* I’m so strung out..*

Taaak..
wylazłam trochę. Outside.
Poza mury mojego zamku.
Spotkałam ludzi, których znałam kiedyś i których znam ..
Nie widziałam ich kope lat / czyt: tygodni, miesięcy/ .Chciałam skrzyknąć PAKĘ na wielkie grillowanie.
Skrzyknęłam…taak…
On z Nią zerwał- a przecież to była PARA Stulecia!
Ona wyjechała i się rozstali- a przecież była to Druga Para Stulecia!
On jest w Irlandii, a jeszcze inny On zaraz wyjeżdża do Anglii…Ona już od tygodnia jest w Niemczech, a inna Ona na Północy…A ten kolejny On to pracuje nie tutaj już…A Ona wychodzi za mąż za tego, no, tamtego, kurde, co jeszcze w zeszłym roku był żonaty..
Moje wielkie oczy robiły się jeszcze większe. O ja naiwna! Życie tętni, a ja wciąż w tym, co było…
Kogo- więc-jak wszyscy się rozstają, kłócą- zaprosić na grilla?
Pomyślałam: wrócę do swej chatki z pierników i czekolady. Wezmę na ręce swoją czarną kocicę Dianę i spytam ją:
co się dzieje?
Może jej zielone oczy powiedzą…?
*
Ciekawe, że internet, który był kiedyś moim schronieniem, moim domkiem z pierników i czekolady, stał się/ był? / takim cholernym odbiciem rzeczywistości. Odzwierciedleniem tzw realu..
Wojny, wojenki…zacietrzewienie, prostactwo, chamstwo…Tu kolega, tam koleżanka etc…
a pośrodku ja. gUpia…
*
Jestem strasznie zmęczona…nie sobą już nawet, choć ta w lustrze mnie wkurwia, jak nikt inny.
Zmęczona jestem nienawiścią wokół….
so strung out…

24 comments on “* I’m so strung out..*

  1. wg108 pisze:

    Jeżeli o mnie chodzi, to ja Cię kocham! No i te wspólne dzieci nas łączą, zachody słońca, seks przydrożny, napisy naskalne i wszystko to czego to ludzie na nasz temat nie wymyślą ;))))

    • Angie pisze:

      wg…no żeszzz…
      i ja Cię kocham wciąż i still! A te napisy naskalne..
      cholera, wzruszyłam się…ide,
      a miałam nie schodzić do piwniczki dziś!
      :))))

  2. Angie!!! Więcej optymizmu. Maj i słońce niebawem:-)

  3. Memoiren pisze:

    a mi się jakoś nie chce nic pisać :P

    • Angie pisze:

      hohoho,
      Skorpion, tego mnie akurat nie trza uczyć :P
      Nie mogą czasem przyjść chwile refleksji? No chyba tylko debil chodzi ciągle z uśmiechniętym ryjem
      ( no fakt, ja to zwykle uśmiecham się ;))
      Aaa, fajnie, że jesteś :**** ( to był buziak)
      :> ( a to porozumiewawcze spojrzenie)
      :)))))))

  4. wg108 pisze:

    Ja też chcę trochę tej air force one, please

  5. @Angie
    nie ty jedna .. wiesz? ale na szczęście co dla niektórych życie nie kończy się tu i teraz …i już prawie pachną róże! :)

  6. violamalecka pisze:

    Jakoś w tej kwesti wokół mnie,
    poki co jest spokojnie.
    a jak zaczyna być niespokojnie
    i cały ten zgiełk zaczyna mnie
    męczyć… to biorę nogi za pas
    i jadę wiesz doskonale gdzie…
    Dlatego też w majowy weekend
    zajmę sie oglądaniem wschodów
    i zachodów słońca w Beskidach…

  7. ugoldenbrown pisze:

    Rozstania, rozwody, kłotnie… to Życie tętni? Wolałabym, żeby tętniło inaczej, radością, jasną energią, zgodą.. Na wojenki szkoda mi czasu i energii. I drugie szkoda, że sporo ludzi to lubi, tak, jak lubią babrać się w plotach, kłamstwie i tego typu szambie.
    Ale żeby nie było tak minorowo, to cieszmy się pięknym widokiem za oknem, galopadami kotów i tym, że nam się wciąż wszystkiego CHCE:)))

  8. Krystiana pisze:

    Angie maj już puka ,i pogoda ma być piękna,patrz do przodu,tam jest ciekawiej ,bo tego nie znasz…..)))

  9. Cane pisze:

    Ej, tej w lustrze daj spokój, fajna babka. :)
    A tekst jest dla mnie potwierdzeniem, czemu nie mam znajomych. ;)

  10. Fanny pisze:

    Od dawna nie wierzę w sentymentalne „spotkania po latach”. Bo ci, z którymi mi po drodze i tak są obecni. I nie trzeba ich po „naszych klasach” przysłowiowych poszukiwać.
    Zatem może nie ma sensu uprawiać archeologii towarzyskiej, tylko na griila zaprosić tych, którzy maja jakiś udział w Twoim życiu obecnym? :) Pozdrawiam.

    • ugoldenbrown pisze:

      Świetne określenie – archeologia towarzyska.
      Nie warto odkopywać, zgadzam się..;)

    • Angie pisze:

      Fanny, źle mnie zrozumiałaś; ja już nie wiem jak mam pisać, żeby oddać swe myśli…
      Jasne, jest od ch.. i trochę nowych kolegów i koleżanek( ja nie mam problemów z poznawaniem, z komunikacją itd) ; nie w tym rzecz.
      Pies pogrzebany w tym, że jeśli COŚ trwało , załóżmy 10 – 15 lat, było dla wszystkich jasne i oczywiste, że ONI to Oni, a nie osobno Ona i On,to człeka stojącego z boku( jak ja) może wprowdzic taka nagła informacja, że ” Oni SIEm rozeszli” troche w konsternację…
      A wszystko było takie DOBRE…I teraz
      jak ja mam się ustosunkować?
      No jak, gdy lubię i Ją i Jego? :>
      Stoję jak jełop pośrodku i nie odzywam się…….

  11. mmrr pisze:

    wiatr szumi lasem jak w zeszłym roku
    ludzie są tacy jak kiedyś byli
    czasem łza w oku nam się zakręci
    jak wszystko słowem poniszczyli
    i nie ma słów po tamtych słowach
    każdy zamknięty w sobie na amen
    starczy powiedzieć słowo od nowa
    do tych cożeśmy poobrażali
    bo tylu fajnych jest ludzi wkoło
    i taki barwny był kiedyś świat
    teraz to wszysztko nam poszarzało
    i nawet wiosna nie cieszy nas

  12. wg108 pisze:

    Ciekawy komentarz, mmrr (hm, to mmrr zawsze to czytam per Mruczuś).
    Zadajesz pytanie i równocześnie na nie odpowiadasz. Wciąż we mnie walczy realista z idealistą. Z czasów licealnych pamiętam taką scenkę. Na lekcji polskiego nauczycielka inspirowała nas do wypowiedzi na temat jakie filmy lubimy. Tak ogólnie o gatunkach filmowych to miało być. No i wstała jedna z naszych koleżanek, ta z tych najbardziej dziecinnych, i zapodała tekst: a ja najbardziej lubię filmy na których dużo śpiewają, tańczą, no i żeby się całowali… Oczywiście wtedy wszyscy ryknęliśmy śmiechem, ale tak sobie po latach myślę, że w sumie chętnie zobaczyłbym coś lekkiego. No i koniecznie z happy endem, no i żeby się całowali.

  13. Fanny pisze:

    Możliwe Angie, że wybiegłam ciut do przodu. Bo jeśli nie wiesz na bieżąco, że ONI się rozstali, jacyś mityczni ONI, którzy mieli być zawsze aż po grób ( bo co?), to co to za znajomość? Jeśli dowiadujesz się takich sensacji po latach, to jaki był Wasz kontakt? Być może nie do końca czuję bluesa i te dylematy. Przecież ludzie, wbrew opiniom obiegowym nie są połówkami owocu, lecz odrębnymi bytami. Może warto sobie zadać pytanie, z kim nam było bardziej po drodze, z NIM, czy z NIĄ. Czy z dwugłowym stworem?
    To miałam na myśli. Poza tym warto pamiętać, że każde COŚ ma swój kres. Nawet, jeśli do COSIA lubimy się przywiązywać. A może zwłaszcza wtedy.

    • Angie pisze:

      Mia,
      po pierwsze: jeśli zaistniała aluzja, to chyba bardzo subtelna :P
      Masz racje. I dlatego, że masz racje, zawsze Cie lubiłam i lubię. I za to, że często mówisz moim głosem-( czy to się KOMUŚ podoba, czy nie).
      Teraz ” konkret” , z życia , nie sieci :
      znam/ znałam Parę od 100000 lat. Para Stulecia.
      Ona- WOLNA / lub wyzwolona/ , świetna dzieczyna ; lubię i lubiłam Ją; zawsze wyprwiałam Jej Urodziny u mnie w domu. Piłyśmy i szalałyśmy jak wariatki.
      On- piękny, ponętny. Mój nauczyciel tańca. Mój imprezowy „wielbiciel”. Zawsze obok, zawsze służący….Fakt, mówił na mnie ” grubasku” lub” gruba”, ale wybaczaałm, bo był zawsze ok i zawsze wspaniały…
      On- ohydna PRAWICA, głosował zwykle na Kaczora; Ona na Lewicę..
      On- mój kumpel, nauczyciel tańca, mój partner…On, sliczny chłopak, któremu zmęczona nie raz siadałam na kolana….za pozwoleniem Jego dziewczyny oczywiście….
      A dziś….?
      Ją mniej znam, ale jak jednak..Ją ROZUMIEM i stanę po JEJ stronie, jakby co…
      choć to NIE ONA tańczyła ze mną, choć to nie Ona nazywała mnie ” Królową”….
      Mój kumpel mówi : solidarność jajników
      Nie do końca jednak……..

  14. Justyna pisze:

    No właśnie czasami trzeba wyraźnie określić swoje stanowisko , mieć odwagę wyartykułować głośno , a jeszcze najlepiej drukowanymi literami napisać co się myśli i jakie ma się zdanie na ten czy inny temat. Pozycja w szpagacie jest trudna i na dłuższą metę zwyczajnie się nie da. I to nie ma nic do rzeczy z solidarnością a jedynie z wyraźnym określeniem swojego stanowiska bez potrzeby naginania i unikania.

    • Angie pisze:

      Ja już wyartykułowałam głośno i wielkimi literami i chyba to dla wszystkich jasne.
      Jeśli czasem jestem tutaj- w interrnecie, to nie po to, aby żreć się, kłócić czy bawić w jakieś obozy wojskowe i obrzucać się (nawzajem z kimś tam) gównem. Niewiele też mnie obchodzi co kto gada za moimi plecami o mnie.
      Przeraża mnie czasem to śmiertelnie poważne traktowanie przez niektórych życia blogowo- sieciowego. Wokół jest tyle prawdziwych problemów, nieszczęść, tragedii ludzkich, że wywoływnie sobie tutaj jeszcze sztucznych konfilków, dramatów, wojen itd, to idiotyzm.
      Co do opisanych wyżej moich przyjaciół: lubiłm zawsze jedno i drugie i nie widzę najmniejszego powodu, abym miała przestać np lubić jego lub ją,bo zerwali ze sobą. ŻADNE nie zrobiło mi nigdy nic złego.
      Jestem z boku i uważam, że nietaktem byłoby pchanie się w środek ich konfliktu.To ich sprawa, ich życie, a mnie może być tylko bardzo przykro, że nie napijemy się już na grillu w dawnym składzie…
      Jeśli przyjdzie do mnie on – wysłucham; jeśli ona- oczywiście też wysłucham.Jeśli okaże się, że to jego wina- powiem jemu wprost, co myślę , jej też itd
      Ja się nie boję mówić; nie zawsze tylko jest sens ,walenie grochem o ścianę jakoś nie bawi mnie.
      Mam jeszcze dużo SWOICH spraw.Na szczęście.

Dodaj odpowiedź do Cane Anuluj pisanie odpowiedzi