłów na pisanie brak…resztki mocy we mnie…haha,
ale to tak u mnie jak jesień za progiem…potem jakoś idzie…P
Cokolwiek jest na pierwszym z pokazanych zdjęć – jest piękne … A brakiem weny, szczególnie w chwilach gdy dopada nas dużo różnych obowiązków i zdarzeń … nie przejmowałabym się. Wróci :)
Dzięki Dorotanna! :)
Przyznam po cichu, że to pierwsze faktycznie jest ciekawe;)
A wena..tak, pewnie wróci:)
Co chcesz, bardzo fajne fotki! Tą pierwszą zatytułowałbym: ups, potknęłam się ;)
Oczywiście normalnemu człowiekowi nigdy nie wyrywa się „ups”, ale dla piękna ojczystego języka możemy dokonać tej korekty na piśmie. Znaczy: na blogu. Też staram się wykorzystać coraz krótsze dni towarzysko, bo niespecjalnie lubię imprezki w zamkniętych pomieszczeniach. Póki więc jeszcze jest w miarę ciepło to spacerujemy i biesiadujemy.
Wugusiu, przez chwilę zastanowiłam się, czy lepsze ” upsss”, czy ” kurwa” ..
;)))
Oj tam, oj tam, brak weny a wyszedł Ci piękny post :-)
Wniosek z tego, że czasem i z niechcenia coś może wyjść:)
Dzięki! :)))
Jeśli tak wygląda brak weny, to.. ;)
Przecież to świetny wpis, a do tego udane zdjęcia:))
Dzięki Goldi!
Nie wiesz jaką miałam minę, gdy zobaczyłam na komputerze to pierwsze zdjęcie.
Nie mówiąc już, jak byłam wściekła na te samoloty. Taki ładny zachód słońca…
;)))
Tośmy obie dziś wędrowały
w poszukiwaniu prawdziwków.
Fajnie było… prawda…?
A fotki… świetne.
Ej… czepiasz się siebie Angie ;-)
Vilola, nie dziś, nie dziś…;)
A czepiam się głównie tych samolotów, co mi wleciały w kadr( na drugim zdjęciu zachodu słońca ,z prawej widać małą smużkę; to też samolot….)
;)))
Może pilot chciał zwrócić
na siebie Twoją uwagę..? ;-)
Nie, no tym pilotem to rozwaliłaś mnie Vilola! :)))))))))))
Ale się uśmiałam! :)))
I o to mi chodziło!!! ;-))))
Piękne zdjęcia! Nie kasuj maziajów – czasami lepiej wyglądają w powiększeniu. A ten mech wyszedł cudnie!
Dzięki Mamjakty! I ja nawet lubię to zdjęcie ;)))
Ta gałąź to wyszła bardzo artystycznie. To nie jest odtwórstwo, to twórczość. :-)
Gosiu, ciekawe tylko, że nie wiem, jak mi to wyszło… ;)))
Czasem artyści tak mają. :-)
U nasz pogoda nie sprzyja zachodom słońca. A koniec lata nie sprzyja blogowaniu. :)
Buźka!
A i u nasz na zachodzie od kilku dni leje. Szaro, buro, nic tylko do baru ;)))
Cześć Angie! Mnie też czasami ogarnia leń i nie chce mi się nawet włączać komputera, a o blogowaniu już nie wspomnę. Ale to mija i znowu mam ochotę wkleić i pokazać swoje fotografie na blogu.
Twoje zdjęcie lasu jest całkiem dobre, wprawdzie można byłoby go podciągnąć jakimś programem do obróbki, ale właściwie jest to niepotrzebne, bo świetnie oddałaś atmosferę tego miejsca i pewnie głównie o to chodziło. Ja również w weekend byłem w lesie, ale celowo nie brałem aparatu, bo chciałem skoncentrować się na zbieraniu grzybów. Efekt pełen kosz.
Jeżeli chodzi o zdjęcia zachodu słońca to moim zdaniem na pierwszym zdjęciu ślad po samolocie wcale nie przeszkadza wręcz przeciwnie dopełnia kadr, a zdjęcie robi bardziej ciekawe. Na drugim niestety trochę się gryzie z rośliną z pierwszego planu. Serdecznie pozdrawiam i życzę więcej tak dobrych wpisów. Gdzie tu brak weny?
Marko, z ust fachowca usłyszeć coś tak miłego, to cudne uczucie!
Dziękuję , serdecznie dziękuję! :)))
a ja czuję, że te smugi samolotów jeszcze dodają piękna .. ludzie zmierzają w nieznane albo już znane .. masz piękny las
Dzięki za dobre słowa; tak, ten las jest piękny, choć bardziej lubię lasy, gdzie sosny i świerki :)
Aguś
przyroda się wycisza a jako jej składnik i my ulegamy zmianom :) podobnie odnotowuje spadek aktywności w tym blogowej ;)))
Just, dobrze napisał Marco: „nie chce mi się nawet włączać komputera, a o blogowaniu już nie wspomnę.”
Tym bardziej, że co tu dużo mówić, czasem nie można się ” rozerwać” ;))))
Witam po urlopie :)
No wreŚcie!!!!!!!!!!
:)))
Zobacz to, com już zdążyła napisać wyżej! ;)))
A i owszem… poczytam :) Jak mogłabym nie :)
Ten pierwszy obrazek, który podobno nie wyszedł należycie, jest wyjątkowo zagadkowy, przez co nosi w sobie pewne niedopowiedzenie, tajemnicę. Może dlatego lubię obrazy dotknięte rozmyciem, porowatością, nieśmiałą strukturą, dwuznacznością..
Wiedziałam, że coś w nim jest i że Tobie spodoba się ! :)))
Oj, Angie, mam to samo, czyli lenistwo blogowe ;/ Inna sprawa, że czas też mi się jakoś skurczył.
A fotki wyszły całkiem ciekawie :)
Ten kurczący się czas Fil, zupełnie przeczy rozleniwieniu jesiennemu, o którym niektórzy mówią;)
Są dni, że nawet nie chce mi się włączać kompa ;)